Miasto na wzgórzu w dwóch kolejnych odcinkach nie zmienia specjalnie swojego tempa i dalej prowadzi nas przez fabułę powoli, ale prezentuje za to coraz więcej naprawdę interesującej treści. Śledztwo młodego i ambitnego prokuratora, Warda oraz jego charyzmatycznego i grającego nieczysto partnera Rohra z FBI, nabiera rumieńców. Tak jak poprzednio, tak też teraz - oglądanie wymienionego wyżej duetu to prawdziwa przyjemność. Aldisa Hodge w roli Warda stara się (z sukcesami) w sposób bardzo interesujący prowadzić swojego pełnego od pozytywnych wartości bohatera bez skazy, za co bez wątpienia należą mu się brawa. Z kolei Kevin Bacon daje z każdym odcinkiem prawdziwe show, a końcówka piątego epizodu pokazuje, że przed jego bohaterem jeszcze wiel chwil, które mogą zostawić w nim trwały ślad. Śledztwo przez nich prowadzone zostało zarysowane znakomicie w poprzednich odcinkach, zatem tym razem mogło ruszyć do przodu i zaprezentować kolejne, istotne szczegóły. Twórcom znakomicie udaje się prowadzić intrygę i odsłaniać kolejne elementy układanki. Zwłaszcza, że mamy też wgląd w będących po drugiej stronie oprawców, którzy za nic nie chcą zostać odnalezieni przez służby prawa.  W serialu Chucka MacLeana świetny jest brak wyraźnego złoczyńcy. Jest nim tutaj miasto, skorumpowane i brudne od nieczystych zagrań. Nie jesteś tutaj bezpieczny nawet w kościele, a pastor wykorzystuje swoją pozycję, by zmuszać kobiety do okropnych rzeczy. Jednak miasto tworzą ludzie, a ci są brudni od krwi i sposobów, w jaki próbują się wzbogacić. Jest nim choćby Rohr i jego pokręcony system wartości. Nie możemy oczekiwać, że osoba stojąca po stronie prawa, będzie czynić dobro z potrzeby serca. Te różne odcienie szarości są w tym serialu naprawdę dobrze pokazane i dodatkowo, dzięki znakomicie pisanym dialogom, wszystko jest tutaj na swoim miejscu.  W serialu być może nie zawsze dużo dzieje się na ekranie i możemy mieć wrażenie powtarzalności niektórych scen, zwłaszcza w relacjach pomiędzy bohaterami, ale twórcy naprawdę solidnie przykładają się do tego, żeby każda linijka tekstu miała swoją wagę i popychała historię do przodu. Trudno zatem specjalnie przyczepić się do czegoś także w tych dwóch odcinkach. Może czasami serial jest zbyt bezpieczny, grzeczny i stara się wygładzić niektóre wątki, ale nie brakuje tutaj brudu ulicy i klimatu czasów, które były naprawdę specyficzne.  Kiedy trzeba pokazać kulisy śledztwa czy przepychanki słowne pomiędzy bohaterami, to rzeczywiście wszystko jest na swoim miejscu. Kiedy jednak twórcy dotykają relacji i takich aspektów jak wychowanie czy poświęcenie - wówczas jest nieco słabiej. Widać to zwłaszcza w wątku Jenny, który na razie do niczego nie zmierza i nie wpływa praktycznie wcale na postać Rohra. Dopiero wydarzenia z piątego odcinka dają nadzieję, że w jego życiu dojdzie do małego trzęsienia ziemi i postać ta pójdzie jeszcze jeden krok dalej. Nie najlepiej też prezentują się na ekranie relacje Warda i Siobhan, ale nie dlatego, że są zbyt oddani pracy. Nie czuć chemii pomiędzy aktorami i nie zawsze ich zachowania w stosunku do siebie są konsekwentne. Widać to zwłaszcza przy okazji kolacji Warda ze swoimi teściami.  Są to jednak niuanse i nie wpływają szczególnie na ocenę końcową. Miasto na wzgórzu nie jest rewolucją wśród seriali, ani też nie prezentuje wiele oryginalnych trików, ale sposób i staranność w prowadzeniu intrygi oraz dobre kreacje aktorskie sprawiają, że z dużą przyjemnością widz może podejść do kolejnych odcinków. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj