Pojawienie się tej recenzji może niektórych zdziwić. W końcu Adam opisał już swoje wrażenia po seansie pierwszego sezonu, a ja nie napisałem nic na temat dwóch pierwszych odcinków. Postanowiłem je pominąć, ponieważ zostały szczegółowo przedstawione w wyżej wspomnianym tekście. Polecam go przeczytać, bo to właśnie on przekonał mnie do obejrzenia tego serialu.
Po pierwszych dwóch odcinkach mógłbym powiedzieć, że Mroczna materia przedstawia niezwykle ciekawy koncept i sprawnie buduje fundamenty pod kolejne tajemnice. Zakończenie drugiego epizodu było szokujące i zostawiło mnie już nie z chęcią, a wręcz z potrzebą kontynuowania tej przygody. Dodam jeszcze, że cotygodniowa emisja odcinków świetnie się tu sprawdza!
Swoje miejsce w produkcji znajduje Alice Braga i jej Amanda. Decyzja, by pomóc Jasonowi w ucieczce z Velocity, była odważna i wywróciła historię do góry nogami. Kompletnie nie spodziewałem się tak szalonej jazdy w odcinku pt. Korytarz. Zasady funkcjonowania multiwersum w końcu zostają wytłumaczone – i to lepiej niż zrobił to Marvel w swoich produkcjach. Wszystko staje się dla nas jasne. Kiedy Jason-1 i Amanda przeszli przez pierwsze drzwi i znaleźli w świecie postapokaliptycznym, który mocno przypominał mi Blade Runnera 2049, szczęka mi opadła. Wizyty w kolejnych światach były krótkie, ale prowokowały pytania i ekscytowały. Na dłużej zatrzymaliśmy się w pewnym mroźnym i nieprzyjaznym świecie – a wszystko to z powodu decyzji Amandy. Na poziomie czysto emocjonalnym i takim ludzkim jak najbardziej rozumiem to, że miała dość błądzenia po Korytarzu. Jednak osoba z jej przeszkoleniem – o czym sama mówi – nie powinna się tak zachowywać. Zdziwił mnie też szybki przeskok od momentu wykopania Skrzyni do ponownego wejścia do niej. Nie była przypadkiem zasypana śniegiem? Ile czasu im to zajęło?
Ciekawie zapowiada się wątek pogoni Leightona po Korytarzu. Towarzyszy nam poczucie niebezpieczeństwa. W każdej chwili może się spotkać z Jasonem-1 i Amandą, co nie byłoby miłe. Muszę pochwalić aktora wcielającego się w Leightona. Dayo Okeniyi świetnie wypada w roli poważnego, zdeterminowanego bohatera, który nie ma już nic do stracenia w swoim świecie i postanawia gonić za Jasonem-1. Dobrze odnajduje się też w skórze tego, który żyje w jego świecie i spotyka Jasona-2. Doskonale operuje mimiką. Sceny z nim są naprawdę zabawne. Płynnie przechodzi od groźnego szefa Velocity do multimiliardera, któremu nic się nie chce. Tego nie można powiedzieć o Jasonie-2. Jemu chce się wiele! A szczególnie przemycić nieco elementów ze swojego starego życia do nowego. Decyduje się zwolnić z pracy na uniwersytecie i pokazuje Leightonowi Skrzynię oraz Korytarz. W ten sposób zyskuje jego wsparcie finansowe. Tylko czy to nie wzbudzi kolejnych podejrzeń Danieli? Ostatnia scena z nimi sugeruje, że tak.
Mroczna materia nadal prezentuje się świetnie pod względem wizualnym (zwłaszcza 4. odcinek). Wcześniej dostawaliśmy kreatywne i piękne ujęcia wzmocnione grą kolorów i świateł, a Korytarz to prawdziwa magia efektów specjalnych. Scena w postapokaliptycznej wersji świata, w której budynki zaczynają przewracać się jak zapałki, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To samo można powiedzieć o każdym innym świecie. Mam nadzieję, że twórcy jeszcze pobawią się motywem multiwersum, bo drzemie w tym nieograniczony potencjał. Tylko w dwóch lub trzech momentach tło nieco zgrzytało i wymagało dopieszczenia, ale nie zmienia to faktu, że Mroczna materia wygląda wyśmienicie.
W 4. odcinku poznajemy odpowiedzi na pytania, ale też zadajemy sobie kolejne. Co dalej z Leightonem? Czy Daniela w końcu skonfrontuje się z Jasonem-2? Czy to, że Amanda i Jason-1 muszą na sobie polegać i troszczyć się o siebie, doprowadzi do zbliżenia? W końcu mężczyzna przypomina jej Jasona-2? Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, który rozwieje moje wątpliwości, a potem pozostawi z jeszcze większą niewiadomą. To właśnie dlatego ten serial jest tak angażujący!