W Blood Harvest bliżej przyglądamy się funkcjonowaniu tytułowego miasteczka pod dyktaturą Jasona. Młody chłopak nie wypada zbyt przekonująco w roli przywódcy, a jego decyzje okazują się nieprzemyślane. Ledwie w poprzednim odcinku wysłał doktora Yedlina poza ogrodzenie na pożarcie przez abby, żeby kilka chwil później kazać go uratować. Powodem był stan najważniejszej doradczyni (i zarazem dziewczyny) Jasona, wymagającej szybkiej operacji. Po jej wykonaniu Theo dostaje następne zadania, bo pacjentów nie brakuje, a młodociani lekarze nie mają żadnego doświadczenia. Tylko dlaczego dopiero teraz Yedlin stał się przydatną postacią w Wayward Pines? Naprawdę trudno było przewidzieć, że wykwalifikowany profesjonalista przyda się jeszcze w szpitalu? Dodajmy, że przez Jasona o mały włos nie zginął. Przy czym bądźmy szczerzy – Theo przeżył przede wszystkim dlatego, że jest bohaterem. W poprzednim sezonie sporo nasłuchaliśmy się o niebezpieczeństwie, jakie wiąże się z abbami. Zniszczyły przecież znaną nam cywilizację, więc raczej nie powinny mieć problemu z załatwieniem kilku nieuzbrojonych ludzi. Tymczasem Yedlinowi udaje się przeżyć. Mało tego – na śmierć przywódcy ruchu oporu, Bena, musimy czekać do ostatniej minuty odcinka (swoją drogą, jego los zupełnie nie rusza). Nie jestem przekonany, czy kilkunastoletni chłopak powinien móc przetrwać tak długi czas bez pomocy. Zresztą Ben miał pecha, bo wystarczyło przeżyć jeszcze moment i mógłby cieszyć się wolnością. Wystarczyło poczekać, aż abby opuszczą tereny wokół miasteczka Wayward Pines. No url To ciekawe, bowiem twórcy w ten sposób potwierdzają przypuszczenia o inteligencji stworzeń. Na początku odcinka nawet poświęcają się, żeby parę osobników mogło przejść przez ogrodzenie. Jednak znów mam wątpliwości – dlaczego robią to dopiero teraz? Oczywiście ten zwrot akcji jest bardzo wygodny, ponieważ zarysowuje fabułę na następne tygodnie. Tylko nie zaszkodziłoby, żeby przy okazji był wiarygodny. Poza tym mam obawy, czy zaraz historia nie stanie się przewidywalna, bo powrót abb jest prawie pewien. Moim zdaniem wycofały się jedynie w celu zebrania posiłków, choć rządzący miastem (czyli Jason) prawdopodobnie stwierdzi inaczej. Uzna, że uciekły ze strachu przed ogniem, a on odniósł kolejny – po stłamszeniu buntu – sukces. Naprawdę dziwię się, że nikt go do tej pory nie pozbawił przywództwa. Trochę rozczarowałem się reakcją doktora Yedlina na poznanie prawdy. Niestety nie przyjął jej do świadomości. Niedawno miał do czynienia z abbami – jakby nie patrzeć: potworami rodem z horroru – więc teoretycznie mógłby uwierzyć w usłyszaną wersję wydarzeń. Zresztą te zaprzeczenia przypominają zachowanie bohatera poprzedniego sezonu, a i to nie jedyne podobieństwa (postać recepcjonistki). Nieciekawie prezentuje się również konflikt między Theo a Jasonem. Na ten moment wydaje się wymuszany przez twórców, aczkolwiek podejrzewam, że wkrótce będzie bardziej wzmacniany zdobywaniem kolejnych informacji przez protagonistę. Za to lepiej prezentuje się samo Wayward Pines. Czuć ducha małego miasteczka, a nowi aktorzy (np. doświadczony Djimon Hounsou, którego miło było zobaczyć wśród tej młodzieży) zazwyczaj grają nieźle. Do tego odcinek wprowadza kilka interesujących informacji i przedstawia starcia z abbami, co też czyni go jak na standardy serialu (bo przecież nie telewizji, w której znajdziemy dużo ciekawsze produkcje) atrakcyjnym. Szkoda, że cała reszta – od postaci po rozwinięcia pozostałych wątków – zawodzi i każe się zastanawiać, czy drugi sezon był potrzebny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj