Mamy dopiero marzec, a na rynku gier pojawiły się już dwa fenomeny. Jednym z nich jest survivalowe Valheim, drugim zaś Loop Hero, gatunkowy miszmasz, który podbija Steama.
Nie będę ukrywał, że Loop Hero nie zachwyciło mnie przy pierwszym kontakcie. Patrząc na pierwszą prasówkę z zapowiedzią gry, nie widziałem tam nic, co mogłoby mnie przyciągnąć. Grafika odrzucała, a fakt, że zapowiadano to jako kolejny roguelike z elementami karcianki, wywoływał u mnie chęć natychmiastowego odwrotu na pięcie i zaprzestania jakiegokolwiek interesowania się dziełem rosyjskiego studia Four Quarters. Jest to bowiem gatunek nie tylko szalenie popularny, ale też bardzo mocno wyeksploatowany. Slay the Spire, Neoverse, Monster Train czy Dicey Dungeons to tylko kilka przykładów gier, które skradły mi zdecydowanie zbyt wiele wolnego czasu. Mimo ogromnych obaw postanowiłem sprawdzić wersję próbną dostępną w ramach Festiwalu Gier Steam i… była to miłość od pierwszego zagrania!
Twórcy zdecydowali się na połączenie ze sobą naprawdę wielu gatunków. Mamy tutaj cechy gier idle i roguelike, karcianki, planszówki, a nawet RPG i strategii. Główny bohater krąży po zamkniętej, tytułowej „pętli” i walczy z pojawiającymi się na niej przeciwnikami. Zarówno poruszanie się, jak i pojedynki odbywają się kompletnie bez naszego udziału, możemy jedynie skorzystać z pauzy, by rozplanować kolejne poczynania. Gdzie w tym ta cała wciągająca zabawa, o której wspomina tak wiele osób? Ano w zarządzaniu herosem i… jego otoczeniem.
Bohater dysponuje kilkoma miejscami na wyposażenie, uzależnionymi m.in. od jego klasy postaci (na początku mamy możliwość grania jedynie jako wojownik, pozostałe dwie klasy musimy odblokować). Wymiana broni, pancerza i akcesoriów wpływa na statystyki, zwiększając przy tym możliwości bojowe i pozwalając na pokonywanie kolejnych, coraz trudniejszych okrążeń, bo poziom wyzwania zwiększa się z każdą zakończoną pętlą. Oprócz tego możemy też rozmieszczać budynki i obiekty na mapie świata. Stawiając góry, lasy, łąki czy wioski wpływamy nie tylko na kosmetykę, ale też na sam gameplay, bo każda budowla pełni jakąś funkcję. Skały zwiększają punkty życia herosa, cmentarze wiążą się z obecnością szkieletów, a postawienie wampirzego zamczyska sprawi, że na pętli napotkamy nastawionych wrogo krwiopijców. Więcej potężniejszych wrogów to z jednej strony większe zagrożenie, ale też i bardziej atrakcyjne nagrody za ich pokonywanie. Szybko uświadamiamy sobie, że kluczem do sukcesu jest przede wszystkim odpowiednie zbalansowanie sobie poziomu trudności i dostosowanie go do aktualnych możliwości naszego wojaka.
Największą siłą Loop Hero jest to, jak wiele jest tutaj ukrytych mechanik i zależności. Przez pierwszych kilka godzin stawiałem budowle bez większego ładu i składu, a w doborze wyposażenia kierowałem się tylko jego poziomem i statystykami. To ogromny błąd. Gra nie mówi tego wprost, ale praktycznie wszystko można jakoś ze sobą połączyć. Postawienie obok siebie 9 kafelków z górami lub skałami zmienia je w pasmo górskie, łąki umieszczone obok innych obiektów regenerują więcej zdrowia, w wioskach dostajemy zadania, za które możemy odblokować specjalne talenty itp. Odkrywanie tych „kombosów” sprawia masę frajdy i bezpośrednio przekłada się na siłę naszego bohatera, bo dzięki temu jesteśmy w stanie dochodzić coraz dalej i dalej.
Jak na grę roguelike przystało, śmierć w Loop Hero oznacza konieczność rozpoczynania zabawy od nowa. Zachowujemy jednak część zebranych surowców (30%, 60% lub 100%, w zależności od tego, w jaki sposób kończymy dane podejście), które następnie służą nam do rozbudowy wioski o kolejne przybytki. Te zaś dają nam stałe bonusy i nowe karty do wykorzystania przy kolejnych podejściach do pętli. Z czasem robi się więc nieco łatwiej, ale nie wynika to z obniżania poziomu trudności, a większej liczby opcji i kombinacji, z których możemy skorzystać, a to właśnie one sprawiają, że rozgrywka jest tak angażująca i wciągająca mimo pozornej pasywności.
Rozgrywka
9/10
Muszę też przyznać, że chociaż początkowo nie byłem fanem zaserwowanej przez Four Quarters oprawy, to z czasem zaczęła mi się ona podobać. Grafika jest prosta, ale przejrzysta i bardzo spójna, a mój największy zarzut po wersji demo (niezbyt czytelne, pikselowe napisy) naprawiono na premierę, bo w opcjach mamy możliwość ustawienia klasycznych, czytelnych fontów. Bardzo do gustu przypadła mi też muzyka, która również utrzymana jest w retro stylistyce, ale przy tym nie boli w uszy i jest na tyle neutralna, że da się jej słuchać przez dłuższy czas bez najmniejszego problemu i przypływu frustracji. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że nie wszyscy są tak tolerancyjni jak ja i dla niektórych warstwa wizualna będzie zbyt prosta i minimalistyczna.
Loop Hero to jak na razie jedna z największych niespodzianek tego roku obok Valheim. Niepozorna gra stworzona przez nieznane studio, która podbiła Steam. Po spędzeniu z nią ponad 20 godzin nie mam już wątpliwości, że ta popularność i wszystkie pochwały nie wzięły się znikąd i są w pełni zasłużone – to kapitalny, dopracowany, złożony i szalenie wciągający tytuł, od którego trudno się oderwać. I jestem prawie pewien, że jeśli za jakiś czas doczekamy się portu na Switcha czy urządzenia mobilne, to spędzę przy nim kolejnych kilkadziesiąt godzin, bo gameplay wydaje się tu wręcz idealny pod sprzęty przenośne.
Plusy:
+ szalenie wciągający gameplay;
+ bardzo złożona rozgrywka mimo pozornej prostoty;
+ spójna retro oprawa audiowizualna;
+ sporo zawartości.
Minusy:
- oprawa zdecydowanie nie każdego przekona.