Akcja zaczyna się od morderstwa popełnionego przez stróżów prawa na innym policjancie. Motywy nie są do końca znane – tuszowanie korupcyjnej afery i tradycyjna zemsta to główni faworyci. Jedno jest pewne: detektywi Frank Agnew i Joe Geddes są pewni, że dokonali perfekcyjnej zbrodni. Ta naiwność będzie zapewne jednym z głównych motorów napędowych kolejnych epizodów.
Pilot znakomicie zarysowuje fabułę i zasiewa wątpliwości wśród szeregu postaci co do motywów śmierci ich kolegi. Najciekawiej zapowiada się psychologiczna rywalizacja między dwoma protagonistami, którzy będą musieli uważnie żonglować swoimi działaniami mając na karku Wydział Wewnętrzny oraz poważne wątpliwości co do wzajemnego zaufania. Konotacje z The Shield są oczywiste i Low Winter Sun zapowiada się równie interesująco, choć zapewne nie dorówna serialowi FX w poziomie testosteronu na odcinek. W tym aspekcie bardziej przypomina The Wire. Serial AMC skupiony będzie raczej na spokojnym i realistycznym posuwaniu historii do przodu, podobnie jak robił to serial HBO.
[video-browser playlist="635628" suggest=""]Do tego dochodzi klimat Detroit, opustoszałego miasta na skraju bankructwa (odcinek nakręcony został zanim zostało ono oficjalnie ogłoszone), które zapewne da się poznać na przestrzeni tej serii z unikalnej i nietuzinkowej strony, tak jak zrobiło to Baltimore w Prawie ulicy czy Seattle w Dochodzeniu. Druga oś fabularna zarysowana w pilocie zwiastuje, że będziemy poruszać się co odcinek po skrajnych lokalizacjach metropolii. Charyzmatyczny James Ransone ("Generation Kill") gra mężczyznę, który wspinając się po szczeblach gangsterskiej kariery będzie pewnie nie raz gościł w narkotykowym półświatku. Poza tym wyraźnie szuka na kimś zemsty i zapewne prędzej czy później zetkną się ścieżki jego i detektywa Agnew.
Serial wyróżnia się znakomitą obsadą z Markiem Strongiem i Lennie Jamesem na czele. Chemia między nimi jest wyraźnie zauważalna i mogą oni zaserwować nam w przyszłości wiele scen godnych zapamiętania. Zresztą od samego początku twórcy raczą nas bardzo klimatycznymi sekwencjami. Odcinek jest skonstruowany z bardzo kameralnych, długich scen, które ogląda się wręcz jak sztukę teatralną. Aktorzy z gracją i elegancją wypowiadają swoje kwestie, co dodaje produkcji naprawdę niepowtarzalnej atmosfery.
Jak jednak zdążyliście zauważyć, wszystko, o czym piszę powyżej, to tylko próbka możliwości Low Winter Sun - serialu, który pokazał na razie tylko tyle, że może dopiero ukształtować się z niego hit na miarę Breaking Bad. Na pewno jednak nie można wyrokować zbyt wcześnie i należy ostrożnie ocenić początek nowej produkcji AMC. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie trzeba czekać zbyt długo, aż ruszy ona z kopyta i dostarczy ogromnej dawki emocji. Na pewno zasłużyła na duży kredyt zaufania.