Po dziesięciu latach przerwie na duże ekrany powraca Martwe zło. Czy jest w tej serii jeszcze miejsce na jakąś świeżość i zaskoczenie dla widza? Sprawdzamy.
Ostatnio stare horrory wkradły się w łaski Hollywood i przeżywają drugą młodość. Są oczywiście trochę zmieniane, by mogły zyskać świeżość.
Krzyk z przedmieść przeniósł się więc do zatłoczonego Nowego Jorku, a
Martwe zło z domku w lesie do bloku w mieście. Niby nieduża zmiana, a jak dużo wnosi. W przypadku klasyka stworzonego przez Sama Raimiego oczywiście zaczynamy od tego tradycyjnego lasu, by przeskok miejsca akcji nie był aż tak drastyczny dla fanów. Jednak po kilku chwilach spędzonych na pomoście nad jeziorem przenosimy się do miasta. Miejsca, w którym zło znów zostaje wybudzone ze snu. A dokładniej do bloku przeznaczonego do rozbiórki. Pojedyncze mieszkania są jeszcze okupowane przez mieszkańców, którzy nie mają się gdzie podziać.
Głównymi bohaterami są: porzucona przez męża Ellie (
Alyssa Sutherland), jej dzieci Danny (
Morgan Davies), Bridget (
Gabrielle Echols), Kassie (
Nell Fisher) oraz siostra Beth (
Lily Sullivan), która wpadła z niezapowiedzianą wizytą, gdy życie wywróciło się jej do góry nogami. W czasie mocniejszego trzęsienia ziemi podłoga na parkingu podziemnym w budynku zapada się i odsłania wejście do starego skarbca bankowego. Jak nietrudno się domyślić, jednym z przechowywanych tam skarbów jest dobrze nam znana księga. Jej wygląd na tyle intryguje młodego Danny'ego, że chłopak postanawia ją zabrać. Liczy na to, że da się ją może sprzedać za duże pieniądze i tym samym pomóc matce. Nic bardziej mylnego – wie to każdy fan
Martwego zła. Pojawienie się tej księgi zawsze zwiastuje nadejście krwawych demonów i liczne śmierci. Tak samo jest i tym razem. Demon opętuje Ellie i zaczyna się tradycyjna dla tej serii jatka.
Wiem, że jestem w mniejszości, ale podobał mi się reboot z 2013 roku, za który odpowiada reżyser Fede Alvarez. Miał swój klimat i wpasował się w tę serię – zgrabny sposób do niej nawiązywał. Reżyser i scenarzysta
Lee Cronin, tworząc
Martwe zło: Przebudzenie, postanowił zrobić je trochę po swojemu, ale nie oddalając się za bardzo od tego, co fani tej serii kochają. Jest więc dużo krwi, dubeltówka czy piła łańcuchowa, ale też i pewna nowa jakość, czyli groza, która przeplata się z dozą czarnego humoru. Opętana Ellie jest nie tylko przerażająca, ale także szalona i sarkastyczna. Odwracane są też pewne schematy. Zazwyczaj to matka stara się chronić swoje dzieci przed złem. U Cronina jest inaczej, bo to właśnie ona jest zagrożeniem, a jej siostra, która nigdy nie planowała zostać rodzicem, nagle musi otoczyć opieką siostrzenice i siostrzeńca. Ta niewielka zamiana ról bardzo dużo daje tej historii. Widzimy nieporadność Beth i rozdarcie dzieci, które stopniowo tracą wiarę w odzyskanie matki. Chwytają się każdej szansy, co jest śmiertelnie niebezpieczne. Demon przecież żywi się ich nadzieją i desperacją.
Scenariusz, który także został napisany przez Cronina, nie jest napakowany jakimiś banałami. Tu dominuje akcja i humor. Reżyser bawi się tym gatunkiem, wymyślając coraz bardziej szalone sposoby na walkę z demonem czy uśmiercanie bohaterów. A postaci jest tutaj więcej niż tylko główna rodzina. Jak już wspomniałem, blok zamieszkują także inni ludzie. Widać, że nad projektem w postaci producentów wykonawczych czuwali
Sam Raimi i
Bruce Campbell. Nie wiem, ile mieli do powiedzenia, ale w niektórych żartach czy scenach można wyczuć ich wkład. Jestem przekonany, że hektolitry krwi lejące się strumieniami to również ich inicjatywa. Co ciekawe, ta groteskowość w bryzganiu sztuczną czerwoną cieczą nigdy nie przekracza granicy pastiszu. Croninowi udaje się balansować na tej krawędzi tak, by nie popaść w parodię. To ogromna sztuka, zwłaszcza przy tym tytule.
fot. Kirsty Griffin / Warner bros.
Muszę też oddać sprawiedliwość Alyssie Sutherland, która wypada świetnie jako opętana Ellie. Aktorka bawi się tą rolą i bywa zarazem zabawna, jak i upiorna. Widać, że wraz z reżyserem miała pomysł na tę postać i go w 100% zrealizowała, dominując całą produkcję. Krótko mówiąc: ta kreacja zostaje z widzem na dłużej.
Martwe zło: Przebudzenie powinno zadowolić fanów serii i dać nadzieję na to, że będzie się ona dobrze rozwijać. Zostanie z nami na dłużej, racząc nas krwawą rozrywką na dużym ekranie. Jest w niej jeszcze ogromny potencjał, a wciąż znajdują się twórcy, którzy potrafią go wydobyć i wykorzystać. Fani horrorów mogą być spokojni. Seria jest obecnie w dobrych rękach. Nie ukrywam, że najchętniej zobaczyłbym ponownie Asha w akcji, choć Beth godnie go zastąpiła. Przynajmniej w tej historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h