Wydawnictwo Taurus Media po kilku latach inwestowania w komiksy frankofońskie wraca do wydawania historii obrazkowych z Ameryki. Nie tak dawno ukazał się "Łowca", rozpoczynający kryminalną serię noir o Parkerze, a na sam koniec wakacji dostaliśmy Witamy w Lovecraft - pierwszy album jednego z najciekawszych cyklów komiksowych ostatnich lat: "Locke & Key".

Za rekomendację niech wystarczy nazwisko scenarzysty, zdobywającego coraz większą popularność Joego Hilla. Jeśli są tacy, którym na dźwięk tych słów nic jeszcze nie świta - Joe Hill to syn Stephena Kinga. Nie tak dawno mieliśmy premierę jego najnowszej powieści pod intrygującym tytułem NOS4A2, a niebawem pojawi się ekranizacja wcześniejszej książki autora – Rogi, z Danielem Radcliffem w roli głównej. Popularność Hilla wzrasta z roku na rok, na literackim polu zaczął już śmiało rywalizować z ojcem. Na polu historii obrazkowych jest obecnie jedną z najjaśniejszych gwiazd, co udowodnił właśnie serią "Locke & Key". Kilka lat temu stacja FOX planowała nawet serial na podstawie komiksu, ale porzuciła projekt po nakręceniu pilota, teraz jednak plany odżyły i wygląda na to, że za jakiś czas zobaczymy bohaterów serii na małym ekranie. Tymczasem cieszmy się z polskiego wydania pierwszego albumu. Witamy w Lovecraft rozpoczyna odmalowaną na tle małomiasteczkowego świata i pełnej niebezpieczeństw oraz magii mroczną opowieść o pożegnaniu z dzieciństwem.

[image-browser playlist="582157" suggest=""]

Historia zaczyna się od śmierci. Jeśli ktoś czytał "To" Stephena Kinga lub Ocean na końcu drogi Neila Gaimana, dobrze zna ten wspólny dla wymienionych tekstów zabieg fabularny. Śmierć na samym początku opowieści staje się katalizatorem wydarzeń i symbolem zmiany w dziecięcym świecie. W Witamy w Lovecraft brutalnie zamordowany zostaje ojciec rodzeństwa Locke'ów, a samo zdarzenie rozgrywa się niemal na ich oczach. Po pogrzebie ocalała, topiąca smutki w alkoholu matka wraz z trójką dzieci - prawie dorosłym Tylerem, nastoletnią Kinsey i kilkuletnim Bode'em - wyprowadzają się do rodzinnego miasteczka zamordowanego ojca. Nazwa miejscowości, Lovecraft, bije po oczach i staje się zapowiedzią niezwykłych wydarzeń. Przypominający gotyckie budowle dom Locke'ów również ma nazwę - Keyhouse, i rzeczywiście okazuje się budynkiem zasobnym w klucze, które na dodatek posiadają magiczne właściwości. Z każdą przewracaną stroną opowieść, na pierwszy rzut oka nieco chaotyczna, przynosi coraz więcej pytań i zagadek. Hill ciekawymi zabiegami formalnymi sygnalizuje, że jego historia będzie rozgrywać się na więcej niż jednej płaszczyźnie czasowej. Za zabójstwem ojca, które wydawało się być wynikiem nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, kryje się większa, sięgająca wiele lat wstecz intryga. To jednak nie jedyne atrakcje, które czekają na nas podczas lektury Witamy w Lovecraft.

Wspomniane powyżej klucze, znajdowane najczęściej przez najmłodszego z rodzeństwa, Bode'a, są jednym z najbardziej oryginalnych pomysłów w fantastyce ostatnich lat. Wystarczy nadmienić, że ich prawdziwe kopie pojawiły się w limitowanych nakładach w internetowej sprzedaży. Wygląd kluczy i ich właściwości ujawniane są w całej serii stopniowo; pierwszy klucz, z którym mają do czynienia dzieci, pozwala na oddzielenie ducha od ciała. Z biegiem czasu te magiczne artefakty okazują się być niezwykle przydatne, stając się podporą w radzeniu sobie z prozą życia i orężem w walce z bardzo oryginalnym czarnym charakterem. Klucze są też, rzecz jasna, metaforą - traumatyczne wydarzenie, którego doświadczyło rodzeństwo, okazuje się być bramą do urzeczywistniającej się krainy wyobraźni. Ta ingerująca coraz mocniej w życie Locke'ów niezwykłość ma swoje odzwierciedlenie w intrygującej warstwie graficznej komiksu.

[image-browser playlist="582158" suggest=""]

Za zapadające w pamięć kadry odpowiada stały współpracownik Joego Hilla, Gabriel Rodriguez. Jest jednym z tych rysowników, którzy posiadają własny, wyróżniający się styl. Lekko kreskówkowe, kanciaste postacie mają duże oczy, w których zobaczyć możemy całą gamę emocji. Rodriguez jest z wykształcenia architektem, dlatego nie dziwi szczegółowość projektu gotyckiego domu Locke'ów. Jednak największe wrażenie robią kadry z budynkiem okalającym pewną szalenie istotną dla fabuły studnię. Pojawiająca się w zakratowanym oknie tegoż budynku tajemnicza postać naprawdę potrafi wywołać nieprzyjemne ciarki na plecach czytelnika. Dzięki zgranej współpracy rysownika i scenarzysty dostaliśmy też jeden z najlepszych zbiorowych portretów nastoletniej młodzieży. To młodzież nieskrępowana, nieidąca na kompromisy, z pasją wkraczająca w rejony dorosłego życia, a jednocześnie w swojej niezależnej pozie miejscami bezradna i samotna.

Czytaj również: Alan Moore ukończył nową powieść

Czy Witamy w Lovecraft ze swoją bezkompromisowością w pokazywaniu relacji między nastolatkami i brutalnością rodem ze slasherów jest komiksem wyłącznie dla dorosłego czytelnika? Na pewno dla dojrzałego, bo tylko ten wyłapie wszystkie fabularne i symboliczne niuanse. Ta metaforyczna opowieść o ponurej przygodzie na drodze do dojrzałości mówi wiele o współczesnych dzieciakach, które choćby za sprawą serii o Harrym Potterze są od wczesnych lat zaznajamiane z mroczną stroną życia. A jeszcze są młodzi, doświadczani przez los bohaterowie Gry o tron George'a R.R. Martina, Ciri z sagi o wiedźminie, Ender i Groszek z książek Orsona Scotta Carda. Oni wszyscy są dowodem, że w dzisiejszym świecie globalnej wioski skończyły się czasy niewinnych, dziecięcych bohaterów i naiwnych historyjek. Tym samym rodzeństwo Locke'ów znalazło się naprawdę w doborowym towarzystwie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj