Film The Mission powstał dość dawno, bo w 1986 roku, a mimo to wciąż zachwyca przepięknymi ujęciami, hipnotyzującą muzyką autorstwa Ennio Morricone no i genialną grą aktorską Robert De Niro i Jeremy Irons. Jednak ta mieszanka byłaby niczym bez scenariusza. Historię opowiedzianą w filmie stworzył Robert Bolt, a następnie zapisał w formie powieści i wydał. The Mission nie pierwszy raz gości na półkach polskich księgarń i bardzo dobrze się stało, że nastąpiło wznowienie tej pozycji. Teraz nasuwa się podstawowe pytanie, po co sięgać po książkę, skoro można obejrzeć film, ba, dlaczego czytać coś, co jest niemal wiernym zapisem tego, co widzimy na ekranie? Po pierwsze nie jest to leniwa adaptacja scenariusza. Jest to dość rzadki przykład, gdzie książkę można postawić na postumencie obok filmu. Bolt pokazał, że drzemie w nim prawdziwy literat. Ten, kto nie oglądał filmu, może spokojnie przeczytać książkę i będzie się mógł rozkoszować całością na świeżo. Ktoś, kto obejrzał film, dostanie do swoich rąk znakomite uzupełnienie tego, co widział na ekranie. Książka urzeka przepięknymi i plastycznymi opisami. Dodatkowo Bolt zaznajamia czytelnika z tłem historycznym opisywanych wydarzeń, co zdecydowanie podnosi wartość tej pozycji. Pokazuje, jak bardzo dobre intencje topione są w morzu wielkiej polityki.
Źródło: Rebis
Akcja książki umieszczona jest w połowie XVIII wieku w Ameryce Południowej. Jest to czas bardzo burzliwych politycznych rozgrywek i kolonialnych wyścigów Portugalii i Hiszpanii. Hiszpańscy jezuici tworzą misje w dżungli, mając na celu nawracanie lokalnych Indian Guarani, którzy padają często ofiarą niewolnictwa. O losie misji ojca Gabriela ma zadecydować papieski wysłannik Altamirano. A jest o co walczyć, bo na terenie misji chętnie rozpanoszą się łowcy niewolników, na co kościół zamierzał przymknąć oko. Misja Roberta Bolta to przejmujące dzieło o sile wiary, miłości i posłuszeństwie. Dwie skrajnie różne postawy uosabiają dwaj główni bohaterowie  – Rodrigo Mendoza i ojciec Gabriel. Ten pierwszy był łowcą niewolników i mordercą, który dostąpił nawrócenia, a nawet przyjął święcenia kapłańskie. Ojciec Gabriel nigdy nie wyparł się wiary i nie zboczył ze ścieżki, którą postanowił kroczyć od momentu wstąpienia do seminarium. Ale obaj są ludźmi i to ich człowieczeństwo oraz rozterki nimi targające są łatwiejsze do odczytania z kart książki.
Wgląd w uczucia i przemyślenia głównych bohaterów stanowi doskonałe uzupełnienie ich filmowych portretów. Co więcej, Bolt znacznie rozwija postacie grane przez De Niro i Ironsa, zaznajamiając czytelnika z ich dzieciństwem i pokazując, jak kształtowało osobowość bohaterów. Książka ma wolniejsze tempo niż film, mamy czas, żeby próbować zgłębić motywacje bohaterów, pochylić się nad ich postępowaniem i dostrzec tragizm ich losów. Misja zmusza do refleksji. Demonstruje skrajnie różne oblicza Kościoła od pełnych poświęcenia misjonarzy do wytrawnych, kierujących się własnym interesem polityków w sutannach. Nakłania też do przemyśleń na temat wiary i tego, jak najlepsze intencje i cele są nieraz niweczone przez brutalną rzeczywistość. Jest to też wbrew pozorom przepiękna historia o miłości, o miłości do Boga, do brata, do ludzi. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla ludzi, których kochamy? „Misja” pokazuje, że wiele.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj