Manifest ma spore problemy w budowie wątków osobistych bohaterów. To tutaj nacisk kładziony jest na sztampę oczywistości, kiepskie zwroty akcji i irytujące zachowania. Tyczy się to wątku Michaeli i jej nudnego romansu z Jaredem, który w tych odcinkach przeszedł do okropnego trójkąta miłosnego. Pomijam już fakt, że trudno sympatyzować z Jaredem i jego decyzją uwłaczającą jego obecnej żonie, ale po prostu sam wątek jest tutaj zbyteczną komplikacją. Na plus decyzja Michaeli z 11. odcinka, która odcina się całkowicie od tematu i mam nadzieję, że pójdzie on w zapomnienie. Niestety jednak podobny wątek mamy u Bena, który również nie przekonuje, nie ma ładunku emocjonalnego i jest trochę ckliwym wypełniaczem czasu. Teoretycznie mieliśmy dostać ludzkie problemy, ale one nie mają jakiejś autentyczności w sobie, aby te emocje były budowane, obecne i trafiały do widza. Wątek Autumn, czyli oczywistego szpiega w szeregach pasażerów, jest najsłabszy. 10. odcinek przynajmniej wskazuje na jej przemianę i rozwój w ciekawym kierunku. Rozmowy pasażerów o wspólnym działaniu dawały wrażenie zjednoczenia. Tylko szybko wszystko wraca do korzeni i buduje dość negatywne odczucia. Szkoda, że twórcy nie chcą wyjaśnić, co tak naprawdę motywuje tę postać do godzenia się na bycie szpiegiem, bo tak ona dużo traci i mota się bez większego sensu. Do tego jej zachowanie jest tak podejrzane, że sceny z jej udziałem robią się śmieszne. A szkoda. W końcu dostajemy jakieś informacje na temat tego, co jest najciekawsze w serialu Manifest. Intryga, tajemnica i tropy prowadzące do spisków napędzają tę fabułę i nadają jej atrakcyjność. Dowiadujemy się o jakiejś organizacji rządowej dowodzonej przez panią major i o tym, że Cal okazuje się najważniejszy z nich wszystkich. Cały sezon dawał jasno do zrozumienia, że jego łączność z mocą jest największa, więc nie jest to szczególne zaskoczenie. Ciekawiej jest w 11. odcinku, gdzie w wątku pilota dostajemy w końcu obraz całej katastrofy i sugestię wyjaśnienia. Piszę "sugestię", ponieważ w tego typu serialach to, co widzimy na pierwszy rzut oka, może być zupełnie czymś innym. Dziwne zjawisko naturalne miałoby odpowiadać za podróż w czasie? Jakoś w to wątpię, więc na pewno jest w tym coś więcej, niż teraz się dowiedzieliśmy. Ważne jest, że w końcu nasza ciekawość jest pobudzana. Dostajemy drobne elementy układanki, które niewątpliwie będą budować cały obraz w przyszłości. Tego typu odcinków musi być więcej. Zagadką jest dla mnie scena wlotu kapitana w burzę wraz z Fioną. Władzę mówią, że ich zestrzelili, ale... zauważcie dwie rzeczy. Po pierwsze zanim zobaczyliśmy wybuch, osoby w kokpicie ujrzały mocne światło, jak wtedy przy skoku w czasie. Po drugie - w wiadomościach mówili, że nie mogą znaleźć wraku. Coś czuję, że to wydarzenie było ważne, ale zarazem może być ryzykowne, bo odtworzenie tego, co tam zaszło, może obedrzeć fabułę z mistycznej aury i klimatu. W tym wszystkim zastawia mnie jedna z pierwszych scen z samolotu z Calem, który widział jasne światło z boku chyba przed tym, jak dostrzegł je pilot i jego towarzysz. Wszystkie znaki wskazują, że tu może być coś więcej na rzeczy. Manifest potrafił zaciekawić, ale zarazem nadal jest to serial nierówny przez przeciętne wątki obyczajowe. Wprowadzenie teorii spiskowych i konspiracji jest o tyle ryzykowne, że łatwo wpaść tu w scenariuszowe bagno, z którego serial może się już nie wywlec. Na razie jest poprawnie z potencjałem na więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj