W 3. odcinku "Mr. Robot" nie tylko nabiera kształtów i potwierdza, iż faktycznie może być pozycją wyjątkową, ale udowadnia także, że ma do zaoferowania jeszcze więcej, niż sugerowała sama premiera.
Sukces „
Mr. Robot” polega przede wszystkim na dojrzałym i kreatywnym wertowaniu filmowych klisz, a nie sileniu się na nieprzemyślane pomysły. Subtelnie rozrzucane są tropy z takich ikonicznych utworów popkultury jak „Millennium”, „
Fight Club”, „
American Psycho” czy „
V for Vendetta” – co w serialu daje świeżą i fascynującą kombinację.
Odcinek "eps1.2_d3bug.mkv" (kapitalne tytuły!) stawia przed Elliotem szereg nowych wyzwań. Przede wszystkim coraz mocniej akcentowany jest jego problem z narkotykami i to jest coś, co może mieć w przyszłości spore znaczenie. Ze szczerym zainteresowaniem i wyrozumiałością ogląda się tymczasem jego nieporadne próby nawiązania bliższego kontaktu z Shaylą i starania w dopasowaniu się do społecznych konwenansów. Sekwencja, w której bohater obiecuje zmianę swojego życia, a obraz na chwilę nabiera żywszych kolorów, to dotychczas najlepsze kilkadziesiąt sekund serialu. To nie tylko kąśliwy kontrkulturowy komentarz, ale także nowe dla serialu elementy rozluźniające. Również w narracji Elliota odnotować trzeba nutę czarnego humoru i jest to prawidłowy krok scenarzystów – jednostajnie fatalistyczny wydźwięk potrafi szybko znużyć, a tak na zasadzie kontrastu można lepiej docenić cichy nastrój niepokoju.
Najważniejszym punktem odcinka powiązanym z Elliotem jest jednak Mr. Robot - oto bowiem otrzymaliśmy dwie bardzo wyraźne sugestie, iż nie jest on postacią realną, a wytworem wyobraźni głównego bohatera. Najpierw zostaje zlekceważony w biurze Allsafe, gdzie nikt z obecnych nie odnotowuje jego obecności, a następnie milczeniem zbywa go barman, który nawet przez moment nie kieruje na niego wzroku. Nie jest to jednoznaczny i definitywny przekaz, ale pora głośno zaznaczyć, że Mr. Robot może być efektem rozdwojenia jaźni Elliota bądź ucieleśnieniem ciemnej strony jego osobowości, odpowiedzialnej za wytoczenie walki skorumpowanemu i żyjącemu w naiwności światu. Szczególnie ma to sens w kontekście wydarzeń z poprzednich odcinków i coraz więcej dwuznacznych wskazówek kieruje nas właśnie ku temu rozwiązaniu.
[video-browser playlist="725284" suggest=""]
Dość niespodziewanie odcinek ten ma jeszcze jednego, równorzędnego bohatera. Tyrell Wellick (intrygujący Martin Wallström) to genialnie i bezkompromisowo zaprezentowany, wręcz rasowy socjopata, którego nie powstydziliby się autorzy wymienionych na wstępie dzieł. Bezwzględne podejście do własnej postawy, opłacenie i pobicie bezdomnego, homoseksualny stosunek z asystentem przełożonego, a w końcu fetyszystyczny seks z ciężarną żoną (zaznaczmy jednak, iż wyraźnie z jej własnej inicjatywy) to odważne, a momentami wręcz szokujące wybiegi. W tych kilku scenach udało się wykreować pasjonującą postać – łącznie z apodyktycznymi ambicjami oraz toksyczną relacją z małżonką - i mimo wszystko uniknąć tanich kontrowersji.
Ożył także drugi plan. Związek Olliego i Angeli nie jest na wskroś stereotypowy - szczególnie ona pokazuje więcej odcieni, a to współczując Elliotowi, a to chłodno kalkulując konsekwencje szantażu. Ponadto znów błyszczy arogancka Darlene, Gideon udowadnia, że nie da się łatwo zwieść, a swoją wrażliwą stronę odsłania Shayla. Wszyscy ci bohaterowie zaczynają odznaczać się charakterem i indywidualnymi motywacjami – nie są tylko niemrawymi pionkami na fabularnej planszy, ale faktycznymi figurami, których ruchy mają (lub będą mieć) znaczenie – i to bogate tło jest kolejną z kluczowych zalet produkcji.
Potwierdza się także wysoki poziom technicznej realizacji – "Mr. Robot" to nie tylko świetne aktorstwo i błyskotliwy scenariusz, ale także muzyka, a przede wszystkim unikający łatwizny montaż i reżyseria. Znów wiarygodnie i przekonująco zaprezentowano sceny hakowania, wyjaśniając przestarzały system komputerowy szpitala, a także pokazując sprawne majstrowanie w cudzym telefonie. Trafionym zabiegiem okazują się też nawiązania do rzeczywistości (przywołanie nazwiska Jessiki Alby, Starbucksa, Instagramu czy filmów Marvela), co pomaga osadzić produkcję w kontekście i w efekcie wzmocnić siłę przekazu. W tym wszystkim znalazło się jeszcze miejsce na tak frapująco osobliwą scenę jak oddawanie portfela ulicznemu złodziejaszkowi.
Serial ma więc wszystkie atrybuty, aby z czasem stać się kultowym - potrzebuje tylko zyskać na popularności i zacząć trendować w mediach społecznościowych. To bardzo dobry moment, aby z przekąsem i dystansem spojrzeć na dominujący dzisiaj model wirtualnego życia, przywiązania do pozorów czy choćby uwielbienia dla komiksowych ekranizacji. Zdziwi mnie więc, jeśli serial nie będzie systematycznie budował swojego fandomu i mocniej rezonował ze świadomością widzów, ponieważ wyraźnie ma ku temu aspiracje.
Zobacz również: „The Bastard Executioner” – zwiastun nowego serialu Kurta Suttera
Na razie jednak w punkt trafiono, odnosząc się do przeszłości Elliota i w ten sposób motywując go do podjęcia akcji. Na scenie znajduje się jeszcze tajemniczy haker szantażysta i stojąca za nim organizacja, co razem wzięte zwiastuje, że atrakcje ciągle przed nami. Za wcześnie jest więc na ostateczne werdykty, ale po trzech odcinkach "
Mr. Robot" to bezkonkurencyjnie najlepsza premiera lata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h