Ray Shoesmith to człowiek mający wiele twarzy. Na co dzień wydaje się zwykłym obywatelem, który wyprowadza swojego psa, byłym mężem i ojcem opiekującym się córką oraz oddanym przyjacielem. Jednak Ray ma również swoją drugą stronę, która uaktywnia się po jego codziennej rutynie. Nasz bohater jest mianowicie zbirem do wynajęcia, pracującym dla lokalnego mafioza. Mężczyzna stara się nie mieszać pracy z życiem prywatnym, jednak nie zawsze jest to łatwe. Bardzo dobrze twórcy ukazali tę dwoistość natury Raya. Umiejętnie skontrowali ze sobą zupełnie różne aspekty życia głównego bohatera, kreując swoisty pojedynek między ciemną a jasną stroną osobowości mężczyzny. Tak naprawdę obydwa odcinki są zbudowane tak, aby na przemian dawać widzom coś ze złego i dobrego Raya. Scena opieki nad dzieckiem jest ucinana sekwencją bójki bohatera z młodymi oprychami. Wycinek z codziennej rutyny poprzedza okrutna sekwencja na jednym z dłużników. To zbudowanie całej narracji na kontrze wynikającej z życiowej postawy Raya tworzy interesujący obraz człowieka, który tak naprawdę nie wie, co ze sobą zrobić w życiu. Twórcy podejmują się tematu wyniszczania się nawzajem dwóch aspektów życia głównego bohatera. Nie ukazują ich jako świetnie współgrających ze sobą elementów, tworzących idealną symbiozę. Raczej dążą do tego punktu kulminacyjnego, w którym Ray będzie musiał wybrać stronę jego rozwoju jako człowieka. Ta kwestia w serialu póki co działa bardzo dobrze i za to należą się twórcom słowa uznania. Niestety poza Rayem w serialu na ten moment nie uświadczymy innych, wyrazistych postaci. Są one raczej tylko zgrabnym tłem dla opowieści o głównym bohaterze i nie wnoszą niczego pożytecznego do fabuły. Mamy zatem lokalnego mafioza bez krzty charyzmy, który na razie tylko stara się rzucać groźne spojrzenia i epatować swoim luzem. Jest chłopak, z którym Ray pracuje od czasu do czasu przy ściąganiu długów. Jednak oprócz pokazania swoich siłowych umiejętności, postać jest wyprana z całej głębi i stanowi raczej przykład głupkowatego osiłka niż pełnoprawnego bohatera. Nowy obiekt uczuć naszego bohatera także stanowi w tej chwili tylko i wyłącznie tło i to słabo komponujące się z historią. Produkcję ratują według mnie w tym momencie dwie postacie, jeśli chodzi o wsparcie Raya. Pierwsza to córka bohatera, wygadana i potrafiąca swoimi odzywkami postawić do pionu dorosłych Shoesmitha. Drugą postacią jest Bruce, starszy brat naszego zbira do wynajęcia. Dobrze sprawdza się jako pewnego rodzaju głos rozsądku bohatera. Jednak nie zmienia to faktu, że warto wprowadzić kilka innych, dobrze napisanych postaci. Na szczęście na pierwszym planie znakomicie spisuje się Scott Ryan w roli Raya. Aktor doskonale radzi sobie ze swoim zadaniem oddania na ekranie szorstkości i mroku swojego bohatera z jego ciepłym i radosnym obliczem. Ryan dobrze sprawdza się zarówno w scenach brutalnego wykonywania zleceń, jak i tych dotyczących codziennej rutyny i błogiego czasu w gronie bliskich. Świetnie złe i dobre cechy tej postaci organicznie przenikają się w kolejnych scenach. Najlepszym tego dowodem są dwie sekwencje. Pierwsza to ta, w której Ray bije ulicznych oprychów w czasie spaceru z córką. Druga natomiast pokazuje, jak nasz bohater w pokojowy sposób, bez użycia siły, może ściągnąć długi. Te sceny pokazują, jak mocno dwa światy Raya zderzają się ze sobą. Moim faworytem w wykonaniu Shoesmitha jest jednak klasyczny motyw zemsty w wykonaniu naszego bohatera z drugiego odcinka. Fantastyczny festiwal makabry, mroku i brutalnej siły. Może Ryan nie zawsze używa mocnych środków do wyrażenia swojej postaci, jednak tutaj zrobił to znakomicie. Pierwsze dwa odcinki serialu Mr Inbetween stanowią dla mnie pozytywne zaskoczenie. Mimo kilku mankamentów uznaje, że warto sprawdzić tę produkcję ze względu na dobrze napisanego głównego bohatera i nieźle poprowadzoną narrację.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj