Multikino we współpracy z British Council realizuje transmisje z londyńskiego National Theatre. Dzięki nim możemy zobaczyć gwiazdy światowego kina w spektaklach najwyższej jakości za cenę niższą niż bilet do polskiego teatru! Pierwszy raz miałem okazję oglądać transmisję ze spektaklu w kinie i muszę przyznać, że wypada to dobrze. Dla prawdziwych teatromanów kłopotem mogą być typowo kinowe zwyczaje – czyli jedzenie w trakcie przedstawienia. Na szczęście nie było tak źle i sztuka wciągnęła nawet największych zwolenników popcornu, bo odgłosy jedzenia (przynajmniej w okolicy mojego miejsca) umilkły już po 10 minutach. Spektakl teatralny to nie film, podczas którego przez sporą część czasu jesteśmy bombardowani głośną muzyką, która zagłusza odgłosy mlaskania, ciamkania i tym podobne. Tu króluje słowo, które potrzebuje ciszy, aby dobrze wybrzmieć. Pod rozwagę zostawiam organizatorom wprowadzenie zakazu wnoszenia posiłków, zwłaszcza że podobnie jak w teatrze mamy antrakt, w trakcie którego można wyjść z sali i coś przekąsić. Jakość przekazu (zarówno obrazu, jak i dźwięku) jest dobra. Nie mamy HD, ale to zupełnie nie przeszkadza. Wszystkich, którzy mają obawy co do swoich umiejętności językowych, pragnę uspokoić – spektakle pokazywane są z polskimi napisami. Dosyć o stronie technicznej - przejdźmy teraz do samego przedstawienia. Koriolan to dramat Szekspira, którego głównym bohaterem jest rzymski wódz Kajus Marcjusz. Akcja rozgrywa się w czasach republiki, kiedy Rzym toczył wojny z innymi miastami w Italii. Śmiertelnym wrogiem Rzymian są Wolskowie, których pokonuje Kajus Marcjusz, zdobywając brawurowym szturmem miasto Koriole, dzięki czemu zyskuje przydomek Koriolan. Jest odważny, ale i bezwzględny. Ma też cechy, które w świecie polityki, w jakim z konieczności się obraca, są uznane za wady. Jest skromny i - co gorsza - szczery. Nie darzy sympatią ludu rzymskiego, który uważa za bezrozumny motłoch dający sobą łatwo manipulować. Nie potrafi ukryć swojej niechęci do ludu, co zostaje wykorzystane przez jego wrogów i prowadzi  do tragicznych konsekwencji dla niego i całego Rzymu. No url Postać Koriolana jest bardzo niejednoznaczna. Z jednej strony podziwiamy jego odwagę i szczerość, z drugiej może odrzucać nas jego pogarda dla ludu, którego postulaty z góry uznaje za absurdalne, mimo że w jakiejś części są słuszne. Sztuka doskonale pokazuje mechanizmy polityki, które nie zmieniły się od wieków - w większości wygrywają tylko tacy bezwzględni manipulatorzy jak Frank Underwood. Z materiałów dodatkowych pokazywanych przed spektaklem i w trakcie antraktu wynika, że jedną z inspiracji dla jego twórców był głośny duński serial Rząd (pokazywany u nas na Alekino+), który podobnie jak House of Cards prezentuje kulisy świata polityki - z tą różnicą, że osadza je w realiach, które są bliższe naszej rzeczywistości, ze względu na podobieństwo systemu politycznego. Tom Hiddleston w roli tytułowej wypada świetnie, tworząc wybitną kreację. Każde jego pojawienie się na scenie przykuwa uwagę i wręcz hipnotyzuje. Mimo że spektakl odbywa się w budynku dawnej dojrzewalni bananów przerobionej na teatr, co sprawia, że scenografię tworzą jedynie drabina, którą można odczytywać jako symbol kariery i upadku, krzesła i wykreślane farbą na scenie linie oraz tylna ściana, która pełni funkcję antycznego muralu, to w zupełności wystarcza, żeby wykreować przed naszymi oczyma w pełni wiarygodną opowieść. Koriolan Hiddlestona to postać głęboko tragiczna, która dochowując wierności swoim przekonaniom, równocześnie zmuszona jest do ich zdrady. Nie potrafi podporządkować się regułom świata polityki, wyrastając ponad nie. Gdyby miał wolną rękę i był cynicznym graczem, pewnie zostałby tyranem, a lud nawet by tego nie zauważył. On jednak ma zasady – rzecz rzadką kiedyś, a w dzisiejszych czasach wydaje się, że jeszcze bardziej deficytową. Z całej reszty obsady wyróżnia się Mark Gatiss (doskonale znany wszystkim fanom serialu o Sherlocku Holmesie, w którym grał jego brata, Mycrofta) w roli senatora Meneniusza – najbliższego przyjaciela Koriolana. Menneniusz ma wielki dar wymowy i nie waha się go użyć w każdych okolicznościach, doskonale łącząc w swoich kwestiach momenty tragiczne z komicznymi. Nie ma co bać się szekspirowskiej frazy, z którą być może niektórzy czytający ten tekst mieli okazję zetknąć się ostatnio w szkole. Spektakl wciąga od pierwszych minut, a napięcie wzrasta tak bardzo, że antrakt dłuży się niemiłosiernie w oczekiwaniu na finał. To propozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów teatru, a dla tych, którzy bywają w nim rzadko lub wcale, doskonała okazja, aby przekonać się, jak niesłychanych emocji może dostarczyć spektakl najwyższej próby.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj