Love Life to serial od HBO Max zapowiadany jako świeże spojrzenie na drogę od pierwszej miłości do tej ostatniej oraz na to, jak spotykani ludzie wpływają na siebie wzajemnie. Niestety, jak dotychczas nie ma mowy o jakiejkolwiek świeżości, nawet najdelikatniejszym jej powiewie. Sprawdzamy pierwsze trzy odcinki.
Główną bohaterką Love Life jest Darby (Anna Kendrick) - samotna młoda kobieta w Nowym Jorku, z niskopłatną pracą i parą przyjaciół-współlokatorów. Każdy z trzech pierwszych odcinków serialu rozgrywa się na przestrzeni kolejnych (choć nieznacznie tylko się od siebie różniących) etapów życia Darby (studia i najbliższe lata po ich zakończeniu) i skupia się na poszczególnych relacjach, jakie nawiązała z mężczyznami (tytuł każdego z epizodów odnosi się do imion kolejnych facetów). Bohaterka wciąż poszukuje, zachęcana przez nieco bardziej ustabilizowanych znajomych - wypatruje miłości, błądząc po omacku w labiryncie nieodpowiednich dla niej osób i bezwartościowych randek, co przecież nie jest niczym niezwykłym. Problem polega na tym, że serial przez półtorej godziny pierwszych odcinków nie zapowiada nic więcej poza oczywistym, niezbyt świeżym wnioskiem - osoba, której Darby poszukuje, to ona sama, i to siebie samą musi odnaleźć i zrozumieć. Jakżeby inaczej...
Love Life składa się z, cytując, niezliczonych nieudanych prób nawiązania połączenia. A jednak w ramach studium przypadku serial nie serwuje nam zupełnie nic choć odrobinę niewyeksplorowanego - kolejni mężczyźni w życiu bohaterki to wyświechtane, powierzchownie zarysowane charaktery, które widzieliśmy już wielokrotnie, a finał relacji z nimi przewidzimy już po kilku minutach. Darby to bohaterka bardzo znajoma, mająca odzwierciedlać bliską nam everyday girl, w rzeczywistości jednak wcale nią nie będąc, wzorem innych bohaterów podobnych komedii, nakręcając spiralę absurdalnych wpadek i pomyłek swoim niezręcznym (nieraz w stopniu zanadto niewiarygodnym) zachowaniem i odzierając się z jakiejkolwiek przekonującej przeciętności (polecam szkołę Aziza Ansariego ze Specjalisty od Niczego). Nie można mieć o to żalu do Kendrick, która w ramach tak napisanej postaci robi, co może - i jak zwykle trudno oderwać od niej wzrok. Jest zabawna w ten wrażliwy, ale i hipnotyzujący sposób.
Serial w istocie najlepszy jest wtedy, gdy pokazuje, jak nieromantyczne relacje Darby wpływają na jej podejście do miłosnych poszukiwań. Szkoda, że najmocniejszą stroną romantycznej produkcji są wszystkie elementy z miłością niezwiązane. A jednak twórcom udaje się spełnić jedną z obietnic, gdy zapowiadają poruszenie kwestii: (...)w jaki sposób ludzie, których spotykamy wpływają na to, jacy jesteśmy, kiedy decydujemy się zostać z kimś na zawsze. To naprawdę sprawia, że mimo sporej dozy wtórności serial, mimo wszystko, ogląda się całkiem przyjemnie. Kilka ciekawych tropów pobłyskuje delikatnie w szarej mgle przeciętności - warto sprawdzić, czy aby przypadkiem nie uda im się jej rozwiać.