Mroczna materia - recenzja serialu
Dark Matter to serial science fiction platformy Apple TV+ oparty na książce Mroczna materia. Recenzja nie zawiera spoilerów – informacje o fabule pochodzą z opisu i zwiastuna.
Dark Matter to serial science fiction platformy Apple TV+ oparty na książce Mroczna materia. Recenzja nie zawiera spoilerów – informacje o fabule pochodzą z opisu i zwiastuna.
Na start produkcji Mroczna materia dostajemy dwa odcinki. Co ciekawe, do serialu najlepiej podejść bez znajomości opisu fabuły czy zwiastuna. Z trailera wiemy, że historia oparta jest na rzeczywistościach równoległych, ale twórcy na początku sezonu nas o tym nie informują. Dają sobie czas na spokojny rozwój i zmuszają widza do zastanowienia się, czemu obserwuje dwa warianty życia głównego bohatera. Czy to sen? A może mężczyzna oszalał? Odpowiedzi pojawiają się z czasem. To ciekawy zamysł, biorąc pod uwagę, że multiwersum było otwarcie komunikowane podczas promocji.
Jeśli jednak wiecie, o czym jest Dark Matter, odkrywanie poszczególnych etapów opowieści również będzie dla Was fascynującym doświadczeniem. Zasady przechodzenia pomiędzy światami oraz pomysły na ukazanie tych rzeczywistości są odświeżające i niezłe. Twórca (autor książki, na podstawie której jest serial) ma czytelne priorytety. Nie opiera się na naukowym bełkocie, ale na jasnych komunikatach, które intrygują, nieraz zaskakują, a ostatecznie są dobrym budulcem fabuły.
Trzeba podkreślić, że Dark Matter nie jest serialem lekkim. I z pewnością nie każdemu się spodoba. To thriller, ale nie ma tu akcji, pościgów, wybuchów ani innych rzeczy budujących bardziej komercyjne podejście do tematu. Blake Crouch koncentruje się na pytaniu: "Co by było, gdyby...?" lub – jak to zostało powiedziane – na koncepcie dróg, którymi nie podążyliśmy. Poznajemy intymną historię, która opiera się na głębokich emocjach, pragnieniach, żalu i podejmowanych decyzjach. Jak one kształtują naszą osobowość? Jak doświadczenia – też te traumatyczne – nas zmieniają? Pada wiele ważnych pytań, ale też dostajemy konkretne, czasem przerażające odpowiedzi. Ostatecznie jednak ta kameralność staje się największą siłą produkcji. W wielu momentach – zwłaszcza w podróżach po alternatywnych rzeczywistościach – widzimy przerażające sceny, bo bohater mierzy się z trudnymi wyzwaniami. Takimi, które rozbiłyby najtwardszego człowieka. To potrafi poruszyć, ale przede wszystkim fascynuje.
Takie podejście do konstrukcji opowieści jest zarazem zaletą, jak i wadą. Tworzenie wymagającej myślenia rozrywki jest trudne, bo łatwo zapomnieć o utrzymaniu odpowiedniego tempa. Gdy w kluczowych momentach powinniśmy iść do przodu, Dark Matter zwalnia i troszkę przeciąga historię. Pozostawia nas z pytaniem, czy osiągnięcie celu jest w ogóle możliwe. Czy to nudne? Widzów, którzy nie lubią wymagającej, ambitnej rozrywki w klimacie science fiction, to na pewno znuży. A innych? Mnie nie, ale problemy z tempem nie pozwoliły mi w 100% zaangażować się w opowieść.
W pewnym momencie twórca wprowadza tak soczysty twist, że widzowie stracą grunt pod nogami. Nawet jeśli do tego momentu będziecie pewni, jak to się skończy, to gwarantuję, że wszystko wywróci się do góry nogami. Za to należą się wielkie brawa. Uważacie na spoilery, bo zwrot akcji podczas seansu działa kapitalnie i wpływa na ocenę sezonu.
Największą zaletą serialu nie są jednak twisty ani alternatywne rzeczywistości, a aktorzy. Joel Edgerton, Alice Braga oraz Jennifer Connelly sprawiają, że te ludzkie, intymne, emocjonalne momenty ogląda się w napięciu. Cała trójka wykonuje kawał dobrej roboty. Udowadnia, że w tak ambitnych projektach aktor jest kluczem do sukcesu. Nie spodziewajcie się jednak, że w alternatywnych wersjach postaci puszczają wodze fantazji i zaczynają szarżować. Ich gra oparta jest raczej na subtelnych zmianach. Dodatkowym plusem jest doskonała ekranowa chemia pomiędzy Edgertonem a aktorkami. To sprawia, że ich wspólne sceny ogląda się dobrze.
Dark Matter to rozrywka wymagająca myślenia i skupienia. Nie będzie to odpowiednia propozycja dla osób szukających akcji czy lekkiego science fiction. Nie sprawdzi się jako produkcja lecąca w tle. To opowieść dojrzała i poruszająca. Zarazem taka, którą wielu oceni jako nudna, ale pomimo problemów z tempem i przeciąganiem, ta kwestia będzie zależeć od indywidualnych oczekiwań i emocjonalnego zaangażowania. Dobrze jednak, że w historii o multiwersum najważniejsze stały się intymne emocje i ludzkie decyzje. Warto obejrzeć!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat