Ludzie i bogowie w pierwszych dwóch odcinkach nie zaskakują fabularnie, bo proponują widzom dokładnie to, czego można oczekiwać. Obserwujemy walkę żołnierzy podziemia z nazistowskim okupantem. Jednak gdy przyjrzymy się szczegółom, zaczynają pojawiać się różnice. Onyx i Dager, czyli główni bohaterowie tej historii, nie są młodymi, niedoświadczonymi ludźmi szukającymi miłości, tak jak postaci z Czasu honoru czy Wojennych dziewczyn (a przynajmniej takie wrażenie można było odnieść w tamtych serialach). Mamy do czynienia z byłymi żołnierzami, którzy stają się częścią oddziału likwidującego wrogów narodu, czyli innymi słowy są egzekutorami decyzji podziemnego sądu. A do tego obaj są kompletnymi przeciwieństwami: jeden służbista, drugi buntownik. Na razie są to zaledwie zarysowane detale, które jeszcze na tym etapie nie kształtują bohaterów z krwi i kości, ale niestety jedynie oczekiwane stereotypy. Obaj potrzebują więcej charakteru, emocji i czasu, aby stali się po prostu ciekawsi. Problematyczne jest to, że historia nie działa najlepiej pod kątem budowy czarnych charakterów. Pierwsze odcinki pokazują standardowo Niemców jako zło wcielone: barbarzyńców, brutali, którzy bez mrugnięcia okiem mogą kogoś zamknąć na Pawiaku lub zastrzelić. Brakuje tu jednak złoczyńcy osobowego, bo mamy jedynie bezimiennych Niemców, którzy postępują karygodnie i mamy nie mieć złudzeń, jaką rolę będą odgrywać w tej historii. Nie ma tu miejsca na dylematy, niejednoznaczność czy subtelność. Walka dobra ze złem ukazana w dość binarny sposób i niestety historia na tym cierpi. Lepiej się odbiera opowieść, gdy jest w niej stawka i określona personifikacja zła niż po prostu masa złych Niemców.
fot. TVP
+14 więcej
Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale to, co wyróżnia ten serial to... sposób jego realizacji. Jakościowo to stoi na polskim kinowym poziomie, zostawiając lata świetlne w tyle brak budżetu i sztuczność poprzedników. Nie ma się wrażenia oglądania teatru telewizji przez statyczność obrazu i brak jakiejś twórczej kreatywności. Tutaj tego jest więcej niż w jakimkolwiek serialu TVP. Jest to zasługa Arkadiusza Tomiaka, operatora, który pracował przy takich filmach jak Karbala czy Człowiek z magicznym pudełkiem. Jego współpraca z reżyserem tego drugiego filmu, Bodo Koxem, jest tutaj kontynuowana, bo ten filmowiec stoi za kamerą serialu, co z uwagi na jego powiązanie z kinem artystycznym też może być zaskoczeniem. Efektem tej mieszanki są kadry tętniące życiem i jakością. Często nietypowe ujęcia kamery oraz dość specyficzne pomysły nadają temu nietypowego sznytu, jakiego trudno byłoby oczekiwać od serialu TVP, który raczej w formie realizacji zawsze produkował rzeczy bardziej tradycyjne. To sprawia, że nawet, jak dochodzi do jakichś scen akcji, choćby łapanki na rynku, mamy długie ujęcia, które ładnie ukazują chaos, pomysł i budują jakiejś emocje. Przez pierwsze dwa odcinki można uznać to za mocny atut, bo dzięki temu serial Ludzie i bogowie ogląda się nadspodziewanie dobrze, ponieważ nie ma się uczucia zgrzytu, gdy dochodzi do jakichś scen wymagających akcji. Twórcy też starają się pokazać żołnierzy podziemia w sposób bardziej rozbudowany. Są momenty, które mogą sugerować (a być może z czasem to się rozwinie), że nie oglądamy ideałów. Gdy Dager podejmuje decyzję o zabijaniu Niemców bez rozkazu, pojawia się dylemat moralny, bo sąd podziemny chce go skazać na karę śmierci za niesubordynację. To ma potencjał na to, by bohaterowie byli bardziej ludzcy i przede wszystkim prawdziwsi. Ludzie i bogowie to zaskoczenie, bo pierwsze dwa odcinki mają więcej jakości realizacyjnej niż Wojenne dziewczyny kiedykolwiek. Na razie scenariuszowo nie wszystko gra, postacie są za bardzo stereotypowe, a historia jest odtwórcza, ale trudno odmówić temu potencjału. Być może te kwestie zostaną rozwinięte w kolejnych odcinkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj