Martin Riggs, policjant z Teksasu i były komandos SEAL, po śmierci żony i dziecka przyjeżdża do Los Angeles. Boryka się z problemami po stracie bliskich, lecz nadal wykonuje swoją pracę, a jako partnera dostaje detektywa Rogera Murtaugha. Mężczyzna znajduje się w zupełnie innej sytuacji życiowej niż Martin – ma rodzinę, dopiero skończył 50 lat i wraca do rozwiązywania spraw po ataku serca, dlatego teraz musi unikać stresu. Na pewno Lethal Weapon nie jest koszmarnym potworkiem jak remake MacGyvera. Charakterystyki bohaterów i nawiązywanie przez nich relacji w dużym stopniu przypominają historię z filmu. Problem tkwi w tym, że pilot produkcji stacji FOX trwa niewiele ponad 40 minut, a twórcy już w nim chcieli przedstawić przyjaźń między postaciami. Nie udaje się jej dobrze zaprezentować, ponieważ zmiana w stosunkach – od niechętnej współpracy do kumplostwa – zachodzi zbyt szybko i mało wiarygodnie. Temu wątkowi przydałoby się dać więcej czasu; nie może być rozwijany w pośpiechu. Lepiej byłoby poczekać z wzajemną sympatią protagonistów przynajmniej do trzeciego odcinka, jeśli nie dłużej. Dziwne jest to, że bohaterowie są nieźle wykreowani i dają się lubić. Oczywiście przegrywają porównanie z filmem, ale opierają się na podobnych założeniach, które dobrze się sprawdzają. Dramat Martina wywołuje emocje, a wiążące się z nim szaleństwo dodaje mężczyźnie wyrazu i sprawnie nakręca akcję. Rodzina Rogera wprowadza typowy familijny nastrój, tylko w takim stylu, że ogląda się go nawet z przyjemnością. Bardziej zajmująco można było przedstawić różnice między postaciami, jednak i one nie prezentują się najgorzej. Ogólnie Lethal Weapon ma potencjał. Przydałoby się jeszcze rozwinąć Maureen Cahill, policyjnego psychologa. Skoro do tej roli zatrudniono aktorkę z Szybkich i wściekłych, to dobrze byłoby, gdybyśmy oglądali ją częściej w kolejnych tygodniach. Znajome twarze na ekranie zawsze działają pozytywnie na widza, więc należy to wykorzystać. Jednak serial ma większy kłopot, którym jest brak głównego wątku. Nie rozumiem, dlaczego twórcy z niego zrezygnowali – może zamierzają go wykreować dopiero w następnych odcinkach? Bez historii na cały sezon trudno będzie utrzymać widownię. Zdecydowanie na miejscu byłaby jakaś ciekawa, skłaniająca do oglądania intryga. W pilocie dostajemy jedynie proceduralną sprawę na poziomie niewychodzącym ponad przeciętność. Akcja rozgrywa się według znanego schematu: wydaje się, że kwestia śmierci danej osoby jest banalna, ale okazuje się, iż to tylko pozory. Szefostwo natomiast, jak to szefostwo, najchętniej obyłoby się bez śledztwa, jeśli istnieje taka możliwość. Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy walczą o sprawiedliwość na tym świecie – Martin i Roger! Zanim rozwiążą sprawę, możemy podziwiać piękne Los Angeles i efektowne sceny akcji oraz uświadczyć trochę humoru. Szkoda, że fabuły nie umiejscowiono w latach 80. Jej odbiór od razu byłby inny, a serial mógłby zyskać na ciekawych realiach. Produkcji rozgrywających się w aktualnych czasach nie brakuje, zaś Lethal Weapon wyróżnia się głównie oparciem o znaną markę – dzięki niej zyskuje też sympatycznych bohaterów. Czy to wystarczy do traktowania produkcji jako przyzwoitą rozrywkę, którą warto śledzić? Na razie trudno powiedzieć. Pilot nie jest zły, lecz brak głównego wątku działa zniechęcająco.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj