Magia kłamstwa” („Lie to Me”) po bardzo dobrym pierwszym sezonie w 2009 roku dostała zielone światło na produkcję drugiego. Początkowo miał on mieć tylko 13 odcinków, ale stacja Fox zdecydowała się zamówić kolejne 9, aby skompletować pełny sezon. I nie ma co się dziwić - serial wciąga. Trudno oderwać wzrok od ekranu, ponieważ sami próbujemy odczytywać z twarzy, gestów i głosu kłamstwa osób zamieszanych w rozmaite sprawy - tak jak to robi główny bohater, Cal Lightman. Jego zespół niezłomnie pomaga mu w dochodzeniu prawdy, mimo że w tym sezonie jego firma przechodzi kryzys finansowy. Najjaśniejszą postacią serialu jest Cal Lightman, w którego wciela się kapitalny Tim Roth. Należy on do grupy utalentowanych aktorów spoza USA, którzy otrzymali angaż w amerykańskich serialach i zyskali dzięki nim ogromną popularność na całym świecie. Do tej grupy można zaliczyć m.in. Hugh Lauriego („Dr House”), Simona Bakera („Mentalista”), Andrew Lincolna („Żywe trupy”) czy Annę Torv („Fringe”). Ale co ciekawe, tylko Roth nie musiał ukrywać swojego obcego akcentu. Trudno nie odnieść wrażenia, że Cal Lightman ma kilka wspólnych cech z doktorem House'em – jest błyskotliwy, przenikliwy i gruboskórny. Ale w odróżnieniu od słynnego doktora Roth dodaje do swojej postaci jeszcze trochę nonszalancji oraz sarkastycznego żartu i to połączenie świetnie sprawdza się w serialu. Lightman nie jest też antypatycznym egocentrykiem - to czuły i kochający ojciec. Hayley McFarland, która gra Emily, córkę Lightmana, i Tim Roth tworzą znakomitą parę aktorską. Widać na ekranie, że ta dwójka świetnie się rozumie, a ich wspólne sceny są niewymuszone i naturalne. Nie ma w nich fałszu, który czasami zdarza się między nim a Kelli Williams, grającą dr Gillian Foster. Ona z kolei stanowi trzecią podporę tego serialu. Niestety cała reszta obsady w drugim sezonie została sprowadzona do ładnie prezentującego się tła. O ile postać Torres (Monica Raymund) co jakiś czas ma swoje pięć minut, to Eli Loker (Brendan Hines) został zepchnięty na trzeci plan. Niespodziewanie nawet agent Ben Reynolds (Mekhi Phifer) odgrywa większą rolę niż wspomniany Loker. [video-browser playlist="652859" suggest=""] Drugi sezon „Magii kłamstwa” w porównaniu do pierwszego prezentuje się nieco słabiej. Po pierwszych odcinkach, w których zespół Lightmana rozwiązuje równolegle dwie sprawy, w dalszej części na główny plan wysuwa się Tim Roth i jego geniusz. Wykrywanie kłamstw powszednieje, przez co twórcy zaczęli wymyślać naciągane i niezbyt zrozumiałe historie. Ponadto sięgają po retrospekcje lub koncentrują się na jednym bohaterze – co akurat zawsze wychodzi na dobre. Jednak gołym okiem widać, że zabrakło pomysłu na wątek główny. Nie ma żadnego punktu zaczepienia dla Lightmana, który można by rozwinąć i doprowadzić do kulminacji w ostatnim odcinku sezonu. Pojawiają się drobne wątki poboczne, ale nie mają żadnego większego wpływu na głównego bohatera czy resztę postaci. Serial oglądamy tylko dla kolejnej sprawy, co po jakimś czasie prowadzi do znużenia, szczególnie że odcinki prezentują raczej przeciętny poziom. Drugi sezon cierpi na brak epizodów angażujących emocjonalnie czy prowokujących do dyskusji. Można wskazać dwa lub trzy odcinki, które zapadają w pamięć (np. ten z gościnną rolą Jasona Dohringa, znanego z “Weroniki Mars”), a to jak na pełny sezon jest niestety za mało. A co oferuje polskie wydanie DVD "Magii kłamstwa"? Absolutnie nic. Nie uświadczymy tu ani minuty dodatków, żadnej książeczki czy gadżetu. Skandalem jest brak opcji wyboru polskich napisów (są tylko angielskie) - możemy włączyć tylko polskiego lektora. Jest to bolesne, ponieważ Tim Roth ma wyjątkowy akcent, którego świetnie się słucha, ale całą przyjemność psuje lektor. Szczytem rozczarowania jest błąd w nazwisku głównego bohatera w opisie na odwrocie opakowania (zamiast Lightman jest Ligman). W dobie DVD napakowanych dodatkami i oryginalnych niekiedy opakowań, które mają skusić do legalnego zakupu i wielokrotnego powracania do serialu, takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Szczególnie kiedy przypomnimy sobie, że od wydania w Polsce pierwszego sezonu minęły trzy lata. I na to tyle czekaliśmy? Czytaj również: „Grand Budapest Hotel” i „Detektyw” wśród zwycięzców nagród Gildii Scenarzystów Podsumowując, „Magia kłamstwa” w drugiej serii przestała zaskakiwać i nie intryguje aż tak jak w pierwszym sezonie. Twórcy postanowili skupić się tylko na wykrywaniu kłamstw przez nieomylnego Cala Lightmana. Na szczęście wciąż jest to fascynujący proces odkrywania nieprawdy u innych, który wciąga. Nieraz sami przyłapiemy się na wnikliwym analizowaniu twarzy znajomych, prawdopodobnie jeszcze przy tym przekrzywiając w charakterystyczny sposób głowę. Szkoda, że na niższą ocenę wpływają niedociągnięcia wydania DVD, bo aż się prosi o wywiady z aktorami i twórcami, którzy mogliby uchylić rąbka tajemnicy z dziedziny behawioryzmu i ogółem z psychologii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj