W Małym Zgonie Juliusz Machulski powraca do kryminalnej komedii pomyłek, co znamy choćby z jego kultowej produkcji Kiler. Otóż tutaj mamy postacie Marka i Ryszarda. Pierwszy z nich jest bezwzględnym biznesmenem, który pracował dla czeskiego kartelu narkotykowego. Jednak po wpadce postanowił zostać świadkiem koronnym i zeznawać przeciwko "kolegom" po fachu. Drugi to raczej spokojny dyrektor więzienia dla kobiet, którego słabością jest pociąg do hazardu, konkretnie do pokera. Gdy panom grunt zacznie palić się pod nogami, ich losy nieoczekiwanie się ze sobą połączą, doprowadzając do przedziwnych sytuacji.  Ten serial na pierwszy rzut oka ma wszystko, co powinno dać mu ogromny sukces. Zdolnych młodych twórców i doświadczonego Machulskiego za sterami, ciekawy pomysł wyjściowy i naprawdę świetną obsadę aktorską. I rzeczywiście początek tej historii, gdy twórcy zarysowują nam intrygę, wypada całkiem nieźle. Ukazują nam dwa całkiem odmienne światy, z których pochodzą nasi bohaterowie, identyczni fizycznie, jednak kompletnie inni mentalnie. Piotr Grabowski tutaj sobie naprawdę radzi z tą podwójną rolą i każdej ze swoich postaci potrafi nadać odpowiednią paletę cech charakterystycznych, bez jakiegoś przechodzenia w skrajności. Patrząc na jego grę, naprawdę można uwierzyć, że ogląda się kompletnie dwóch różnych bohaterów, czyli trochę pierdołowatego Rysia i bezkompromisowego, wiedzącego, czego chce Marka.  Jednak im dalej w las, tym intryga za bardzo się rozwleka, wchodzi sporo nowych wątków, większość z nich kompletnie niepotrzebna, miejscami również bardzo siada tempo narracji. Nie ma tutaj odpowiedniego balansu między elementami fabuły dotyczącymi głównych bohaterów. Twórcy w pewnym momencie bardziej skłaniają się w kierunku Marka, znacznie ciekawszego charakterologicznie, nie pozostawiając pola dla aspektu Rysia w historii. Do tego dochodzi problem skrajnie przerysowanych w wielu wypadkach opartych na stereotypach innych postaci, które zobaczymy w produkcji. Mamy zatem wiecznie wkurzoną idealistkę, agentkę (Julia Wyszyńska robi, co może w tej roli, ale za bardzo skrypt jej na to nie pozwala), dwóch bezwzględnych gangsterów, z czego jeden pragnie kariery politycznej i osiłków, którzy odwalają brudną robotę za swoich szefów. Domyślam się, że w zamyśle to przerysowanie miało tutaj wystąpić, ale jego poziom trochę przerósł moje poczucie estetyki, przez co bardzo często ta paleta barwnych (a raczej przebarwionych) postaci przeszkadzała mi w cieszeniu się seansem. Wspominałem o kilku niepotrzebnych wątkach w tej produkcji. Z nich wszystkich najbardziej niepasującym do całości w pierwszych dwóch odcinkach jest ten dotyczący postaci granej przez Jacka Komana. W tym wypadku czułem się, jakbym oglądał kompletnie inny serial, który przypadkiem trafił do tej historii. Sam pomysł na ten wątek wydaje mi się, zaznaczam, póki co bardzo przesadzony. Już w tej produkcji i tak mamy naprawdę masę wątków pobocznych, które okalają główną oś fabuły, dlatego ten dotyczący myśliwego, jego wnuczki i zemsty stanowi już taki wysilony przesyt. Do tego, gdy nasi bohaterowie zaczynają wchodzić na wojenną ścieżkę i twórcom załącza się motyw a la John Wick, to już jak dla mnie za dużo. Być może twórcy w kolejnych odcinkach podejdą do tego wątku z zupełnie nowej, świeżej strony, jednak w tym momencie jest to jedno z najsłabszych ogniw projektu. Mały Zgon to serial z dużym potencjałem na bycie naprawdę bardzo dobrą produkcją. Niestety w pierwszych odcinkach nie jest on wykorzystywany w pełni. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo projekt ma wszystko, aby zachwycić widza. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj