Kylie zostaje porwana. Jej matka, Rachel, musi porwać jakieś dziecko, aby odzyskać swoją córkę. Została wciągnięta do Łańcucha – organizacji, przed którą nie da się uciec. Musi wybrać między śmiercią córki a popełnieniem przestępstwa. Co wybierze? Łańcuch ma wszystko to, czego większość ludzi oczekuje od współczesnych thrillerów (ten wniosek zostaje wyciągnięty na podstawie moich kilkuletnich obserwacji preferencji czytelników publikujących swoje opinie na Facebooku) – szybką akcję, dość prosty styl, zaskakujące rozwiązania pewnych sytuacji oraz brutalność. Książkę czyta się szybko, ale dzięki oryginalnemu pomysłowi historia zostaje na dłużej w głowie. Jeśli więc szukasz powieści rozrywkowej, która po prostu ma cię rozerwać, zabierz się za utwór Adriana McKinty’ego. W powieści jest tylko jedna scena erotyczna, ale niestety nie wypadła ona dobrze. Podczas lektury miałem ciarki żenady oraz wrażenie, że scenę napisał gimnazjalista, a nie dorosły pisarz z dość dużym dorobkiem (na okładce znajduje się informacja, że pan McKinty ma na koncie kilkanaście kryminałów).
Źródło: Agora
Znów go całuje, tym razem intensywniej. Od dawna chciała to zrobić. Obawia się rozczarowania. Niepotrzebnie. XY ma miękkie usta, ale całuje ją mocno i zdecydowanie. Smakuje kawą, papierosami, szkocką whisky i innymi dobrymi rzeczami. Całuje ją zachłannie, ale po chwili ogarniają go wątpliwości.  – Co jest? – Nie wiem, czy potrafię – mówi cicho. – O co chodzi? Czy ja nie jestem… – Nie w tym rzecz. Zupełnie nie. Jesteś niesamowicie seksowna. – Skóra i kości, a… – Nie, wyglądasz cudownie. Nie o to chodzi. – A o co? – Ja już od dawna… nie… – mówi. To w gruncie rzeczy prawda. Myśli o swoim drugim wielkim sekrecie – heroinie – i zastanawia się, czy w łóżku wszystko zadziała, jak powinno. – Jestem pewna, że natychmiast sobie przypomnisz, co i jak – mówi XX i prowadzi go do sypialni. Rozbiera się i kładzie na łóżku.Sama nie wiem, jak bardzo jest seksowna, myśli XY. Te brązowe włosy, te długie, bardzo długie nogi. – Ejże – mówi zawadiacko XX – to pistolet w twojej kieszeni czy… ach, to pistolet. XY odkłada dziewiątkę na stolik nocny i zdejmuje T-shirt. Kiedy zrzuca spodnie, z zaskoczeniem stwierdza, że wszystko działa, jak należy. – Proszę, proszę – mówi XX. XY się uśmiecha. Co za ulga, myśli i kładzie się przy niej. Uprawiają seks, jaki mogliby uprawiać ludzie ocaleni z katastrofy lotniczej. Gorączkowy, napięty, desperacki, zachłanny. Dwadzieścia minut później oboje osiągają orgazm. Piękna oaza po miesiącach suszy  (Łańcuch, Adrian McKinty, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019, s. 233-234)
Imiona bohaterów zostały zmienione, aby nie spoilerować. Rachel jest kobietą, która nie ma łatwo – cierpi na nieciekawą chorobę, ma za sobą niezbyt udany związek, a dodatkowo wychowuje nastolatkę. Wydarzenia związane z porwaniem córki zmieniają ją. Staje się odważniejsza i silniejsza psychicznie, chociaż nadal zdarza się, że podejmuje nie do końca przemyślane decyzje. Na przykład od razu zaczyna ufać pewnemu mężczyźnie, którego tak naprawdę nie zna i który mógłby ją zabić. Polubiłem tę postać i kibicowałem jej, ale nie podobało mi się to, że autor uczynił z niej kogoś niezniszczalnego, kto pomimo osłabienia chorobą jest w stanie skakać, biegać i walczyć. Jest to dla mnie nieprzekonujące. Łańcuch pokazuje, że każdego człowieka da się zmusić do popełnienia karalnego czynu. Każdy – filozof, policjant, dobra rodzina – komu w odpowiedni sposób się zagrozi, jest w stanie zrobić wszystko, aby ocalić siebie czy bliskich. W takich momentach w ludziach włączają się zwierzęce instynkty. Książka skłoniła mnie do zastanowienia się nad tym, czy np. morderstwo albo kradzież można usprawiedliwić tym, że dana osoba robiąca to, była szantażowana czy zastraszana.
W utworze pojawiają się pewne absurdy, które niestety nie zostały wyłapane przez redaktora. Na przykład pewien bohater jest w stanie skakać na skakance, będąc zakutym w kajdanki i przypiętym łańcuchem do ściany. Jak to jest możliwe? Zakończenie jest słabe, historia została rozwiązana w dość banalny sposób. Czytelnik jest w stanie dobre kilkadziesiąt stron przed końcem przewidzieć, kto stoi za Łańcuchem. Swoją drogą, motywacje twórców tej organizacji są dość błahe. Niemniej książka jest dla mnie dobra. Dostarczyła rozrywki (a tak naprawdę tylko tego od niej oczekiwałem) i pomogła wyjść z niemocy czytelniczej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj