Manifest powoli się rozkręca, cały czas racząc nas nowymi informacjami i wciągając tajemnicami. Oba odcinki robią to coraz lepiej, wykorzystując zagrania proste, ale całkiem skuteczne. Wątek pasażera na gapę z 4. odcinka pokazuje, że twórcy cały czas mają jakieś asy w rękawie i powoli odkrywają swoje karty. Nie chcą tego przyspieszać, by utrzymać zaangażowanie widza kolejnymi nowinkami. To naprawdę działa zaskakująco dobrze, bo tego typu prowadzenie fabuły potraf wciągnąć na tyle, by widz chciał poznać odpowiedzi. Podobnie jak kiedyś miało to miejsce w serialu Lost. Choć nie jest idealnie, to ten aspekt zdecydowanie na plus. Wątek pasażera na gapę służy jako pretekst do rozwoju wątku głównego, czyli tej dziwnej mocy, która każe bohaterom wykonywać różne czynności. Oba odcinki pokazują, że na to też jest pomysł, by pokazać to w ciekawszej formie. W 4. odcinku nie jest to już tylko wewnętrzny głos, ale dziwna postać kamiennego anioła, którego widzą postacie. To w zupełnie innym stylu napędza fabułę, niż w pierwszych odcinkach. W 5. natomiast to w ogóle nie jest głos, ale bardziej przeczucie w osobie Cala. To dzieciak wydaje się kluczem do rozwiązania zagadki, która dzięki cliffhangerowi nabiera nowej mocy. Jako że on jedyny widział dziwne, jasne światło, które ich "porwało", jego moce wydają się działać na innej zasadzie. Ten intrygujący motyw z hasłem odcinka: wszystko jest powiązane nie dal żadnej odpowiedzi, ale pytań jest ogrom. Trudno tak naprawdę spekulować, czy mówimy o kosmitach, eksperymencie czy boskiej interwencji. To ostatnie pasowałoby najbardziej z uwagi na pewne nawiązania do religii poruszane w kilku odcinkach. Przyznam, że własnie ten motyw sprawia, że chce oglądać dalej ten serial. Nie zachęcają wątki obyczajowe, których jest ogrom, z uwagi na to, w jakiej sytuacji znaleźli się bohaterowie. Najwięcej dramatu jest u Stone'ów, których życie rodzinne nie może wrócić do normy, a relacja Bena z Olive nigdy już nie będzie taka sama. Pojawienie się w tym równaniu sympatycznego Danny'ego nadaje temu wyrazu tragedii, niemożliwej do ogarnięcia dla każdego człowieka. Można zadać sobie pytanie, co zrobilibyśmy w takiej sytuacji? Niby w tym wątku wszystko ma swoje miejsce, sens, ale pod względem emocjonalnym kompletnie mnie to nie rusza. Gorzej natomiast wygląda to u Mikayli, której przygody to mdły wątek niespełnionej miłości. Jeszcze gorzej to wygląda w kwestii jej relacji z ojcem, który w haniebny sposób radzi córce, by odbiła męża najlepszej przyjaciółce. Nieciekawe i nudne. Pozostałe postacie tak naprawdę są tłem lub środkiem opowieści dla Stone'ów. Nie ma już wątpliwości, kto jest głównym graczem w tej historii. Choć Ben i jego rodzina to interesujący aspekt fabuły, to jednak Mikayla jest niewykorzystana. Często jej wątek jest po prostu nudnym zapychaczem. Coś, co można, a nawet trzeba poprawić w kolejnych odcinkach. Manifest wciąga i zdecydowanie mogę zaliczyć ten serial do lepszych nowości sezonu 2018/2019. Potrafi zaciekawić i zaangażować, tak jak trzeba.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj