Czasy, w których komiksowi złoczyńcy byli przedstawiani wyłącznie w czarnych barwach, a superbohaterowie byli bez skazy, odeszły już w niepamięć. Obecnie scenarzyści skłaniają się bardziej ku relatywizmowi i przedstawianiu obu stron w odcieniach szarości… a nawet próbują odwrócić bieguny, co doskonale pokazuje album Luthor. Brian Azzarello jest jednym z najciekawszych scenarzystów tworzących DC Comics (głównie dla ich imprintu Vertigo) – w zasadzie każdy album jego autorstwa jest wart uwagi. Tym razem kreuje historię z punktu widzenia Lexa Luthora, miliardera z Metropolis, jednego z najstarszych i najbardziej zawziętych wrogów Supermana. Obraz wyłaniający się z historii jest niejednoznaczny, ale jednocześnie przejmujący; to obraz człowieka walczącego o ideały, który jednocześnie zdaje sobie sprawę, że stoi na straconej pozycji. Jak wiadomo, Luthor nie dysponuje żadnymi nadnaturalnymi mocami, więc zmuszony jest do walczenia z Supermanem za pomocą sprytu, spisków i technologii. Taki zestaw atrybutów świetnie zostaje wykorzystany w makiawelistycznym planie nakreślonym w tym albumie. Czytelnik powoli, strona po stronie odkrywa kolejne warstwy intrygi wymierzonej w Człowieka ze Stali, ale jej finałowa forma i cel pozostają zakryte niemalże do ostatnich stron. Dzięki temu nieraz można dać się zaskoczyć kierunkowi, jaki obrała fabuła. Także finał jest przez to mocniejszy, bardziej wyrazisty i zapadający w pamięć.
Źródło: Egmont
Historia odgrywa w Luthorze znaczącą rolę, ale jego siłą przede wszystkim są postacie: ich charakterystyka i wyłaniający się z niej dualizm. Ma on wiele przejawów, ale żaden nie przebiega po granicy dobra i zła, czerni i bieli. Chociażby tytułowy bohater zdolny jest posunąć się do najstraszniejszych zbrodni, by osiągnąć cel; jednocześnie jest w stanie poświęcić to, co najcenniejsze, w imię większego – w swoim mniemaniu – dobra. Mieszają się w nim wszystkie, nawet skrajne cechy ludzkości. Dla kontrastu Superman zostaje w Luthorze sprowadzony do roli nadnaturalnej siły – nie ma w nim nic z Clarka Kenta czy po prostu człowieka. Jest raczej zjawiskiem porównywalnym z siłami przyrody, z którymi nie można walczyć, ale można przynajmniej próbować im zapobiegać lub minimalizować wyrządzane przez nie szkody. Podkreślają to też świetne rysunki (strona graficzna stoi na równie wysokim poziomie co scenariusz) Lee Bermejo, które nadają Supermanowi nieludzki wygląd - jakby tylko przywdziewał maskę, podszywał się pod człowieka. Tak plastyczne przedstawienie postaci umożliwia granie na emocjach czytelnika i rozgrywanie jego dylematów. Czy Superman faktycznie jest zagrożeniem dla rozwoju ludzkości? Czy należy trzymać kciuki za powodzenie planu Luthora (wszak stoi on po naszej stronie, ale jednocześnie jest amoralny)? A może należy go potępiać? Azzarello dostarcza argumentów na poparcie lub obalenie obu tych stanowisk. Luthor jest komiksem niejednoznacznym, pełnym odcieni szarości. Bardzo dobrze napisany i narysowany, pozostaje w pamięci po skończonej lekturze. Oby ukazywało się więcej takich albumów redefiniujących klasyczne schematy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj