Mój policjant to historia o trójkącie miłosnym między policjantem Tomem, nauczycielką Marion i kuratorem muzealnym Patrickiem. W niecodziennej relacji tej trójki na przestrzeni całej produkcji widzimy miłość, wyparcie, komplikacje i zazdrość, a to wszystko z dwóch perspektyw czasowych – dojrzałości głównych bohaterów przypadającej na lata 50. i 60. oraz ich starości w latach 90. Film powstał na podstawie książki Bethan Roberts o tym samym tytule. I choć książka jest skategoryzowana jako romans, o produkcji filmowej raczej tego nie powiemy. Wyreżyserowany przez Michaela Grandage'a melodramat wygląda pięknie. Jest klimatyczny, smutny, ładnie nakręcony, ze świetną oprawą muzyczną. Jest też niesamowicie wolny. Pierwsze kilkanaście minut ciągnie się i niewiele wnosi. Dowiadujemy się trochę o bohaterach, patrzymy na morski krajobraz, ale akcja i prawdziwie interesujące relacje zaczynają się pojawiać, gdy Patrick i Tom zostają sami na ekranie, czyli mniej więcej w jednej trzeciej filmu. Historia opowiadana jest etapami, nie zawsze chronologicznymi, więc nie od razu znamy wszystkie szczegóły np. okoliczności poznania mężczyzn czy tego, kiedy Marion tak naprawdę dowiaduje się, że jest częścią trójkąta. Nie do końca wiem, czy uznać to za plus, czy minus produkcji. Z jednej strony jest trochę ciekawiej, bo twórcy nie odkrywają wszystkich kart w tym samym czasie, z drugiej strony byłam trochę zdezorientowana. Nie wiedziałam, kto o czym wie, kto się czego domyśla, czy ktoś kogoś wykorzystuje albo czy wszyscy są świadomi, w jakiej są relacji. Za późno dowiadujemy się o niektórych faktach. Jeśli chodzi o stronę aktorską, uważam, że cały film trzyma jakikolwiek poziom tylko dzięki Davidowi Dawsonowi, który gra młodszą wersję Patricka, i Ginie McKee, która wciela się w starszą odsłonę Marion. To ta dwójka kradnie show. Młodszy Patrick jest niesamowicie charyzmatyczny, wprowadza trochę kolorytu do tej szarej produkcji, za to powaga i spokój Giny McKee dodają pewnej nostalgii i smutku jej postaci – widać tu zmianę, jaką przeszła na przestrzeni lat. Realność postaci i ich monologi wewnętrzne to po prostu świetna robota. Gdybym miała zrobić z tego podium, na trzecim miejscu postawiłabym młodą Marion, czyli utalentowaną Emmę Corrin. Bardzo dobrze zagrana rola – nic dodać, nic ująć. Za to Harry Styles, gwiazda i twarz produkcji, w zestawieniu z wyżej wymienioną trójką wypada po prostu źle. Młody Tom jest nijaki, to zwykły, uprzejmy chłopak z ładną buźką. Nie widziałam chemii między nim a Patrickiem, nie widziałam rozdarcia emocjonalnego między pożądaniem a byciem przykładnym obywatelem, które według fabuły powinien odczuwać Tom. Nie widziałam złości, gdy uderzał pięścią w stół. Widziałam aktora, który nauczył się kwestii i sekwencji ruchów. Czasami miałam nawet wrażenie, że Harry musiał sobie wykalkulować, kiedy westchnąć. Z tego też powodu nie poczułam w tej romantycznej stronie historii pasji, a sceny seksu wydawały mi się po prostu nijakie i niezręczne. Do starszych wersji Toma i Patricka (Linus Roache i Rupert Everett) nie mam zastrzeżeń i nie mam komplementów, bo nie wnieśli według mnie wiele do historii swoich postaci. Wielkim plusem produkcji jest ścieżka dźwiękowa. Nadaje klimat, ubarwia jeszcze bardziej i tak już piękne ujęcia brytyjskiego krajobrazu albo zasmuca, gdy jest taka konieczność. Steven Price odwalił kawał dobrej roboty – to słuchać i czuć. Mogłabym się długo rozwodzić na tym, dlaczego i w jaki sposób, ale ciężko to zrobić bez spoilerów. Powiem więc tylko, że jest to moja ulubiona część filmu. Jedna z niewielu, które będę dobrze wspominać. Trudna miłość i relacje międzyludzkie przechodzą w My Policeman z płycizny w patos. Szarość i dramaturgia w jednej scenie, słoneczko i sielanka w drugiej, a gdzieś obok tego kiepskie występy Harry’ego Stylesa, które sprawiają, że smutna czy dramatyczna scena nagle staje się niezręczna albo śmieszna. Brakowało mi w tym filmie równowagi i przełamania monotonii. Seans mi się dłużył. Niewielu bohaterów przekonało mnie do swojej autentyczności, większość po prostu tam była. Gdyby nie ładne obrazki, fenomenalni David Dawson i Gina McKee oraz świetna muzyka pewnie po kilku dniach wyparłabym tę produkcję z pamięci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj