O takich ludziach jak bracia Menendez, mówi się, że są w czepkach urodzeni - jako dzieci bogatych rodziców mieli zagwarantowany start, o jakim mało kto mógłby pomarzyć. Luksus, bogactwo, willa w Beverly Hills, studia w Princeton. A jednak wciąż było im mało. Dlatego zamiast zadowalać się jedynie marnym kieszonkowym, postanowili przejąć cały majątek rodziców. Naturalnie, aby tak się stało, ci musieli zniknąć z powierzchni ziemi. Miniserial od stacji NBC ma w zamierzeniu ukazać proces i ujawnić szokującą prawdę o tym, co naprawdę się wydarzyło. Pierwsza odsłona serii True Crime sięga zatem po znaną sprawę sprzed lat, co ma zapewnić widzom duże emocje, a stacji jeszcze większe zyski. W teorii brzmi to zatem bardzo dobrze, ale w praktyce nie wychodzi już tak dobrze. Okazuje się, że samo sięgnięcie po sprawę, którą żyła opinia publiczna w Stanach w latach 90., nie zapewni całkowitego sukcesu. Tego nie widać przynajmniej w pierwszym odcinku Law & Order: True Crime – The Menendez Murders, gdzie ta popularna sprzed lat historia została przedstawiona bardzo źle i nie wzbudziła najmniejszych emocji. No url Od razu zaczynamy od sceny zabójstwa, gdzie brutalnie zostali zamordowani Jose i Kitty Menendez. Na pewno sztuką jest poprowadzenie historii w ten sposób, by widz zaangażował się w dziejące wydarzenia, nawet jeśli jest świadom tego, jak wszystko się potoczyło. W takim serialu niezwykle ważny będzie oczywiście scenariusz i to, w jaki sposób twórcy pokierują historią. Po pierwszym odcinku nie można jednak powiedzieć nic dobrego o scenarzyście, który albo nie wiedział jak sprostać zadaniu, albo był święcie przekonany, że właśnie obrana przez niego droga, będzie najlepszym rozwiązaniem. W konsekwencji mamy okropnie przewidywalny odcinek pełen poszlak dowodzących, że zabójcami rodziców są ich synowie, Lyle (Miles Gaston Villanueva) i Erik (Gus Halper). Zakładając nawet, że nie słyszeliście nigdy o zamieszaniu z braćmi Mendenez w latach 90., to i tak wszystko wyda się wam od początku oczywiste. Brakuje bowiem innych podejrzanych, zaczynamy od kiepsko zrealizowanej sceny zabójstwa rodziców (slow-motion i idiotyczny podkład muzyczny w tle), a potem już skupiamy się na śledztwie i dwójce braci. Twórcy nawet nie spróbowali nas zwieźć od tego, że znana nam wersja wydarzeń, może wcale nie jest prawdziwa? Prócz wspomnianych braci, kluczową rolę odegra w tym serialu oczywiście Edie Falco (reklamowana praktycznie na każdym plakacie), która wcieli się w adwokatkę Leslie Abramson i będzie bronić braci w sądzie. W ogóle w tym serialu jest bardzo ciekawa obsada, ale zastanawiam się w jaki sposób udało się ich do tej produkcji zaciągnąć. Bo na pewno nie ciekawym scenariuszem, chociaż kto wie, co twórcy przygotowali w następnych odcinkach. Na razie jednak nie jest dobrze. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy chcieli przedszkolakom pokazać kulisy wydarzeń sprzed lat, które doprowadziły do jednego z najbardziej znanych procesów w Stanach w ostatnim stuleciu. Wszystko jest tutaj proste, a bracia od razu przedstawieni zostali jako źli ludzie wymagający pomocy psychologa i całkowitej resocjalizacji. W serialu wszystko jest czarno-białe, nie ma w ogóle odcieni szarości. Z historii wiemy, że bracia wpadli bo nie okazali żałoby i prowadzili hulaszczy tryb życia i to zaraz po śmierci rodziców. W serialu jednak zmierza to w niebezpieczne strony, zdradzając nam wszystko to, co mogło być dla nas najciekawsze.
Wspomniane wyżej rzeczy idzie oczywiście zrozumieć i wybaczyć, ale na pewno nie w sytuacji, gdzie przez sporą część odcinka prowadzone jest śledztwo, którego finał znamy. Twórcy nie podejmują próby, by nas zwieść od tego, żebyśmy zaczęli się zastanawiać, czy to faktycznie mogą być bracia Mendenez. Komisarz Zooler, prowadzący śledztwo, powinien dostać złoty medal. Tak głupiego detektywa telewizja dawno nie widziała. Wydaje się więc, że ratunkiem dla tego serialu będzie sam proces. Oby jednak poprawiono sceny retrospekcji, bo wyglądają gorzej niż w tanich serialach. Przydałoby się także wzbudzić więcej wątpliwości u widza, by oglądając braci miał mieszane odczucia, a nie od razu chciał ich wsadzić za kratki. Law & Order: True Crime – The Menendez Murders nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych tego typu produkcji. Może Edie Falco, która pojawiła się na krótko, a i tak zdołała wnieść do serialu wiele życia sprawi, że będzie się to oglądało lepiej. Wyłącznie dla niej chce się włączyć kolejny odcinek, bo cała reszta zawiodła na całej linii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj