Milczący las to spojrzenie na skutki systematycznego znęcania się, osadzone w niewyobrażalnych warunkach szkoły dla osób niedosłyszących. Reżyserka Chen-Nien Ko kreuje bardzo wstrząsający i odważny film. Warto dodać, że projekt o podobnej tematyce zrealizował twórca Squid Game, Hwang Dong-hyuk. Silenced doprowadziło do ukarania winnych molestowania w placówce edukacyjnej. Milczący las opowiada o niedosłyszącym nastolatku Chang Chengu (Liu Tzu Chuan). Młody chłopak przenosi się do szkoły dla osób niepełnosprawnych słuchowo i szybko zaprzyjaźnia się z Bei Bei (Chen Yan Fei). Dziewczyna jest zawsze uśmiechnięta i  chętnie dzieli się swoją miłością do chińskiej opery. Chang przyjmuje z ulgą fakt, że nie musi już zmagać się ze stresem związanym z poczuciem wyobcowania. Jednak świat osób głuchoniemych nie jest wcale taki spokojny, jak mogłoby się wydawać. Bohater jest świadkiem "zabawy" odbywającej się w ostatnim rzędzie szkolnego autobusu. Jego ekscytacja związana z wtopieniem się w nowe środowisko natychmiast przeradza się w strach.

Milczący las - zwiastun

Film w całej swej brutalności wyraźnie upomina społeczeństwo, aby nie uciekało od problemów i nie rekompensowało krzywd nadmiernym współczuciem. Jak wezwać pomoc, gdy nie można krzyczeć? Co zrobić, gdy chcesz mówić o cierpieniu, ale inni udają, że cię nie słyszą? Jak zaufać dorosłym, którzy wmawiają ci kłamstwo? Takie pytania stawiają sobie uczniowie renomowanej szkoły. Milczący las jest oparty na traumatycznych wydarzeniach związanych z napaściami na tle seksualnym w szkole dla niedosłyszących w Tainan. Większość rozmów jest prowadzona za pomocą języka migowego. To, co jest słyszalne, pochodzi głównie z różnych dźwięków w tle. Film buduje w ciszy nerwową atmosferę. Przyznam, że były momenty, kiedy po prostu zakrywałam oczy, ponieważ trudno było patrzeć na to, co dzieje się w niektórych scenach. Kwestią, którą momentalnie da się zauważyć, jest podział społeczeństwa na słyszących i niedosłyszących czy też normalnych i "wybrakowanych". Można powiedzieć, że ludzie z "niedoskonałością" są traktowani jak wybryki natury, które nie mają uczuć czy też własnego mózgu. Każde ich słowo jest odgórnie podważane i rozbierane na czynniki pierwsze. Wytykanie palcami, obgadywanie, wyśmiewanie to problemy, z którymi muszą zmagać się na co dzień. Pomimo tego, że film dotyczy dzieci, widać u nich ogromną dojrzałość i odpowiedzialność, której zdecydowanie brakuje u dorosłych. To bardzo wzruszający moment. Materiał psychologiczny jest trudny do zrealizowania, ale reżyserka wykazuje się umiejętnością znakomitego połączenia wizualizacji, ścieżki dźwiękowej i scenariusza. Charakter nadużycia jest wielowarstwowy, przechodzi od seksualnego do emocjonalnego, z każdym nowym wątkiem fabularnym zwiększa autentyczność bohaterów. Równie mistrzowska jest analiza traumy ofiar napaści na tle seksualnym i powodów, dla których tak wiele z nich milczy o swoim cierpieniu. W Milczącym lesie każdy ruch jest zamierzony. Precyzyjne sportretowanie bólu, zmagań i nadziei jest naprawdę brutalne. Można stwierdzić, że momentami jest nawet nie do wytrzymania. Pamiętajmy o tym, że odegranie tak drastycznych scen, zgłębienie tematu molestowania, przedstawienie emocji tylko za pomocą mowy niewerbalnej to ogromne wyzwanie. Nie wspominając już o przekonaniu do siebie widza. Jednak aktorzy robią to w fenomenalny sposób. To stosunkowo nowe twarze, które w żaden sposób nie były wcześniej kojarzone z kinem. Obsada wykonuje spektakularną  robotę, oddając poczucie wspólnoty z osobami niesłyszącymi. Ich niepełnosprawność sprawia, że przypadki nadużyć wydają się jeszcze bardziej drastyczne. Warto zaznaczyć, że ofiary nigdy nie były z tego powodu obiektem ataków. Chodzi o przeszłość, która zapoczątkowała traumatyczny wymiar "zabaw" traktowanych jak normalną codzienność. Najłatwiej manipulować kimś, kto nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i nie ma wykształconych cech i umiejętności, które przydadzą się w adekwatnej ocenie sytuacji.  Postać Bei Bei absolutnie chwyta za serce swoim wrażliwym zachowaniem i ciężarem wewnętrznym. Dziewczyna jest mądra i robi wszystko, aby nie narazić na podobny los swoich przyjaciół. Strach, który ją przepełnia, czułam nawet ja. Skala poczucia jej wstydu i wzburzenia wybijała poza ekran. Jej poziom poświęcenia i brawury sprawia, że nagle z dorosłych ludzi stajemy się małymi, bezradnymi dziećmi, którzy muszą na nowo nauczyć się znaczenia i powagi tych słów. Bei Bei buduje kontrast pomiędzy jej światem wewnętrznym a zewnętrznym. Granice normalności łatwo się przecierają. Bohaterka świadomie wypiera prawdę, kosztem spokojnego życia jej dziadków. Nie chce sprawiać kłopotu i krzywdy innym, względem własnego szczęścia. Trudno jest stawiać się w pozycji Bei Bei. Powiem więcej, byłoby to niewykonalne i nieszczere. Podziwiam ją za dojrzałość swojej decyzji. Nastolatka boi się samotności i świata, którego tak naprawdę nie zna. Można sobie tylko wyobrazić, z jakim trudem zmagała się na co dzień. I cieszy mnie fakt, że znalazła koło siebie osobę, która potrafiła o nią zawalczyć, w momencie gdy ona sama nie miała do tego odwagi. Ironią jest w tym wszystkim to, że rycerzem na białym koniu okazał się jej rówieśnik, który zdecydował się zmienić szkołę. W placówce uczyło się około dwustu uczniów i wszyscy przez kilka dobrych lat byli zastraszeni do takiego stopnia, że nikt nie zdecydował się przeciwstawić tyranii.
Materiały Prasowe
+1 więcej
Przechodząc do kadry nauczycielskiej, oprócz wzorowego pedagoga Wanga (w tej roli Kuang-Ting Liu), który jako jedyny bierze sprawiedliwość w swoje ręce, nie godzi się na przemoc seksualną i dąży do ukarania winnych, mamy również dyrektorkę, która budziła we mnie ogromne pokłady złości. Kobieta była świadoma tego, co dzieje się na korytarzach jej szkoły. Irracjonalnym faktem było to, że jako głowa placówki dla osób głuchoniemych, nie potrafiła porozumiewać się w języku migowym. Wydawałoby się to podstawą, prawda? A jednak. Trudno jest oczekiwać pomocy u kogoś, kto nas nawet nie zrozumie. Tej postaci było daleko do odpowiedzialności. Jej podejście, a co więcej wymówki z każdą chwilą robiły się coraz bardziej żenujące. Zastanawia mnie, jakim trzeba być człowiekiem, by przed własnym nosem pozwalać na takie okrucieństwo małych dzieci. Kobieta opanowała do perfekcji manipulowanie innymi i granie na emocjach. Mam wrażenie, że momentami zachowywała się tak, jakby to ona była ofiarą w tym całym "nieszczęsnym zamieszaniu", które ni stąd, ni zowąd samo się wytworzyło. Dyrektorka i jej kompetencje, a w zasadzie ich brak, są potwierdzeniem tego, żeby nie oceniać książki po okładce i bezustannie weryfikować osoby, którym powierzamy poważne funkcje. Jak na ironię, w tej produkcji to dzieci są dorosłymi, a dorośli dziećmi. W całej sytuacji nawet dziadek Bei Bei jest niesprawiedliwy i to właśnie prośba o ochronę jego wnuczki staje się dodatkowym akumulatorem tragicznych wydarzeń. Jak można wymagać odpowiedzialności wobec dzieci, które same nie potrafią o siebie zadbać?  Chang Cheng świetnie wpasował się w obraz zachwianego kompasu moralności. W młodym wieku można nie rozumieć wielu rzeczy i ma się do tego całkowite prawo. Jednak bohater znakomicie podważa tę teorię. Od samego początku odróżnia dobro od zła i staje się usposobieniem walki o lepsze jutro. Podziwiam jego determinację, jak i przekraczanie swoich możliwości. Mimo tego, że zachowywał się dojrzale, należy pamiętać, że to nadal przestraszony chłopiec, który był bezradny. Do pewnego momentu nikt mu nie wierzył. Nawet dowody, które zbierał, i wielokrotne prośby o pomoc nie przyciągały uwagi otoczenia. Do czasu, gdy Chang zostaje zmuszony do karygodnego czynu. Ochrona bliskiej mu osoby doprowadza do tego, że sam staje się ofiarą. Reżyserka podkreśla powagę poszczególnych scen, kreując w nich specyficzny i niepokojący klimat. Cisza przed burzą lub ciepłe odcienie słoneczne w miejscu czyhającej zbrodni to zaledwie kilka przykładów, które skrupulatnie przyczyniają się do gry na emocjach widza. Pytanie jest jedno: Czy w życiu trzeba zgadzać się na wszystko, nawet mimo strachu? Gdy dopuszczasz się wykroczenia z przymusu, to jesteś usprawiedliwiony? A może nie różnisz się już niczym od bestii w ludzkim ciele? Na te pytania wydaje się "odpowiadać" 8-latek w zamykającej scenie filmu.
fot. Materiały Prasowe
Dzięki złożonym postaciom, które rozwijają się i ewoluują pod wpływem reakcji na otoczenie, film jest wciągający. Nie można zapomnieć o głównym prowodyrze całej akcji. Nikt nie wydobywa tej siły bardziej niż postać Xiao Guanga (Kim Hyun-bin). To starszy uczeń, który w idealny sposób przybiera maskę oprawcy. Chłopak teoretycznie nie bierze udziału w nadużyciach seksualnych, ale sam je organizuje i bacznie obserwuje. Wszystko nazywa "zabawą". Wydaje się być nieracjonalny i psychopatyczny w tym, co robi. Jego uśmiech mrozi krew w żyłach. I jeśli miałabym wskazać postać, która najbardziej zapadła mi w pamięć, to jest to właśnie on. Łatwo zapomnieć, że Xiao to także nastolatek, który tak jak inni rówieśnicy toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Pod pryzmatem brutalnego maniaka, nie zwracamy uwagi na źródło i początek jego problemów. Jego zachowania są impulsem i sposobem radzenia sobie z bólem, który nie pozwala mu ruszyć z miejsca. Końcowa scena jest piękna w swojej prostocie, pomimo tego, że nie brakuje w niej zmagań i pasma gorzkich żali. Cała sytuacja jest niezaprzeczalnie szczera i porywająca. Aczkolwiek należy pamiętać, że czasu nie cofniemy i jesteśmy kowalami swojego losu. Zobrazowane życie Xiao na przestrzeni lat w szkolnej placówce odpowiada na wszystkie nurtujące nas pytania. Scena z nauczycielem Wang Zhengiem, w której wpada w histerię i słychać jego łkanie wyciśnie łzę z niejednego twardziela. Dowiadujemy się, kto przyczynił się do mentalnej zmiany nastolatka. I wtedy tak jak on czujemy się równie bezradni. Współczujemy, cierpimy, nie dowierzamy. Liczba ofiar aktów seksualnych zwiększa się z minuty na minutę. Na jaw wychodzi prawda, która staje się zbyt drastyczna do przetworzenia. Nagle z jednej poszkodowanej osoby robi się 127 uczniów, spośród których najmłodsza ofiara miała 8 lat. Cały proces trwał kilka lat. Reżyserka podjęła się nie lada wyzwania w zobrazowaniu rzeczywistości osób niesłyszących. Ko udaje się włączyć do filmu surrealistyczne sceny lokalnych "bóstw", co jest artystycznym sygnałem pasującym do aspiracji dziewczyny walczącej o zachowanie zdrowego rozsądku. Takie zestawienie przyciąga wzrok i głęboko zapada w pamięć. Nic dziwnego, że Milczący las odniósł sukces artystyczny i zdobył osiem nominacji do tajwańskich nagród Golden Horse. Twórczyni zachowuje równowagę pomiędzy komercyjną produkcją filmową a przekazem społecznym, który wywiera na nas presję, zaniepokojenie i nawołuje do tego, aby nigdy nie odwracać wzroku. "Krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy". To rozdzierająca serce historia, na którą nie należy być obojętnym. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj