Gatunkowe klisze
Przedstawiona tu historia skupia się na tajemniczym zjawisku, które powoduje znikanie pewnych obiektów, miejsc, a nawet ludzi. Szybko okazuje się, że protagonista – młody chłopak o imieniu Kanata – dysponuje mocą, która pozwala mu przywracać to, co zostało „zagubione”, wykorzystując do tego celu związane z daną lokacją wspomnienia. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak zebrać drużynę i wybrać się w podróż, której celem będzie wyjaśnienie, co tak naprawdę stoi za tym fenomenem - po drodze odkrywając jeszcze inne sekrety.Zagraj to jeszcze raz, Sam
Również mechanika rozgrywki jest mocno inspirowana grami sprzed lat. Mamy tutaj do czynienia z walką turową, która wykorzystuje mechanizm ATB (Active Turn Battle) – oznacza to, że ruchy możemy wykonywać po naładowaniu paska. Ciekawym pomysłem okazało się dodanie możliwości poruszania się i celowania naszymi atakami. Pozwala to na stosowanie różnego rodzaju kombinacji – np. atakowanie wielu wrogów jednocześnie lub zadanie ciosu przeciwnikowi przy jednoczesnym ustawieniu się w innym miejscu, które zagwarantuje nam bezpieczeństwo w turze oponenta. Do tego rozwiązania trzeba się przyzwyczaić, jednak po kilkudziesięciu minutach okazuje się to całkiem naturalne, przyjemne i wprowadzające ciekawe urozmaicenie w starciach. W pewnym momencie otrzymujemy dostęp do tzw. Vulcosuits, czyli czegoś na kształt mechów, które zwiększają nasze statystyki i pozwalają nam korzystać ze specjalnych, potężnych umiejętności w trakcie walki. Do ich wykorzystania konieczne są jednak punkty, które odnawiają się w momencie odpoczynku w gospodzie, przez co nie możemy używać ich non stop. Mają one również pewne zastosowania poza pojedynkami – np. do rozłupywania skał, odsłaniając tym samym przedmioty lub ukryte przejścia. Samych walk jest tutaj jednak znacznie mniej niż w przypadku konkurencyjnych gier tego typu. Zdecydowano się tu zrezygnować całkowicie z niewidocznych przeciwników – zamiast tego od razu widzimy gdzie znajdują się wrogowie, ilu ich jest i - jeśli jest taka możliwość – mamy możliwość ich ominięcia. Nie ma tutaj również jakichkolwiek pojedynków na mapie świata – tę możemy przemierzać bez obaw, że nasza eksploracja będzie co chwilę przerywana. Rozgrywka, poza walką, polega na rozmowie z postaciami, przemierzaniu kolejnych lokacji, poszukiwaniu skarbów i przywracaniu „zagubionych” miejsc. Z tym ostatnim wiążą się też artefakty, czyli specjalne budynki, których przywrócenie aktywuje różnego rodzaju efekty. Mogą one powodować np. zwiększenie prędkości poruszania się po mapie świata, szansy na zadanie krytycznych obrażeń lub ujawnienie pasków życia przeciwników.Wygląda i brzmi ładnie, ale...
Oprawa audiowizualna w grze to po prostu solidna, rzemieślnicza robota, jednak zarówno grafika, jak i udźwiękowienie niczym specjalnym się nie wyróżniają. Modele postaci są bardzo proste, zarówno przy eksploracji, jak i w trakcie walk, a trójwymiarowe otoczenie momentami wypada gorzej niż niektóre piękne, dwuwymiarowe tła ze starszych odsłon Final Fantasy. Całość nie razi jednak w oczy i nie przeszkadza w rozgrywce – każdego z bohaterów, przeciwników i postaci niezależnych możemy łatwo rozpoznać, a walki nie są chaotyczne, nawet w momencie odpalania potężniejszych ciosów specjalnych.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj