W finale trzeciego sezonu Mayans MC nie skupia się na zamknięciu wątków, a zajmuje się podbudowaniem opowieści przed kolejną serią. Niestety, nie jest to dobra decyzja fabularna.
Finał trzeciego sezonu Mayans MC jest dość długi i wypełniają go ważne wydarzenia. Podczas seansu odcinka czekamy na kluczowe rozstrzygnięcia, jednak takowe nie następują. Pewne sytuacje prowadzą do kulminacji, ale zamiast puenty dostajemy kontynuację zmierzającą w inną stronę. To działania znamienne dla seriali telewizyjnych, jednak w przypadku omawianego epizodu twórcy pozostawiają opowieść w zawieszeniu praktycznie na każdym kroku. W ostatnich sekundach mamy nawet klasyczny cliffhanger, co już jest zupełnie irytującą sytuacją. Tylko jeden wątek zostaje sfinalizowany. Niestety, historia Ezekiela i Gaby kończy się w bardzo przewidywalny sposób.
Płomienna miłość pomiędzy dwójką zakochanych jest już tylko wspomnieniem. Po co twórcy przez długie odcinki rozwijali ich romans, jeśli finalnie EZ ponownie znajduje się w punkcie wyjścia? Gaby odchodzi, a jej miejsce zajmuje Emily, czyli jednym słowem, wszystko zostaje po staremu. Ezekiel ani nie ewoluuje charakterologicznie, ani nie wkracza na nowe fabularne ścieżki. Związek z Gaby nie rozwija protagonisty, więc równie dobrze można było poświęcić cenne minuty ekranowe na inne perypetie bohatera. Szkoda tylko chemii pomiędzy Ezekielem i Gaby. Relacje tej dwójki śledziło się z przyjemnością, ale nie da się ukryć, że dziewczyna przez cały czas znajdowała się na marginesie opowieści. Nie wchodziła w interakcje z innymi postaciami (z wyjątkiem Reyesów), nie brała udziału w najważniejszych wydarzeniach. Była jedynie narzędziem fabularnym ubarwiającym historię Ezekiela. Niestety, finalnie nie spełniła swojej funkcji, bo pod koniec trzeciej serii EZ jest mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie znajdował się w pierwszych odcinkach.
Oglądając finał sezonu, można odnieść wrażenie że twórcom Mayans MC brakuje odwagi. Gdyby pewne wątki poprowadzili bardziej brawurowo, serial prezentowałby się dużo lepiej. W poprzednim epizodzie Miguel OMAL nie zabił Emily. Teraz Adelita OMAL nie zamordowała Pottera i OMAL nie straciła syna. EZ OMAL nie wysadził dziecka w powietrze, a Alvarez OMAL nie zastrzelił Ezekiela. Coco i Taza OMAL nie zginęli, a Nestor OMAL nie wykończył Marcusa. Serial generuje multum dobrze rokujących fabularnie sytuacji, tylko po to, żeby finalnie zamknąć je w bardzo bezpieczny sposób. Wynikiem tego produkcja traci drapieżność, z którą jest jej niezwykle do twarzy. Znika w ten sposób element zaskoczenia i przeświadczenie, że nikt tutaj nie jest bezpieczny. Mayans MC z lubością zabija postacie trzecio- i drugoplanowe, ale wśród protagonistów nikt raczej nie straci życia. Nagłych zwrotów akcji nie ma się więc co spodziewać.
Finał Mayans MC trwa tak długo, ponieważ twórcy poświęcają minuty ekranowe na celebracje poszczególnych scen. Nie ma tutaj szybkiego montażu i przeskakiwania z wątku do wątku. Sekwencje ekranowe trwają bardzo długo. Rozmowa Adelity z agentką w restauracji, spotkanie Gaby z Felipe czy dialog braci Reyes na schodach ciągną się w nieskończoność. Nikt się tutaj nie śpieszy, można nawet postawić tezę o leniwym tempie. W niektórych momentach działa to właściwie, w innych nie. Zupełnie nie sprawdza się to w wątku Tazy, który został po prostu przegadany. Jego finał pozostawia dużo do życzenia i zupełnie rozmywa się w natłoku innych wydarzeń. Sytuacja rodzinno-towarzyska jest tutaj tak pogmatwana i niejasno prezentowana, że trudno połapać się, o co w tym wszystkim chodzi. Motyw zemsty i afektu nie wybrzmiewa właściwie, a kwestia przewrotu i przejęcia władzy jest tutaj przyklejona na ślinę.
Cieszy natomiast niespodziewany powrót Pottera. Wszyscy czekaliśmy na tę charyzmatyczną postać i wreszcie pojawia się na ekranie. Lincoln daje show w swoim stylu, a idylliczne sceny z jego udziałem, w dziwaczny sposób wpasowują się w mroczny klimat Mayans MC. Ciekawe, czy bohater występuje jedynie gościnnie, czy jednak w kolejnej serii wróci na pierwszy plan. Dobrze też twórcy gospodarują Adelitą, której niezwykle do twarzy z postawą desperatki. Jak na Jokera przystało, rebeliantka zmieni zapewne stronę konfliktu i dla dobra swojego dziecka będzie teraz współpracować z rządem. Trudno cokolwiek więcej napisać natomiast o pozostałych wątkach, bo w większości są one w mocnym zawieszeniu. Coco wydostaje się z rąk szalonych narkomanów, ale jego oprawcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Emily odchodzi od Miguela, lecz czy na pewno? Zdradzony mężczyzna z pewnością zawalczy jeszcze o swoje. Zbyt dużo niewiadomych, byśmy mogli mówić o satysfakcjonującej konkluzji sezonu.
Mayans MC przez całą serię prężył muskuły, ale finalnie zabrakło emocji i adrenaliny. Twórcy stawiają na cliffhangery, co jest dość wyrachowanym zagraniem. Z drugiej strony, tak właśnie ciągną się w nieskończoność południowoamerykańskie telenowele. Mayans MC to przecież mroczna opera mydlana o niegrzecznych chłopcach. Patrząc na ten serial w taki sposób, będziemy w stanie przymknąć oko na fabularne i formalne niedociągnięcia.