Stażyści w szpitalu nie są tematem nowym, a niektórzy mogą uznać, że wręcz oklepanym. Czym więc wybijają się Lekarze na start! wśród konkurencji? Zacząć można od ciekawie zarysowywanych, już od samego początku, postaci. Zarówno te główne (wspomniani stażyści) jak i uzupełniające, w postaci personelu szpitala. Mamy więc Zuzę, córkę znanego lekarza chcącą za wszelką cenę wyrwać się z cienia i protekcji ojca, pokazując, na co ją stać. Następny w kolejce jest Piotr, równie ciężko, choć z innych względów, pracujący na swoją pozycję i uznanie. Ich spotkanie następuje już na samym początku odcinka i choć już po chwili widz doskonale wie, jak dalej się ono potoczy, to jest zagrane na tyle dobrze, że ogląda się je z przyjemnością. Zwłaszcza że wydarzenia, które następują, zwiążą ich losy raczej na dłużej. Chodzi o to, że pomimo całej przewidywalności i czasem oczywistości, wszystko jest opowiadane sprawnie i interesująco. Z kolei Dagmara i Łukasz to dwoje kandydatów do tytułu najbardziej irytującej postaci serialu. Nie dlatego, że grający je aktorzy irytują swoim brakiem talentu i słabą grą, co to to nie. Młodzi odtwórcy radzą sobie świetnie w ogrywaniu duetu chorobliwie ambitnej studentki i bogatego absolwenta medycyny, któremu w głowie bardziej panienki i imprezy, niż ratowanie życia na sali operacyjnej. Co zresztą pokazuje już na samym początku. Przyznam jednak, że mam przeczucie oraz nadzieję, że oboje dorosną, nim będzie dla nich, albo ich pacjentów, za późno. Drzemie w tym potencjał na dobry rozwój postaci. Katarzyna Konarska to spoiwo całej grupy. Jest opiekunką stażystów, ostrą, ale niepozbawioną ciepła, które jednak pokazuje na swój dość charakterystyczny sposób. Między nią a Zuzą od razu rodzi się chemia i mam wrażenie, że dr Konarska będzie dla młodej stażystki mentorem i wzorem, jakim stara się być, bez skutku, narzeczony Zuzy, Krzysztof. Nie jest to jedyna relacja uczuciowa w załodze szpitala, bowiem i dr Konarska ma swojego wielbiciela w postaci Toli, doświadczonego szefa ratowników. Choć w pierwszych dwóch odcinkach mało go na ekranie, to ma w sobie to coś, co sprawia, że od razu czuć do niego sympatię. Podobnie zresztą jak do Marty, piątej stażystki, i szefowej pielęgniarek, Leokadii. Chciałoby się tylko, by mieli oni więcej czasu antenowego, na co szczerze liczę. Jest tu zatem pole do poprawy. Jeśli chodzi o fabułę, mamy tu do czynienia z typowym medycznym proceduralem, czyli najwyraźniej każdy odcinek będzie skupiać się na innej sprawie. Choć fakt, że bohaterami są niedoświadczeni stażyści, a już pierwszy przypadek staje się dla dwójki bohaterów sprawą osobistą, daje nam nadzieję na głębszą i ciekawą fabułę. Pierwsze dwa odcinki służą przede wszystkim temu, by ustawić pionki na planszy. Mamy więc wspomnianą scenę spotkania Zuzy i Piotra, przybycie stażystów do szpitala. Ale też i pierwsze dramaty, wzloty i upadki, które pozwalają nam już na wstępie wyrobić sobie zdanie na temat bohaterów historii. Tempo opowieści wzrasta z każdą minutą i już pod koniec 2. odcinka czujemy, ze jesteśmy w szpitalu, który niejedno jeszcze zobaczy. Gra to ze sobą naprawdę dobrze i nie ma się wrażenia sztuczności. Nawet mimo tego, że sporo tu klisz charakterystycznych dla gatunku. Nie ma co się oszukiwać, że Lekarze na start! są serialem głębokim, ambitnym i pełnym dramatów. Mają potencjał stać się takowym, czego życzę z całego serca twórcom, brak nam przecież obecnie dobrych polskich seriali medycznych. Póki co jednak to po prostu całkiem przyjemny serial rozrywkowy, niepozbawiony zarówno scen łapiących za serce, jak i wywołujących uśmiech. Młodzi aktorzy dają naprawdę radę, zaś dr Konarska jest wisienką na torcie ekipy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj