"Dolphin Tale" to dobry film familijny, bo opowiada piękną, emocjonalną i prawdziwą historię w sposób ciekawy i uważny. Jego fabuła ma cel, do którego dąży. Po prostu świetnie się to ogląda. Problemem filmu "Dolphin Tale 2" jest to, że tutaj nie ma tego celu. Historia jest strasznie chaotyczna i momentami można się pogubić w tym, o czym tak naprawdę ma być. Część pierwsza opowiadała o dochodzeniu Winter do zdrowia i jej przyjaźni z chłopcem, a tutaj postawiono na totalny miszmasz - raz jest to film o żałobie delfina, raz o problemach nastolatków, a raz o zupełnie innych delfinach, których wątek stoi gdzieś obok. Kłopot w tym, że motywy te nie zazębiają się ze sobą i nie tworzą całości, którą oglądałoby się przyjemnie. Uwielbiam filmy familijne, bo są to bardzo pozytywne i przyjemne produkcje, które wprowadzają w miły nastrój. "Jedynka" wpisuje się bardzo dobrze w ten gatunek, ale "dwójka" bardzo często opiera się na fabularnych kliszach. Szczególnie bolesne jest to w dialogach, które mają poruszać poważne sprawy, a w zasadzie robią to w sposób sztuczny i nieprzekonujący. To koniec końców źle wpływa na jakość, bo zaczyna męczyć, gdy po raz kolejny dostajemy wciśniętą na siłę mdłą rozmowę o oczywistościach, które wypełniają czas ekranowy fabuły pozbawionej wykrystalizowanego pomysłu. Film familijny powinien opowiadać spójną historię, która jest w stanie przykuć widza do ekranu warstwą emocjonalną. "Dolphin Tale 2" ma swoje momenty, w których ogląda się go dobrze, są emocje, a nawet nie brak humoru. Jest tego jednak zbyt mało. Nie ma tu też spójności, bo twórcy wprowadzają zbyt dużo niedopracowanych wątków, przez co tak naprawdę żaden poszczególny nie działa należycie. Mamy zatem Winter, mamy też tytułową Mandy, która jest najsłabszym ogniwem, i jeszcze do tego trzeci wątek - Nadziei. Twórcy nie potrafią tego wszystkiego należycie połączyć i nadać całej opowieści jednego tonu, przez co powstaje chaos. [video-browser playlist="744669" suggest=""] Momentami można odnieść też wrażenie, że na siłę zapychają czas ekranowy mdłymi i niepotrzebnymi motywami, które nie są w stanie zainteresować widza w żadnym wieku. To rozczarowuje, bo potencjał historii Winter jest ogromny, a to powinno przełożyć się na film wciągający i niezapomniany. Niestety mamy coś co najwyżej przeciętnego, co nie spełnia roli dobrego filmu familijnego, do którego chce się wracać, a raczej stoi na przeciętnym poziomie telewizyjnej produkcji, której po prostu brak werwy i pazura. Wydanie Blu-ray nadrabia trochę niedociągnięcia samego obrazu, bo oferuje sporo fajnych i interesujących materiałów dodatkowych. Dodatek o podwodnej magii rzuca światło na realizację, a inny materiał ładnie wyjaśnia, jak to wyglądało w rzeczywistości, którą ta produkcja jest inspirowana. Naprawdę lepsze i ciekawsze to niż cały film. Podobać się też może motyw z Bethany Hamilton, która jest słynną surferką z odgryzioną przez rekina ręką. W filmie gra epizod, a kulisy pokazują, jak poznaje Winter - to potrafi wzbudzić prawdziwe emocje, bo te dwie postacie są jedynym wyrazistymi i potrafiącymi wzruszyć elementami produkcji. Do obrazu nie mam najmniejszych zarzutów - dzięki jakości 1080p wygląda fenomenalnie, szczególnie w scenach w wodzie z delfinami. Reszta elementów wpisuje się w oczekiwane standardy. "Dolphin Tale 2" to film chaotyczny, bez pomysłu i pazura, który wydaje się zrobiony trochę na siłę i bez serca. Ogląda się go nawet nieźle, ale wiele dłużyzn może męczyć, a brak odpowiedniej dawki emocji potrafi rozczarować. Jest zaledwie przeciętnie, ale wydanie Blu-ray skutecznie nadrabia niektóre niedociągnięcia.
Źródło: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj