W odróżnieniu od Filarów Ziemi oraz Świata bez końca, {{Labirynth}} jest produkcją osadzoną w dwóch różnych okresach czasu. W teraźniejszości poznajemy Alice, która podczas wykopalisk archeologicznych odkrywa jaskinie z tajemniczymi szczątkami i pierścieniem z symbolem labiryntu. Atakują ją różne wizje, w których widzi kobietę z książką. Takim sposobem poznajemy drugą bohaterkę - Aloise - która żyje w 1209 roku.
[image-browser playlist="596433" suggest=""]©2012 Tandem Communications
Opowieść w miarę równomiernie podzielono na dwa okresy czasowe, które miały za zadanie się uzupełniać. Można rzec, że tym samym mamy dwa seriale w jednym. W teraźniejszości prezentują nam twórcy thriller o tematyce religijnej konspiracji. Niestety historia jest dosyć mdła, brakuje w niej napięcia, a dominuje przewidywalność. Wielkie końcowe wyjawienie tajemnicy szczególnie nie zaskakuje, gdy w dość prosty sposób można było przewidzieć, co się święci. A już szczytem tragedii jest niezaprzeczalnie słaby wątek romantyczny, który wzięty został z powietrza. Tę część ratuje jedynie epizod Johna Hurta, który swoją aktorską charyzmą potrafi ofiarować nam zapomnienie wszechobecnej przeciętności.
Druga opowieść osadzona jest w 1209 roku i chociaż również nie prezentuje się szczególnie interesująco i oryginalnie, jest nader ciekawsza od tej pierwszej. Szkoda, że jakiekolwiek napięcie i niepewność zostaje zniwelowana do zera, gdy w teraźniejszości zdradzają nam w bezpośredni sposób jaki los czeka bohaterów. Na wyróżnienie zasługuje Tom Felton, aktor z "Harry'ego Pottera", który w swojej roli jest nie do poznania i pozostawia po sobie dobre wrażenie. Dobrze spisuje się też Katie McGrath, która wyraźnie świetnie czuje się w roli zimnokrwistych i bezwzględnych kobiet. Kto oglądał Merlina wie, że aktorka to potrafi.
Christopher Smith, będący reżyserem filmu, pokazał w "Czarnej śmierci", że dobrze czuje klimat średniowiecza. I to widać w {{Labirynth|Labiryncie}}, gdy sceny w 1209 roku pod względem realizacji są o wiele atrakcyjniejsze i ciekawsze. Szczególne pozytywne wrażenie robi atak na przednią straż Templariuszy przed oblężeniem. Jak na warunki telewizji, przedstawiono nam to ze smakiem i odpowiednią dawką rozrywki. Smith jednakże popełnia karygodny błąd w łączeniu obu historii - przejścia pomiędzy jedną a drugą wydają się chaotyczne i losowe. Trudno dostrzec jakąś prawidłowość czy jakikolwiek związek z prezentowanym wątkiem fabularnym. Psuje to atmosferę i wybija widza z rytmu, który wciągając się w średniowieczną intrygę, chwilę później jest ni stąd ni zowąd przenoszony do współczesnej Francji. Po jakimś czasie ten zabieg zaczyna irytować.
[image-browser playlist="596434" suggest=""]©2012 Tandem Communications
Olbrzymią wadą {{Labirynth|Labiryntu}} są niezwykle jednowymiarowi i nieciekawi bohaterowie. Mamy dobrych albo złych jak w kreskówce, którzy nie prezentują żadnych cech nadających jakiejkolwiek głębi. Główne bohaterki w obu okresach czasu są po prostu nudne i nie potrafią nawiązać z widzem jakiejkolwiek nici emocjonalnego porozumienia. Trudno powiedzieć, na ile w tym wina kiepskich postaci, a ile w tym niezbyt dobrej gry aktorek. Czarny charakter w teraźniejszości to już w ogóle woła o pomstę do nieba i lepiej nie szczędzić na nią słów.
{{Labirynth}} rozczarowuje, prezentując nam historię bardzo przeciętną, przewidywalną i niebywale oklepaną. Nie ma tutaj niczego, czego byśmy nie widzieli w o wiele lepszej formie w kinie czy w telewizji. Brak w głównych rolach aktorów z charyzmą i wyraźnie chaotyczna reżyseria pogłębia niesmak, jaki pozostawia ta produkcja, która dodatkowo zniechęca do nawet przemyślenia zapoznania się z książką Kate Mosse.
Ocena: 4/10