Monsterland w każdym odcinku przedstawia inną historię, ale motywem wspólnym są spotkania z postaciami lub stworzeniami znanymi z fantasy. Antologię pomyślano jednak tak, by nie były to oklepane historie o straszeniu, zatem całość mocno skupia się na psychologii postaci oraz ich życiowych rozterkach, które potrafią być straszniejsze od prawdziwych demonów. Monsterland może okazać się zawodem dla widzów poszukujących mocniejszych doznań. Seans poszczególnych odcinków oraz ich odbiór zależy od wrażliwości i gęsia skórka pojawi się na ciele pod warunkiem, że mniej lub bardziej udane metafory zostaną odpowiednio odczytane. Niestety, ale nie zawsze obrany kierunek oraz inspiracja Strefa mroku wychodzi serialowi Hulu na dobre. Jest to jednak mimo wszystko udana antologia przeplatająca gorsze odcinki z lepszymi, ale w ogólnym rozrachunku dostarczająca ciekawe spojrzenie na potwory i demony z historii fantasy. Elementem wspólnym dla wszystkich odcinków jest też sposób prowadzenia narracji. Twórcy konsekwentnie starają się przede wszystkim powoli docierać do widza i stopniowo wywoływać u niego przerażenie. Mamy chociażby historię z pierwszego odcinka z bardzo niepokojącym mordercą, kaleczącym swoje ofiary. Ta fabuła mogła bardzo łatwo pójść w kierunku klisz i schematów, ale udaje się stworzyć niepokojący obraz psychologiczny postaci, co intryguje i sprawia, że trwamy przy ekranie. Tym bardziej, że zaraz potem mamy odcinek zatytułowany Eugene, OR, który zabiera nas do nieco innego świata o innym klimacie. Tutaj postać grana przez Charliego Tahana dołącza do sekty, która wierzy, że ich nieszczęście wywołane jest potworami z cienia. Mamy mocne odniesienie do technologii i komentarz społeczny w obliczu różnic rasowych. Kompletnie jednak nie udaje się uchwycić powagi sytuacji i choć seans bywa przerażający, dość łatwo ociera się o groteskę. Inaczej jest z kolei w odcinku New York, NY napisanym przez Wesleya Stricka, gdzie mamy skorumpowany biznes i alegorię opętania przez demona lub inne siły wyższe. Jest to znacznie ciekawszy odcinek i zawsze po tym bardziej udanym, musi przyjść obniżenie lotów. To jednak jest antologia i jeśli pierwszy odcinek stawia wysoko poprzeczkę, potem trudno jest się wyzbyć oczekiwań w dalszej perspektywie. Monsterland prezentuje zatem nierówne epizody, kilka jest świetnych, ale są też mniej udane, jak chociażby ten z udziałem Mike'a Coltera. Ostatecznie prowadzi do wniosku, że potencjał nie został wykorzystany, nawet jeśli całość jest spójna i konsekwentna. Symbolika i metafory poszczególnych historii bywają albo bardzo udane, albo wręcz przeciętne. Plusem jest jednak sprowokowanie do egzystencjalnych rozterek i przetworzenie na współczesną modłę potwornych zjawisk znanych z fantasy. Przypominało to momentami nowe podejście Universalu do swoich potworów jak np. w filmie Niewidzialny człowiek. Ostatecznie zatem serial Monsterland cechuje się ambitnym podejściem, ale nie zawsze udanym wykonaniem. Narracja jest spójna, ale można szybko odnieść wrażenie, że są tutaj historie, które potraktowano zwyczajnie niechlujnie. Ostatecznie warto przekonać się samemu o sile tej produkcji, która nie zostawia łatwych decyzji i końcówki odcinków są zawsze moralnie niejednoznaczne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj