Kto się śmieje ostatni? to film Netflixa, który podobno jest komedią. I pomimo Chevy'ego Chase'a i Richarda Dreyfussa w obsadzie trudno dostrzec w tym pozytywy.
The Last Laugh to historia niedoszłego komika i agenta, który w czasach swojej świetności reprezentował talenty z tej dziedziny kultury. Siłą tej opowieści są właśnie główni aktorzy
Chevy Chase oraz
Richard Dreyfuss, który tworzą zaskakująco udany duet. Czuć, że świetnie są ze sobą zgrani i wiele przeciętnych scen polepszają swoją ekranową charyzmą. Jednocześnie budowane jest wrażenie marnowania tak wybitnych aktorów, którzy nie mają zbyt wiele do roboty na ekranie. To, co im się udaje, jest podyktowane ich podejściem i wyciągnięciem maksimum ze słabego scenariusza.
Problemem tego filmu jest jego postrzeganie. Reklamowany jest jako komedia, ale trudno w jakimkolwiek momencie ten film zakwalifikować do tego gatunku. Nie jest on bowiem zabawny. Szybko dostajemy kino drogi, gdzie podczas podróży postać Dreyfussa staje się stand-uperem, rzucającym w większości mało śmieszne, sztuczne żarty, które zdają się jedynie pogłębiać problem tej fabuły. Pewnie kilka momentów wywołujących uśmiech by się znalazło, ale jak na film z takimi aktorami o takim potencjale to wręcz karygodnie za mało.
Teoretycznie
Kto się śmieje ostatni? działa lepiej jako dramat o przemijaniu i braku akceptacji starości. Taka puenta płynie z życia obu bohaterów, ich decyzji, rozmów i tego, do czego ostatecznie wszystko prowadzi. Czuć w wielu momentach, że w tym był potencjał na coś wielkiego i poruszającego, ale zaskakująco brakuje emocji. Bohaterów lubimy, ale szybko jednak towarzyszy tej opowieści totalna obojętność, a niektóre decyzje zdają się dokładać do długiej listy minusów. Cały motyw romansu z postacią graną przez
Andie MacDowell okazuje się najbardziej pustą i nudną wstawką, która dodatkowo proponuje widzom przekombinowane halucynacje w klimacie musicalu. To taki moment filmu, gdzie można zadać pytanie: co autor miał na myśli? I czemu ktoś na to pozwolił? Taka niespójność gatunkowa jest jedną z większych wad, bo nie pozwala ani wciągnąć się w opowieść i ją poczuć, ani pośmiać się z tego, co miało być komedią, a nią nie jest.
Chevy Chase i Richard Dreyfuss to postacie trochę zapomniane przez Hollywood, więc tym bardziej boli, że oglądamy ich w czymś poniżej ich talentu. Pomysł wyjściowy jest dobry, ale rozpisanie go na scenariusz i nakręcenie pozostawia już wiele do życzenia. Dlatego też
Kto się śmieje ostatni? staje się takim pytaniem retorycznym i troszkę ironicznym, skoro dostajemy film, na którym nikt się nie zaśmieje. Typowy przeciętniak Netflixa. Nie jestem pewny, czy warto poświęcać mu czas. To zasługiwało na o wiele więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h