Adam Kruk kontynuuje swoje prywatne śledztwo, jednak do jego sprawy zaczynają mieszać się ludzie z Białegostoku na czele z Tylendą i Kaponowem. Ten drugi otrzymuje zadanie pozbycia się niewygodnego świadka oraz postraszenia naszego bohatera. Kruk musi zmierzyć się ze zbirami nasłanymi przez nowego kolegę z policji, aby nie stracić jedynego człowieka, który może mu pomóc w rozwiązaniu zagadki sprzed lat. W tym czasie Tylenda i reszta ekipy z komendy udają się do wskazanego przez Wasiluka miejsca, w którym ma być przetrzymywany wnuk Morawskiego. Po ujawnieniu przez twórców, kim jest postać Sławka, jego wątek przestał być już tak bardzo ciekawy. Wyimaginowany przyjaciel Kruka nadal towarzyszy policjantowi i służy mu swoimi radami, jednak coraz mocniej zostaje spychany przez scenarzystów na boczny tor, co nie przekłada się na pozytywny odbiór tego aspektu odcinka. Sławek w nowym odcinku był raczej tylko i wyłącznie tłem dla działań Kruka niż ich pełnoprawnym prowodyrem, dlatego ten wątek nie był za bardzo atrakcyjny. Chociaż była jedna scena, w której prawie zmieniłem co do tej kwestii zdanie, mianowicie ta, w której Sławek błaga Adama, aby ten wstał i się nie poddawał po napaści. To sprawiło, że jeszcze można dostrzec w tej postaci ciekawy koncept i swoisty głos sumienia Kruka. Jednak mam pewną teorię i myślę, że twórcy wyciągną jeszcze coś z tej postaci, ponieważ uważam, że Sławek tak naprawdę nie jest tym, kim twórcy mówią nam, że jest. Mam nadzieję, że z tego bohatera da się jeszcze wycisnąć ciekawy narracyjny aspekt w historii. Z drugiej strony bardzo ciekawą przemianę w tym epizodzie przeszedł Kaponow, który pokazał w końcu coś nowego oprócz swego oblicza zbira. Twórcy udowodnili, że drzemią w nim spore pokłady wielowymiarowości i zaprezentowali nam dobro głęboko ukryte w tym antybohaterze. To ukazało ciekawym konceptem będącym w kontrze do tego, co ta postać wyczyniała w pierwszej połowie odcinka i dlatego metamorfoza Kaponowa wybrzmiała jeszcze mocniej na ekranie. Oczywiście ważnym czynnikiem dla tej zmiany była śmierć Kasi i to samo wydarzenie stało się dla twórców swoistym katalizatorem dla wydarzeń z epizodu, co było bardzo dobrym posunięciem scenarzystów. Jednak nie wiem, czy nie można było tego dokonać w inny sposób, ponieważ Kasia była bardzo ciekawą bohaterką z ogromnym potencjałem dla dalszego rozwoju. Bardzo dobra siła napędowa dla związku przyczynowo-skutkowego, ale opłacona interesującym aspektem całego serialu, dlatego mam co do tego mieszane uczucia. Sama intryga choć nadal ciekawa i dobrze podawana przez twórców momentami stała się bardzo przewidywalna. To, że Tylenda dokona mordu lub Sawko będzie musiał zostać poświęcony, można się było spodziewać i niektóre wydarzenia nie wzbudzają takiego szoku, jak powinny. Ten element paranormalny także nie znajduje jakoś mojego specjalnego poparcia, bo dziwnie komponuje się główną historią, a nawet w niektórych scenach mocno gryzie się z narracją. Jednak paradoksalnie to wszystko ratuje sam wątek porwania, który mimo tego, że wiemy, jak się zakończy od pierwszego odcinka, to jest ukazywany w sposób, który trzyma w napięciu i wydaje się mieć drugie lub nawet trzecie dno. Ciekawy pomysł z użyciem przez porywacza perfum dziadka, aby zmienić nastawienie wnuka co do niego, każe sądzić, że kidnaperem jest osoba, która w przeszłości stała się ofiarą Morawskiego i spółki. To sprawia, że jestem naprawdę zainteresowany, jak rozwiną się wydarzenia. Nowy odcinek serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku nie wystrzega się błędów, kilku nawet całkiem poważnych, jednak ciekawe niektóre wątki i nieźle rozwijana główna intryga sprawiają, że nie wpłynęły one na pozytywny odbiór epizodu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj