Oba odcinki udowodniły bardzo ciekawe podejście twórców, którzy z każdym epizodem zmieniają miejsce akcji na inne miasto w Europie. W pilocie, którego akcja rozgrywała się w Rzymie wykorzystano niestety trochę zielonego ekranu, przez co efekt we włoskim mieście nabierał sztuczności. W kolejnych odcinkach tak nie ma - wyraźnie widzimy, że zdjęcia były kręcone w Paryżu i Mediolanie. W porównaniu do innych seriali zmienna i naturalna scenografia jest wielkim powiewem świeżości. Twórcy dbają o to, by wykorzystać uroki tych miast, także pokazując znane miejsca, dzięki czemu wszystko nabiera różnorodności.
[image-browser playlist="603764" suggest=""]ABC/RORY FLYNN
Od strony aktorskiej jest w porządku - nic szczególnie nie razi podczas seansu. Ashley Judd wyraźnie korzysta ze swojego doświadczenia w takich filmach jak "Podwójne zagrożenie" czy "Kolekcjoner". Problem polega na tym, że tam nigdy nie była superagentką, która ma sobą zawodowe szkolenie. Dlatego Judd nieszczególnie sobie radzi w scenach akcji, w których często nieumiejętnie zastępowana jest kaskaderką. Poza tym jednak jest w miarę wiarygodna i potrafi przykuć widza do ekranu, a czasem nawet można z nią sympatyzować.
Sama historia jest nieprzewidywalna i ciekawa. Problemem natomiast jest scenariusz, który poza przeciętnymi dialogami doprowadza główną bohaterkę, byłą agentkę CIA ze sporym doświadczeniem do irracjonalnych i głupich działań. Najbardziej raziło to w drugim odcinku - schematyczna do bólu scena z wymianą zakładników czy kompletnie niezrozumiały finał epizodu, w którym Becca biegnie i krzyczy "Michael". Mogę zrozumieć, że macierzyńskie emocje wpływają na jej osąd, ale mamy tutaj doświadczoną agentkę, która biegnie w kierunku samolotu i wydziera się bezsensownie, podczas gdy mogłaby wyciągnąć broń i zatrzymać oprawców. Zamiast bardzo emocjonalnej sceny dostaliśmy coś doprawdy żenującego. W trzecim odcinku na szczęście aż tak rażących wydarzeń nie było - chociaż zdarzyły się pomniejsze wpadki, do których można się przyczepić.
Forma kręcenia scen akcji jest nadal bardzo przeciętna. W przypadku fabularnych wpadek twórcy powinni nadrabiać je efektownością, a kompletnie im to nie wychodzi. Walki wręcz są straszliwie sztuczne, przewidywalne i mało wiarygodne. Nawet wyraźne wykorzystanie kaskaderki zamiast Ashley Judd zostało zniweczone przez kiepski montaż i błędne podejście do tematu. Ta sama sytuacja dotyczy pościgu łódek z trzeciego odcinka. Innymi słowy sceny akcji stoją na bardzo niskim poziomie - powinny trzymać w napięciu i emocjonować widza, a jak na razie przytłaczają słabym wykonaniem.
[image-browser playlist="603765" suggest=""]ABC/RORY FLYNN
Plusem jest bardzo dynamiczny rozwój fabuły. Wraz z trzecim odcinkiem odkryliśmy nowe szczegóły tajemnicy porwania syna głównej bohaterki, które dostarczały jeszcze więcej pytań. Kim są oprawcy? Czemu ma to związek z jej zmarłym mężem? I czy aby na pewno on nie żyje? Scena z pilota bardzo wyraźnie sugerowała, jakoby ta śmierć została upozorowana - nie zdziwiłbym się, gdyby ostatecznie ten wątek skierował się na takie tory.
Missing jest serialem, któremu brakuje emocji i napięcia. W żadnym z odcinków nie udało się twórcom sprawić, że widz siedząc na skraju fotela z wypiekami na twarzy śledzi misję samotnej matki. Całość ogląda się dobrze, ale przez wiele dość prostych, schematycznych i głupich błędów po seansie pozostaje niesmak.
Ocena: 5/10