Podczas lektury dwóch poprzednich tomów, często można było zadawać sobie pytanie, dokąd zaprowadzi nas ta historia. Mieliśmy tu przecież tajemnicę zarazy, mieliśmy tajemnicę pochodzenia nowego gatunku hybryd, mieliśmy wreszcie biblijną z ducha otoczkę, pełną mesjanistycznych i apokaliptycznych nawiązań do najważniejszej księgi w dziejach ludzkości. Mieliśmy także obraz okrutnego, pełnego bezwzględności świata, na którego tle wyróżniała się niewinność tytułowego bohatera. W trzeci tomie Jeff Lemire jasno daje do zrozumienia, że to przede wszystkim opowieść o końcu starego świata i początku całkiem nowego, co wiąże się również z końcem niewinności. I takie postawienie sprawy daje bardzo satysfakcjonujący rezultat. Kiedy jedna rozpoczynamy lekturę, licząc na kontynuację wątku tamy i Projektu Wieczna Zieleń, czeka nas bardzo duże zaskoczenie. Oto opowieść bardzo daleko cofa się w czasie, dając nam w trzech rozdziałach zupełnie inną historię, z innymi bohaterami i na dodatek z innym rysownikiem, Mattem Kindtem, który na szczęście potrafi zachować charakter serii Lemire’a. Złożony z trzech zeszytów Wypychacz zwierząt to historia bardzo intensywna, fabularnie przywodząca na myśl Terror Dana Simonsa. Prezentuje nam raczej inną, niżbyśmy się spodziewali genezę zarazy, ale za to utrzymaną w tonie historii podawanej w głównym wątku. Lemire w jakiś magiczny sposób połączył tu wątki biblijne z wierzeniami opartymi na siłach natury i to wszystko podlał jeszcze ekologicznym sosem. A kiedy wyłożył już wszystkie karty na stół, wciągnął nas jeszcze głębiej w wykreowany przez siebie obraz świata, którego poruszający finał, przy takim ujęciu tematyki nie mógł być inny. Zanim jednak dotrzemy do finału, który śmiało można nazwać jednym z najlepszych w historii komiksu, wraz z bohaterami musimy dotrzeć na Alaskę, zakończyć sprawę tamy i z pozoru nieszkodliwego Waltera oraz doprowadzić do ostatecznej konfrontacji między Jepperdem i Milicją z psychopatycznym Abottem na czele. W prowadzeniu tych wątków Lemire jest autentycznie mistrzowski i nie zamierza iść na łatwiznę. Doskonale zdaje sobie sprawę, jaki świat wykreował, jak bezwzględne rządzą nim prawa i nie pozwala sobie na żadne tanie rozwiązania. Kiedy trzeba, odsuwa na bok nieodzowny w tej opowieści liryzm i niewinność, każąc bohaterom dokonywać okrutnych czynów, które są konieczne w walce o przetrwanie. Nie ma tu żadnej taryfy ulgowej, te same przykre rzeczy mogą spotkać bohaterów, których uznamy za dobrych, jak  i tych złych. W ten sposób Lemire sprawia, że odbieramy Łasucha jako autentyczną, prawdziwą opowieść, która pozostaje w nas jeszcze długo po zakończeniu lektury.
Źródło: Świat Komiksu
W trzecim tomie, który spaja wszystkie wątki, Jeff Lemire także formalnie sprawdza się z najlepszej strony. Czuć, że to jest głęboko przemyślana opowieść, którą można snuć przy pomocy różnorodnych środków wyrazu. Lemire zaskakuje okładkami poszczególnych zeszytów oraz kiedy ponownie proponuje poziomy układ plansz, nawiązujący do dziecięcych książeczek. Zmienia też często stylistykę swych rysunków, kiedy potrzeba nadając in głębszej wyrazistości albo jak w momentach, w których ujęcia kluczowych bohaterów wypychają na bok inne kadry, symbolizując aktualny, duchowy stan danej postaci.
Jak bardzo te wszystkie zabiegi oddziałują na czytelników najlepiej opisuje umieszczona w dodatkach długa rozmowa z Lemirem zachwyconego Łasuchem Damona Lindelofa, twórcy serialowych Zagubionych i Pozostawionych. Dowiemy się z niej wszystkiego, co jest ważne dla symboliki serii, dla jej prawidłowego zrozumienia. Obaj panowie omawiają też najważniejsze konteksty interpretacyjne i odnoszą się do wyjaśnienia/niewyjaśnienia tajemnicy zarazy. Jak się okazuje,  dla twórcy od początku była to kwestia drugorzędna, a jednak znalazł dla niej satysfakcjonujące, bo oparte na prostej symbolice rozwiązanie, tak samo zresztą jak Lindelof w Pozostawionych (bo w Zagubionych raczej troszkę mniej). I pamiętajmy o jednym, „Łasuch” to przecież tytuł z zamkniętego dopiero co przez DC imprintu Vertigo, który pozostawił po sobie wiele opowieści niezwykle ważnych dla historii komiksu. Trzecim tomem Łasucha Jeff Lemire sprawił, że do tej kategorii zalicza się również jego postapokaliptyczna opowieść.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj