Madam Secretary ma sporo szczęścia, że trafiło jej się miejsce w niedzielnej ramówce. W ostatnich latach CBS nie miało zbyt wygórowanych wymagań dla seriali emitowanych w tym bloku prime time. Cały czas znajduje się tam godzinka dla rewelacyjnej i kochanej przez krytyków Żony idealnej, choć wyniki oglądalności pozostawiają wiele do życzenia. Przeniesiono tam również CSI: Las Vegas, prawdziwego weterana, którego baza wiernych fanów spokojnie pozwoli tej produkcji jeszcze kilka lat utrzymać się na antenie. Niedziela to w gruncie rzeczy wieczór dla telewizyjnych koneserów – jest wyśmienity serial prawniczy i jest prekursor współczesnych procedurali (zresztą nadal w dobrej formie), a do tego grona aspiruje nowe telewizyjne political fiction, które chce być takie jak The West Wing, jednak na razie nie bardzo mu to wychodzi.

Madam Secretary to aktualnie serial skierowany do widzów bardzo naiwnych. Zdaję sobie sprawę, iż jest to zapewne efekt zupełnie niezamierzony, ale brakuje w tym świecie jakichś skaz, takiego telewizyjnego brudu. I nie piszę tu o pewnych wyznacznikach produkcji kablowych. Nie chodzi mi o to, że nie ma przekleństw, nagości czy nadmiernej przemocy – serial po prostu opiera się na postaci zbyt perfekcyjnej, a przez to mało wiarygodnej. Tea Leoni jest w swojej roli świetna, to zdecydowanie najmocniejszy punkt nowości CBS, ale jej Elizabeth McCord to idealna matka, żona, polityk, a nawet golfistka. Bohaterka nie ma wad, co sprawia, że choć trudno jej nie lubić i jej nie kibicować, nie zmienia to faktu, że cały koncept protagonistki jest płytki i uproszczony.

[video-browser playlist="633214" suggest=""]

Madam Secretary musi dążyć do takiego wykorzystywania potencjału swoich aktorów, jak robił to niegdyś The West Wing i robi obecnie The Good Wife. Szczególnie ta druga pozycja powinna służyć jako przykład do naśladowania, bo pokazuje, jak serial, którego tytuł sugeruje skupienie się przede wszystkim na perypetiach głównej postaci, może przeistoczyć się w prawdziwe ensemble drama z krwi i kości. Dlatego mając w obsadzie takie nazwiska jak Daly, Carradine czy Ivanek, trzeba postarać się stworzyć dla nich role wielowymiarowe i bardziej wyraziste. Na razie są one wybitnie papierowe i mało interesujące.

Serial CBS próbuje również w pewnych aspektach naśladować Homeland. W obu dotychczasowych odcinkach "sprawy tygodnia" umiejscowiono na Bliskim Wschodzie, a McCord (blondynka z przeszłością w CIA) musiała uratować sytuację. Niestety wszystko to oparte jest na przewidywalnych i oklepanych kliszach, które bardzo dobrze znamy i nic nie mogło nas tu zaskoczyć. Pomysł z inspiracją fabuły odcinka wydarzeniami z Benghazi był obiecujący, ale ostatecznie mocno zmarnowany. Być może na przestrzeni sezonu scenarzystom pójdzie lepiej z tajemniczą konspiracją, za którą rzekomo kryje się zamach na poprzedniego Sekretarza Stanu i przyjaciela Liz. W tym wątku jednak kolejna wpadka, bo został on w 2. odcinku ledwo wspomniany, a całą masę czasu poświęcono historii najstarszej córki głównej bohaterki, co wyszło oczywiście bardzo przeciętnie.

Zobacz również: "The Affair" - czołówka nowego serialu

Madam Secretary posiada wiele niedoskonałości, ale na serial składają się elementy, które w odpowiedniej konfiguracji mogą niedługo zaskoczyć i zacząć dobrze funkcjonować. Przed twórcami jeszcze sporo pracy, ale wierzę, że mogą wyprowadzić serial na prostą i sprawić, że będzie to pozycja warta uwagi. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj