La pintora de estrellas (La pintora de estrellas) pióra Hiszpanki Amelii Noguery (której jest to druga powieść wydana na papierze, a pierwsza przetłumaczona na język polski) opowiada historię pewnej rodziny w przekroju czterech pokoleń. Współczesność poznajemy z punktu widzenia młodej kobiety, Violety, oraz jej dziadka, Diega, którzy wyruszają w podróż do miasteczka z młodości mężczyzny, gdzie czekają na niego niekoniecznie pozytywne wspomnienia, zaś na nią wielka rodzinna tajemnica. Równocześnie prowadzona jest narracja z okolic drugiej wojny światowej, gdy trójka młodych przyjaciół, Elisa, Diego i Martín, uciekając przed rodzącą się w Hiszpanii wojną domową, trafiają do Paryża, nie przeczuwając, że i w tym miejscu nie są bezpieczni. Malarka gwiazd jest napisana językiem… specyficznym, zakrawającym na zwykłe grafomaństwo. Pełna jest męczących, wielolinijkowych sentencji, z mnóstwem pełnych wyliczeń i porównań, które obejmują kilka wątków (chyba rekordowe zajmuje dziewięć linijek tekstu). Nie sposób się nie zgubić. Te monumentalne zdania kreślone przez Noguerę wydają się bardziej strumieniem myśli, często nic nie wnoszącym do książki, a który, jak przypuszczam, ma nadawać jej poetycki klimat. Nie nadaje. Podobnie się ma z wyszukanymi, a wręcz wydumanymi metaforami, które piętrzą się tak bardzo, że tracą swoją pierwotną funkcję (moim faworytem jest „sprawiedliwość efemeryczna jak sorbet cytrynowy”, choć to tylko jedna z wielu perełek). Styl Noguery jest męczący, chaotyczny i pełen bezsensownych zabiegów stylistycznych. Jeśli po trzydziestu stronach stwierdzisz, że takie pisanie kompletnie ci nie pasuje, nie czytaj dalej, bo naprawdę nie warto jest się męczyć.
Źródło: Rebis
Mocno oryginalny język odstrasza od naprawdę mądrze ułożonej i przemyślanej fabuły Malarki gwiazd, która obejmuje wiele różnorodnych wątków, jest interesująca i zawiera sporo solidnie zbudowanych postaci, chociaż czasem za bardzo jest widoczne to, których bohaterów autorka darzy sympatią, a których stworzyła jedynie po to, aby grali role klasycznych złoczyńców; byłoby idealnie, gdyby tym drugim poświęciła więcej miejsca. Pod koniec powieści fabuła robi się jednak zbyt melodramatyczna i telenowelowata, trochę psując poczucie wiarygodności historii. Malarka gwiazd to książka zabita przedziwnym, denerwującym językiem, który przysłania wszystkie pozytywne elementy, zostawiając po lekturze wrażenie bardzo negatywne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj