Ray nadal kontynuuje swoją ścieżkę zawodową zbira do wynajęcia. Jednak będzie musiał zweryfikować swoje życiowe przekonania, gdy jego niemożność zapanowania nad własną agresją staje się problemem dla otoczenia. Przez zbyt impulsywne działanie Shoesmith znajduje się na celowniku lokalnego mafioza. Przy okazji musi również pomóc swojemu kumplowi, który znalazł się w nieoczekiwanych tarapatach zgotowanych mu przez rodzinę. Najbardziej widocznym problemem tej produkcji jest dosyć chaotyczne miejscami prowadzenie narracji. Sam serial przez większość czasu nie ma jakiejś głównej osi fabularnej, wokół której można by oprzeć inne wątki. W związku z brakiem tego solidnego fundamentu miejscami w odcinkach historia prezentowała się raczej jak zbitka skeczów niż spójna opowieść. Ukazanie rutyny Raya w epizodach nie jest złym pomysłem, jednak nie jest również materią, na której będzie stać fabuła. Jednak w dalszej części twórcy wrzucają naszego głównego bohatera w coraz to mroczniejsze i groteskowe sytuacje, co stanowi pewną rekompensatę słabego kręgosłupa narracyjnego produkcji. Nie zmienia to faktu, że przydałby się tutaj mocny, pełnokrwisty wątek kryminalny, który bardzo pasowałby do tego rodzaju historii. Wówczas można by go opleść fantastycznymi aspektami obyczajowymi, z którymi mamy do czynienia w serialu FX. Jednak póki co opowieść stoi miejscami na glinianych nogach, co nie powinno się przydarzyć. Wspomniane przeze mnie wyżej makabryczne i groteskowe sytuacje są natomiast silną częścią tych dwóch odcinków. Scenarzyści nieźle balansują tą mroczną stroną głównego bohatera serialu. Oferują nam w niej wszelki przekrój konwencji, od rasowego thrillera i akcyjniaka po czarną komedię. Świetnie oglądało się kolejne perypetie Raya w jego pracy zbira na zlecenie. Moim faworytem jest tutaj zdecydowanie scena z udziałem jego kumpla, Gary'ego, który stał się ofiarą własnego szwagra. Doskonale mrok tej sytuacji został stonowany przez dosyć humorystyczne momenty między innymi z szukaniem torby czy nagłym przebudzeniem się szwagra Gary'ego w czasie ćwiartowania. To wszystko było dosyć groteskowe, jednak przy tym nie popadało w autoparodię, o co było bardzo łatwo przy budowaniu tej sekwencji. Nie mamy tutaj również przekroczenia granicy kiczu, tylko sprawne balansowanie na niej. To sztuka, która udała się scenarzystom. Bardzo dobrze twórcy dokonali po raz kolejny wiwisekcji stanu psychologicznego głównego bohatera. Doskonale podjęli się analizy tego jak agresywność Raya wpływa na jego środowisko. Mamy tutaj do czynienia z ciekawą zmianą ról. Mianowicie skłonność do przemocy głównego bohatera twórcy wcale nie starali się ukazać jako jego siły. Natomiast fantastycznie ujęli ten aspekt słabości wynikającej z agresji Raya. Jako kontrapunkt dla Shoesmitha ustawiono między innymi jego partnerkę czy córkę, co stanowiło bardzo dobry papierek lakmusowy dla mentalności postaci. Świetną sceną pokazującą niemoc Raya jest ta, na spotkaniu dla osób uczących się panować nad agresją. Dla Shoesmitha jest to po prostu nic nieznacząca wizyta. To doskonale ukazuje jak pod maską twardziela bohater jest zagubiony. To twórcom udało się przekazać w punkt. Niestety cały czas szwankuje drugi plan, może z wyjątkiem postaci Gary'ego. Jednak w każdym innym przypadku jest słabo. Reprezentanci światka przestępczego, w którym obraca  się główny bohater są nijacy i często przerysowani. Ukochana Raya stanowi jak na razie zwykłe tło dla historii. Żeby budować dobrą historię potrzebny jest niezły drugi plan. Tutaj w większości przypadków tego nie ma. Nowe odcinki serialu Mr Inbetween dają nam ciekawe wątki i dobre spojrzenie na profil psychologiczny głównego bohatera. Jednak nie ustrzegły się przy tym błędów, szczególnie w prowadzeniu narracji. Mimo to warto dać szansę tej produkcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj