"Movie 43" nie jest typową komedią, gdyż obraz składa się z mniejszych, niezależnych historyjek. Akcja skupia się na scenarzyście, który prezentuje swoje pomysły filmowemu producentowi. Właśnie te wizje na hity są tematem krótkich opowieści prezentowanych nam przez 90 minut. Forma jest utrzymana w stylu pojedynczych segmentów, jakie widzieliśmy w "Zakochanym Paryżu" czy "Zakochanym Nowym Jorku".
[image-browser playlist="594546" suggest=""]
©2013 Monolith Films
Humor prezentowany w "Movie 43" jest najniższych lotów - obrzydliwy, wulgarny, głupi i przede wszystkim nieśmieszny. Tego nie można nazwać ani humorem kloacznym, ani - jak to potocznie się mówi - "tak głupim, że aż śmiesznym". Dostajemy tyradę kompletnie idiotycznych opowieści, których tematem są genitalia, rasizm i robienie na siebie kupy. Zresztą - doskonale podsumowuje poziom tego obrazu pierwszy akt z Hugh Jackmanem, który paraduje z moszną na szyi.
Problemem jest pozbawienie "Movie 43" jakiekolwiek sensu. Jak wspomniane wcześniej dwa filmy miały jakieś przesłanie, które spajało wszystkie segmenty, tak tutaj nie mamy kompletnie nic, co byłoby usprawiedliwieniem dla łączenia w jeden film tak absurdalnych historyjek. Największą ironią "Movie 43" jest sama część osadzona w studiu filmowym, gdy producent nazywa bezpośrednio te opowieści głupimi i obrzydliwymi, a już na pewno nieśmiesznymi. Co chciano nam przez to powiedzieć? Nawet najgorszy chłam da się sprzedać?
[image-browser playlist="594547" suggest=""]
©2013 Monolith Films
Obsada jest naprawdę imponująca i zdecydowanie to właśnie ona ma przyciągać do tej komedii. Już sam fakt, że aktorzy odcięli się od promocji "Movie 43" przed jego oficjalną premierą dawał do myślenia. Po obejrzeniu tego filmu nie sposób im się dziwić. Chociaż każdy pojawia się na zaledwie kilka minut, jest to produkcja będąca niechlubną kartą w karierze, którą najlepiej zamieść pod dywan. Trudno powiedzieć, jakim cudem ktokolwiek przekonał te gwiazdy do występu w tym filmie, w końcu musieli widzieć scenariusz przed wyrażeniem zgody. Widocznie aktor musi naprawdę nisko upaść, aby spłacić długi w Hollywood. Innego wytłumaczenia nie da się znaleźć.
"Movie 43" to największe nieporozumienie ostatnich lat. Ktoś chce zarobić na widzach myślących naturalnie, że tylu dobrych aktorów nie może grać w filmie złym. Słowo "zły" jest jednak w tym wypadku eufemizmem. "Movie 43" udowadnia, że poziom osiągnięty przez "Kac Wawa" nie jest jedynie domeną Polaków.
Ocena: 1/10
Za umożliwienie uczestnicwa w seansie filmu dziękujemy Multikino Trójmiasto.