Mato Anomalies to przedziwna gra. Inspiracje serią Persona są tu widoczne już od pierwszych minut, ale twórcy zdecydowali się wprowadzić także sporo dodatkowych elementów. Niestety zdecydowana większość z tych nowości, które miały urozmaicić rozgrywkę, działa w zupełnie odwrotny sposób: po prostu odciąga od tego, co w grze działa.  Zespół Arrowiz stworzył RPG przypominające produkcje z Japonii. Głównym bohaterem jest detektyw o imieniu Doe, który zostaje wciągnięty w sam środek sprawy związanej z czymś nazywającym się HANDOUT. Brzmi tajemniczo? I tak też jest. Gra od razu wrzuca nas na głęboką wodę – zasypuje postaciami i tajemniczo brzmiącymi nazwami, ale nie oferuje żadnych wyjaśnień. Dopiero z czasem odkrywamy coraz więcej informacji. Takie działanie nie każdemu przypadnie do gustu. Bez wątpienia niektórych odbiorców to zwyczajnie odrzuci, bo trudno wciągnąć się w fabułę, gdy nie jesteśmy w stanie niczego zrozumieć. Nie pomaga również fakt, że dzieje się tu naprawdę sporo. Poza detektywem uwikłanym w pełne tajemnic śledztwo znalazło się tu miejsce dla wyrw prowadzących do alternatywnego świata, niebezpiecznych istot zwanych Bane Tide i szamana o imieniu Gram, który rozprawia się z nimi przy pomocy katany. Dużo tego, prawda? To dodam jeszcze, że wszystko to dzieje się w pierwszych trzydziestu minutach od uruchomienia Mato Anomalies. A to – w połączeniu z brakiem ekspozycji – może po prostu przytłoczyć.  Sama opowieść ma jednak udane momenty i z czasem można się nią zainteresować. Niestety nie sprzyja temu forma prezentowania najważniejszych dla fabuły wydarzeń. Zdecydowana większość zdarzeń przedstawiana jest w formie znanej z gatunku visual novel: obserwujemy nieruchome portrety postaci i czytamy pojawiające się dialogi. Sporadycznie dostajemy animowane i udźwiękowione animacje oraz komiksowe paski – to zaledwie ciekawostka przełamująca konieczność ciągłego czytania.
fot. Prime Matter

Fabuła

6 /10

Gameplay Mato Anomalies ustawiono na dwóch filarach, które wydzielają dwie odrębne części rozgrywki. Jako Doe przemierzamy kolejne dzielnice tytułowego miasta, rozmawiamy z jego mieszkańcami i posuwamy dalej fabularne karty, a Gramem kierujemy podczas eksploracji lochów znajdujących się w alternatywnym świecie. Ten pierwszy element sprowadza się przede wszystkim do chodzenia z miejsca do miejsca, w drugim przypadku dostajemy coś, co wyraźnie nawiązuje do klasyki jRPG. Natrafiamy na przeciwników i toczymy z nimi pojedynki, korzystając z systemu walki z podziałem na tury i wykonując ruchy na przemian z oponentami. Początkowo wyłącznie jako Gram, ale z czasem nasza ekipa wojowników się powiększa. Deweloperzy zdecydowali się na wprowadzenie dwóch interesujących zmian do znanego od lat systemu walki. Cała nasza drużyna ma jeden wspólny pasek zdrowia – nie musimy dbać o stan każdej postaci z osobna. Tym samym znacznie łatwiej jest przygotować się na silniejsze ataki ze strony przeciwników lub też podleczyć się po nich. Poza tym ciekawym zabiegiem było zrezygnowanie z jakichkolwiek zasobów do atakowania czy korzystania z umiejętności. Nie ma więc many czy punktów energii. Zamiast tego ogranicza nas wyłącznie czas odnowienia: po skorzystaniu z niektórych zdolności musimy odczekać jedną lub kilka tur, by ponownie ich użyć. Oczywiście nie zabrakło tu gatunkowych klasyków w postaci zarządzania ekwipunkiem czy systemu talentów, dzięki którym wzmocnimy potencjał bojowy naszego zespołu.
fot. Prime Matter
Choć system walki jest całkiem solidny i dobrze przemyślany, to ma jedną dość istotną wadę: pojedynki są po prostu bardzo proste. Dla osób niemających doświadczenia z tego typu produkcjami nie będzie to poważna wada, ale już weterani mogą szybko się znudzić. Pewnym pocieszeniem jest natomiast fakt, że twórcy pozwolili nieco przyśpieszyć przedzieranie się przez hordy podstawowych wrogów, bo umożliwili włączenie trybu automatycznej walki, a także pomijanie animacji towarzyszącym atakom.  Dużym zaskoczeniem okazało się wprowadzenie elementów z karcianych deckbuilderów, takich jak Slay the Spire. Grając jako Doe, od czasu do czasu musimy zhakować czyjś umysł w celu pozyskania pewnych informacji. Wykorzystujemy karty o różnych właściwościach, by delikwent się przed nami otworzył. Na papierze brzmi to intrygująco i może wydawać się ciekawym urozmaiceniem, w praktyce wypada to jednak zdecydowanie gorzej. Tego typu fragmenty są nudne i wciśnięte na siłę. Trudno też odczuwać jakąkolwiek frajdę z przygotowywania talii czy dobierania taktyki. Sam po prostu wybierałem najsilniejsze karty, aby jak najszybciej przez to przebrnąć i mieć to z głowy. 

Rozgrywka

5 /10

To, jak wielką inspiracją dla twórców była Persona, widać również w warstwie wizualnej. Podobieństw można doszukać się w projektach zarówno przeciwników, jak i samych lochów czy animacji towarzyszących niektórym ze zdolności. Oczywiście nie jest to równie wysoki poziom, jak w przypadku gry Atlusa, ale biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z produkcją o znacznie mniejszej skali, jest całkiem dobrze. Dużym atutem Mato Anomalies jest także tytułowe miasto. Twórcom udało się w umiejętny sposób połączyć orientalne klimaty z motywami cyberpunkowymi, które przywodzą na myśl Blade Runnera. Wygląda to świetnie, choć szkoda, że zwiedzanym lokacjom nieco brakuje życia: dobrze sprawdzają się jako tło prezentowanych wydarzeń, ale nie ma się poczucia, że zwiedzamy prawdziwą, futurystyczną metropolię.
fot. Prime Matter
+8 więcej

Oprawa

7 /10

Ocena końcowa

6/10


Fabuła

6/10

Rozgrywka

5/10

Oprawa

7/10
Studio pracujące nad Mato Anomalies miało ambitne plany i chciało zawrzeć w swojej produkcji wiele różnych elementów, ale żaden z nich nie wybija się ponad przeciętność. Efektem tego jest typowy średniak – gra, która momentami może się spodobać, ale w pewnych fragmentach nudzi lub irytuje.  Plusy: + historia z czasem się rozkręca; + przyzwoita oprawa; + prosty do opanowania system walki. Minusy: - bardzo chaotyczny początek fabuły; - niski poziom trudności; - kompletnie zbędna minigra karciana.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj