Marco Polo to ostatnio jeden z lepszych przygodowo-historycznych seriali. Poza intrygami i widowiskowymi walkami produkcja Netflixa oferuje poznanie fascynującej kultury azjatyckiej.
Przez pierwsze odcinki to właśnie możliwość zaznajomienia się z obcymi zwyczajami stanowi największy atut serialu. Oglądanie poczynań głównego bohatera, starającego się odnaleźć w innym, początkowo niezrozumiałym dla niego świecie, dostarcza niesamowitych wrażeń. Można podzielać jego zagubienie (czy nawet momentami oszołomienie) i wraz z nim odkrywać kolejne interesujące fakty. Osobiście byłem oczarowany praktycznie każdym aspektem życia Marco Polo w Chinach. Żałuję, że z czasem twórcy podążyli w trochę innym kierunku – szybszej akcji i ukazania wojennych działań kosztem kulturowego zapoznania.
W serialu mamy do czynienia z rozwijającym się bohaterem, który w celu wkupienia się w łaski mongolskiego władcy musi wiele się nauczyć. Łatwo kibicuje mu się w zdobywaniu przychylności innych, co przychodzi stopniowo. W tej kwestii produkcja jest realistyczna. Marco Polo musi mierzyć się z nieufnością bądź zazdrością, ale przede wszystkim z własną niewiedzą na temat azjatyckiej kultury. W sumie można uznać, że to dość prosta postać – układająca sobie życie w obcym miejscu, gdzie znajduje miłość (niekoniecznie możliwą do spełnienia i obowiązkowo od pierwszego wejrzenia) oraz cel. Jednak uznaję to za atut, bo bardziej skomplikowany bohater nie jest potrzebny. W niektórych momentach można nawet utożsamiać się z nim – ja przynajmniej tak miałem, bo podzielałem wiele uczuć protagonisty.
Fabuła serialu składa się także z intryg, co rodzi porównania do
Gry o tron. Odkrywanie sekretów dwulicowych postaci, bezwzględna walka o władzę oraz spotkania dyplomatyczne tworzą atrakcyjną otoczkę. W późniejszym czasie historia staje się trochę zbyt oczywista i twórcy zmieniają to dopiero końcowym cliffhangerem – raczej udanym, skoro żałowałem, że będę musiał czekać na ciąg dalszy przygód Włocha. Niemniej udzielił mi się spadek zaangażowania w końcówce pierwszego sezonu. Występują też odważniejsze sceny – kolejne podobieństwo do hitu HBO. Będę jednak bronił
Marco Polo, który podoba mi się bardziej. Oczywiście nie posiada tak zaskakującego i wielowątkowego scenariusza jak pierwsze sezony
Gry o tron, ale ma swój urok, a każdy aspekt produkcji został dobrze przemyślany. Te ostrzejsze momenty dodają przecież odrobiny pikanterii i czynią świat wyrazistszym, wiarygodniejszym. Udanie komponują się w rozrywkową konwencję.
No url
Świetnie wypada realizacja
Marco Polo od strony technicznej. Widać, że budżet był duży, dzięki czemu sceny prezentują się spektakularnie. W ten sposób jeszcze łatwiej widz może wsiąknąć w egzotyczny klimat Wschodu – właśnie poprzez podziwianie szeregu drobiazgów, takich jak kostiumy czy scenografia. Zresztą atmosfera daje o sobie znać już podczas oglądania intra, które nie tylko posiada wspaniale nastrajającą do historii muzykę, ale odpowiedni do niej rysunek.
Wielbiciele sztuk walki powinni być usatysfakcjonowani starciami w
Marco Polo. Niekoniecznie są one realistyczne, ale za to wypadają efektownie i emocjonująco – także ze względu na różne style stosowane przez walczących. To też składa się na orientalizm miejsca akcji. Jeśli chodzi o postacie, mamy do czynienia ze zróżnicowanymi sylwetkami. Najbardziej zapadają w pamięć silne osobowości, takie jak bezlitosny Jia Sidao oraz charyzmatyczny i władczy Kublai Chan. Są także sympatyczni bohaterowie zapewniający trochę humoru oraz tacy o dramatycznych losach – i raczej każdy w jakiś sposób oddziałuje na widza. Nie podobała mi się tylko Kokachin w roli ukochanej Marco Polo. Nie przekonała mnie i bardziej wolałbym na jej miejscu Khutulun. Ale akurat wątek miłosny nie jest denerwujący – po prostu oparto go trochę na kliszach.
Pierwszy sezon
Marco Polo to przykład wyśmienitego serialu osadzonego w ciekawych, barwnie prezentowanych realiach. Produkcję spokojnie można polecić zwolennikom intryg i mocnych postaci, zainteresowanych kulturą azjatycką oraz szukającym przyjemnej produkcji z nastawieniem na poznawanie świata. Ja naprawdę wciągnąłem się w tytuł Netflixa i już zaliczam go do moich ulubionych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h