Lata przemijają, ale jedna rzecz pozostaje niezmienna: Tom Cruise i spółka gwarantują w serii "Mission: Impossible" masę dobrej i widowiskowej akcji. "Mission: Impossible. Rogue Nation" nic w tym temacie nie zmienia.
080Niemal 20 lat po premierze pierwszej części "
Mission: Impossible" ciśnie się na usta hasło „stary, ale jary”. Tom Cruise, jak i cała seria mimo upływu lat nadal dostarczają świetnej rozrywki, unowocześniając i uwspółcześniając warstwę gadżetowo-wizualną, ale nadal będąc wiernym pierwotnej konwencji. Być może tym razem scenarzysta nieco przekombinował w tworzeniu przenikającego się splotu intryg i motywacji, ale wypływa to na wierzch tylko czasami.
W "
Mission: Impossible - Rogue Nation" Ethan Hunt wraz z towarzyszami musi zmierzyć się ze złowrogim Syndykatem - organizacją bardzo podobną do Impossible Mission Force, ale stojącą po drugiej stronie barykady. Zadanie jest tym trudniejsze, że rozgrywki polityczne doprowadzają do zlikwidowania IMF, a postać grana przez Cruise’a jest ścigana przez CIA. Dla Hunta nie ma jednak rzeczy niemożliwych, więc z pomocą starych znajomych – i nowej agentki – wychodzi z tej matni obronną ręką. A że się przy tym będzie musiał solidnie napocić? Tym lepiej dla filmu.
[video-browser playlist="731022" suggest=""]
Na uwagę zasługują przede wszystkim ujęcia kaskaderskie, w których często bierze udział sam Cruise. Sieć już obiegły filmy z kręcenia rozpoczynającej „
Mission: Impossible - Rogue Nation” sceny z samolotem, więc widzowie wiedzą, czego się spodziewać. Mnie osobiście bardzie podobała się wspinaczka po Burj Khalifa w Dubaju z poprzedniej części, ale widowiskowości i odwagi aktorowi odmówić nie można. Reszta filmu może nie jest aż tak spektakularna, ale pojawia się wiele kadrów, w których umiejętności kaskaderskie są w pełni wykorzystywane. Jest to godne pochwały w zdominowanym obecnie przez CGI i greenscreen kinie akcji, ale przede wszystkim po prostu dobrze wygląda!
Na ekranie dzieje się dużo, ale jednocześnie zauważalne jest nieco zmienione rozłożenie akcentów. W porównaniu chociażby z wcześniejszą częścią więcej jest scen spokojniejszych, budujących tło i wysuwających bohaterów, a nie akcję, na pierwszy plan. Czy to zmiana na lepsze? Niekonieczne, bo pokazane są dość oklepane w tej konwencji pomysły na postacie. Niby nic specjalnego, ale niewielki minus przy ocenie się pojawia, tym bardziej że uderzenie w nieco poważniejsze tony i kreowanie Hunta na ostatniego sprawiedliwego powoduje zmniejszenie typowej dla serii – niewielkiej, acz istotnej – dawki humoru. Cruise bez zawadiackiego uśmieszku traci przynajmniej połowę uroku.
Zobacz również: Niesamowity popis kaskaderski w „Mission: Impossible Rogue Nation” – poznaj kulisy
Najnowsza odsłona „Mission: Impossible” zawiera zatem wszystkie elementy znane i cenione z wcześniejszych części: widowiskowe sceny kaskaderskie, wykradanie danych z niezdobytych twierdz, pościgi, strzelaniny i intrygę budowaną przynajmniej na dwóch poziomach. Nawet jeśli całość jest na nieco niższych obrotach niż „Ghost Protocol”, to fani serii i tak powinni być zadowoleni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h