O dziwo, zaletą staje się duet bohaterów, czyli Martin i Roger, którzy zaczynają przekonywać do siebie. Nie ma najmniejszego sensu porównywać ich do kinowego pierwowzoru, bo od razu w oczy rzucają się braki, niedopracowania i po prostu inny poziom. To nie są ci sami bohaterowie, w serialu stają się trochę inni, ale pod wieloma względami mogą przeobrazić się w kogoś, kogo można polubić. Tak naprawdę już wzbudzają sympatię, bo kiedy mamy ich obu na ekranie, wtedy Lethal Weapon jest najlepsza. Wówczas ta relacja potrafi bawić, napędza fabułę i sprawdza się zgodnie z oczekiwaniami. Rozwój tego elementu może być zaletą serialu. Drugi odcinek potwierdza, że Lethal Weapon nie będzie mieć żadnego głównego wątku sezonu. Na razie nie zapowiada się, by pojawiła się jakakolwiek większa historia poza tą opartą na budowie relacji pomiędzy postaciami. Wszystko ma poruszać się w rejonach spraw kryminalnych rozpisanych na jeden odcinek. I tutaj pojawia się problem tego serialu, bo obecnie każdy widz choć trochę oglądający seriale jest z tematem obeznany, zatem by przyciągnąć kogokolwiek, trzeba zaoferować sprawy ciekawe i przede wszystkim nieprzewidywalne, bo to jest najważniejsza cecha widowiska kryminalnego. Dlatego też, gdy oglądamy tak marnie przygotowany wątek jak w tym odcinku, pozostaje jedynie niesmak. Jego przewidywalność jest okrutnie bolesna, a oparcie na oczywistościach jest wręcz łopatologiczne. Nic tutaj nie zaskakuje i aż męczy fakt, że scenarzyści nie pokusili się o przygotowanie tego porządnie. Nuda i sztampa. Serial nie nadrabia scenami akcji, które są na razie zaledwie poprawne. Wszelkie strzelaniny i pościgi nie potrafią porwać ani wzbudzić emocji, bo nie czuć w nich zagrożenia. Nie ma dynamiki, emocji czy napięcia. Kiedy reżyser, w tym przypadku McG znany z filmu Terminator: Ocalenie, nie jest w stanie zbudować tego w sposób cieszący oko i dający frajdę, to trudno cokolwiek chwalić. Ograniczenia budżetowe robią swoje, ale akcję można oprzeć na innych aspektach, by nadrobić braki. Wybuch cysterny w tym odcinku nie wygląda za dobrze, szczególnie że potem w dialogach słyszymy o wielkich zniszczeniach, których dokonał, choć w ogóle ich nie widzimy podczas eksplozji. Lethal Weapon nie jest złym serialem, nie prezentuje żenującego poziomu Rush Hour, którego oglądanie było bolesne. Jest w tym jakiś pomysł, bohaterowie zaczynają się kształtować, ale fabuła kuleje. Brakuje trochę wyrazistych postaci drugoplanowych. Tragedii nie ma, ale nie tego oczekujemy po serialu opartym na takiej marce. To naturalne, że oczekiwania widzów przy Zabójczej broni automatycznie idą w górę, niestety twórcy na razie nie są w stanie im sprostać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj