Od razu zaznaczę, że jestem jedną z tych osób, które drugi sezon uważają za lepszy od pierwszego – przede wszystkim dlatego, że nie ma w nim wątku Alice, który tak bardzo mnie irytował. Również główna oś fabularna drugiego sezonu była o wiele bardziej interesująca. Dlatego też w kolejnej serii spodziewałem się jeszcze większej poprawy.

Jednak zagadka mordercy, który naśladuje zbrodnie sprzed lat wydaje się mocno naciągana, szczególnie, kiedy poznajemy motywację przestępcy. Brak w ukazanych wydarzeniach napięcia, a następujące po sobie sceny są przeraźliwie przewidywalne. Nawet sekwencja przesłuchania z prawdziwym "Pełzaczem z Shoreditch" nie wzbudziła we mnie większych emocji.

O wiele ciekawszy, ale mniej rozwinięty jest wątek śledztwa przeciwko Kenowi Barbany, który rzekomo zabił Jareda Cassa, cyberaktywistę, który w internecie oczerniał jego zmarłą córkę. Dzięki tej zagadce możemy obserwować napięcie między Johnem a Justinem, a ponadto wprowadza ona pewien dylemat moralny. Może twórcy robią to troszkę nieudolnie, ale łatwo zrozumieć ich intencje oraz problem, przed którym staje detektyw Ripley. Ostatecznie widzowie będą podzieleni na tych, którym decyzja młodego policjanta się spodobała i tych, którzy go będą krytykować.

Najważniejszy jednak wątek to oczywiście dochodzenie prowadzone przez Georga Starka. Taki punkt wyjścia głównego wątku trzeciego sezonu to świetny pomysł i mimo odrobinę niedorzecznych zachowań detektywa Ripley, ogląda się go z zainteresowaniem. Dlatego też ogromna szkoda, że jest tak słabo rozwinięty, a i wydaje się, że po tym, jak Luther odkrył, że jest w niebezpieczeństwie, wątek ten nie będzie już tak ciekawy, bo jestem pewien, że skończy się zamknięciem całego śledztwa. Spodziewam się raczej osobistej zemsty nadinspektora Starka.

Te wszystkie wady serialu wynikają z tego, że sezon ma tylko cztery odcinki i niestety twórcy muszą iść na skróty, by pokazać całą historię. Cierpi na tym główny wątek, który spokojnie można rozłożyć na co najmniej sześć odcinków lub więcej. Traci przez to także romans Luthera, który jest potraktowany po macoszemu – a szkoda, może poznalibyśmy lepiej głównego bohatera, bo tego brakowało już w poprzednim sezonie.

Plusem drugiego odcinka, a także wcześniejszego jest bardzo dobra realizacja. Serial z sezonu na sezon wygląda lepiej i trzecia seria potwierdza tę regułę. Pierwszy epizod zdecydowanie się wyróżniał od poprzedników, a drugi wcale nie wygląda gorzej. Jest masa ładnych ujęć, wnętrza wyglądają interesująco, zwłaszcza pokój przesłuchań. Londyn zawsze sprawia takie wrażenie, jakby niebo miało zaraz spaść na ulice, a to buduje duszną i nieprzyjemną atmosferę – czyli taką jaka być powinna.

Póki co, Luther nie jest w niebezpieczeństwie, jest zawieszony gdzieś pomiędzy bardzo prostym romansem a nudną pracą. Twórcy muszą mocno się wysilić, by zainteresować widzów. Ja cały czas liczę na to, że zostanę czymś zaskoczony, bo jak na razie drugi odcinek trzeciego sezonu to jeden z najsłabszych epizodów w ogóle. Luther dotarł do momentu, w którym nie mamy punktu zaczepienia. Romans z Mary raczej nie rokuje dobrze, jeśli chodzi o rozwój fabuły, śledztwo Starka utknęło w miejscu i nie mam pojęcia, co musi się stać, by ten wątek mógł być kontynuowany. A do końca sezonu zostały przecież tylko dwa odcinki. Według mnie to nie wystarczy nawet, by nakreślić jakikolwiek poważny wątek. Poczekajmy tydzień, by się przekonać o tym, co czeka inspektora Johna Luthera.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj