WOW - gdyby przyszło mi za pomocą jednego słowa dać wyraz niepodważalnego kunsztu Christophera Nolana, to ta krótka onomatopeja oddaje w pełni poziom wszelkich emocji. Emocji, jakie będą Wam towarzyszyć podczas finału przygód Batmana. Już na wstępie mogę zaznaczyć, iż oglądając tegoroczny majstersztyk twórcy "Incepcji", w oku niejednego z Was zakręci się zapewne łezka. Łezka smutku spowodowana dobiegającą końca wspaniałą historią, ale i łezka szczęścia, że doczekaliśmy się czasów, kiedy ekranizacje historii obrazkowych wyrastają na samodzielne, a przy tym dojrzałe produkcje, zrywające z kanonem prostych opowieści na dobranoc.
[image-browser playlist="600595" suggest=""]©2012 Warner Bros. Pictures
Ś.P. Boba Kane'a można śmiało określić mianem jednego z najbardziej spełnionych artystów ostatniego stulecia. Postać, którą wykreował na łamach komiksów, doczekała się ekranizacji godnej naśladowania. Ekranizacji sięgającej w głąb genezy głównego bohatera, stanowiącej niejako zwieńczenie blisko 75-letniego triumfu mrocznego rycerza nad arcywrogami miasta Gotham. Słowem - ekranizacji, która już dziś tworzy ważny punkt w historii kina. Punkt, o którym z zapartym tchem będą wspominać kolejne pokolenia.
Pierwsze kadry ostatniej odsłony omawianej adaptacji komiksowej, ukazują Bruce’a Wayne’a jako postać zniszczoną psychicznie, skrywającą swe oblicze przed światem. W jednej chwili, z obrońcy miasta Gotham, Batman został okrzyknięty wrogiem publicznym. Ciężka decyzja, którą podjął, aby chronić ideały Harvey’a Denta, odsunęła bohatera na margines społeczeństwa, czyniąc go niebezpiecznym złoczyńcą wykraczającym poza granice prawa. Aczkolwiek prawdziwa burza dopiero nadchodzi, zaś zguba całego miasta posiada nad wyraz ludzkie oblicze.
[image-browser playlist="600596" suggest=""]©2012 Warner Bros. Pictures
W ostatniej, według zapowiedzi, części ambitnej trylogii poprzeczka została postawiona jeszcze wyżej, co w konfrontacji z genialnym "Mrocznym Rycerzem" wydaje się niemożliwe. Christopher Nolan, wnosząc dwie poprzednie części na coraz to wyższy poziom, wydaje się być niezmordowany. To, co już jutro dostarczą seanse w całej Polsce, składa niejako hołd samej postaci mrocznego rycerza i ku uciesze fanów, przelewa na taśmę filmową to, co pokochaliśmy. Reżyser idąc w zgodzie z wyobraźnią Boba Kane, rozbudował wątki, które wszyscy fani postaci Batmana dobrze znają. Biorąc na warsztat solidne podstawy, dopisał te fragmenty w historii Bruce’a Wayne’a, których jako czytelnicy nigdy nie poznaliśmy. To co rozpoczął geniusz Tima Burtona i wykoleił Joel Schumacher, robiąc z mrocznej historii niekończący się popartowski serial filmowy, sam Nolan wziął w swoje ręce i mówiąc wprost - wyprostował. Bruce Wayne to już nie ten sam kobieciarz, nieustannie odgrywany przez innego aktora. Idee są wieczne - człowiek zaś nie. To jest właśnie ten jeden kluczowy fakt. Jeden cel - jedna misja, która musi się kiedyś skończyć. I ten właśnie pełny rozmachu finał w największym rozkwicie swej formy serwuje nam reżyser najlepszej ekranizacji przygód Batmana, jaką przyszło nam oglądać. Wizja mniej komiksowa, zaś bardziej realistyczna. Prawdziwa, pełna psychologicznych pojedynków akcja z nieodzowną kroplą adrenaliny. Sumarycznie – wybuchowa mieszanka filmowego geniuszu, przygniatająca wszelkie machinalne produkcje z fabułą w tle.
[image-browser playlist="600597" suggest=""]©2012 Warner Bros. Pictures
Mroczny Rycerz powstaje, idąc za ciosem poprzednich części tego samego reżysera, to świetny koktajl przemyślanej historii, dopełniony wartką akcją. To, co prezentuje przed nami omawiana produkcja, promuje ogrom mitycznego miasta Gotham. Panoramiczne ujęcia wykorzystujące kamery IMAX, gigantyczne budowle i odczuwalny w powietrzu nastrój grozy daje pełne świadectwo niezwykle drobiazgowo wykreowanego świata. Świata, nie mniej wyraźnego niż stąpające po jego ulicach czarne charaktery, które swą potęgą przygniata jedna tylko postać – Bane. Dyrygent więziennej orkiestry z wizją podbitego miasta Gotham, to wcielenie zła w najlepszej postaci. Duże, inteligentne i nie znające litości. Prawda, że brzmi znajomo? Zgadza się – reżyserowi nie umknęły żadne szczegóły niezwykle dramatycznego pojedynku Batman vs. Bane. Żadne szczegóły stanowiące o sile największego przeciwnika Człowieka Nietoperza. Sile nie tylko fizycznej, ale także pełnej-rozbudowanej gry psychologicznej, mające na celu zabicie ducha nieustraszonego obrońcy niewinnych. Pod maską superbohatera kryje się przecież tylko człowiek. A przecież każdego człowieka można "złamać", prawda? Czyżby więc nastąpił kres praworządności Gotham? O tym moi drodzy dowiecie się z kin.
[image-browser playlist="600598" suggest=""]©2012 Warner Bros. Pictures
Jedyny minus, do jakiego zdążyły przyzwyczaić nas zwiastuny, a które zapewne wielu zaintrygowały, to filmowe wcielenia postaci komiksowych. Anne Hathaway to seksowne wcielenie Seliny Kyle, zaś Bane - idealnie zbudowany mięśniak z misją dominacji. Nie zmienia to jednak faktu, iż przelanie na taśmę filmową znanych postaci było utrzymane w czysto nolanowskim stylu, niejako hołdującym filmom z lat 80-tych. Aż ciężko uwierzyć, iż pod prostym strojem kobiety kot oraz drobną maską na styl Robina, nikt z bohaterów nie rozpoznaje kobiety bulwarów - publicznej postaci Seliny Kyle. Tak samo i Bane, promujący zasadę nadludzkiej siły, nie wygląda na zapaśnika zdolnego jedną ręką unieść dobrze zbudowanego Bruce'a Wayne'a. To wszytko jednak, przy długo oczekiwanym zakończeniu niezwykle ambitnie opowiedzianej przygody, umyka niczym wisienka w smakowitym torcie. Nie po to przecież tu jesteśmy aby promować krytykanctwo - prostą naturę wytykania. Jesteśmy tutaj po to, aby zrelacjonować Wam dreszczyk emocji, który w prostych słowach nakazuje złożyć oficjalne podziękowania dla reżysera za dzieło piękne. Dzieło bezkompromisowe. Dzieło w całej jego postaci, o którym długo nie zapomnicie.
Dzięki najnowszemu filmowi Nolana, jako fan przygód człowieka nietoperza, uwierzyłem w magię kina. Komiksy tworzone pod dzieci, przedstawiały często historie daleko wykraczające poza margines dzieciństwa. Tak samo jest z trzecią częścią trylogii Chirstophera Nolana. Postać w czarnej pelerynie może i sugeruje rozrywkę z cyklu "super bohater i arcy łotr", lecz w wizji twórcy "Incepcji" przybiera formę koszmaru - sennego marzenia o wolności z tragicznymi wydarzeniami człowieka bezradnego w obliczu ogromu złej wizji, w jakiej się znalazł. To jakby ktoś zatopił nasz cel w świecie snu i kazał nam biec. Nogi ciężkie jak cegły zawsze odmówią nam posłuszeństwa. Choćbyśmy się starali – zawsze przeczuwamy jaki będzie koniec. Ci wszyscy z was, którzy znają finał pojedynku Batman vs. Bane z historii obrazkowych, zapewne wiedzą do jakich zdarzeń nawiązuję. Przypomnę jednak, iż Nolan postarał się wykrzesać nieco więcej z tego pojedynku. Jest to przecież finał - nie można ciągnąć tej historii w nieskończoność. Jeden człowiek służący uciśnionym to i tak aż nadto. W realnym świecie nie znalazłby się przecież nikt, kto by go zastąpił.
[image-browser playlist="600599" suggest=""]©2012 Warner Bros. Pictures
Ta zasada widocznie przyświecała także reżyserowi, dając nam zakończenie godne niezwykle dojrzałej trylogii. I z tego właśnie względu, iż sam finał jest najciekawszym z aspektów filmu, o szczegółach przyjdzie Wam opowiedzieć już na samym seansie. Nie moja rola w tym, aby zdradzać najbardziej oczekiwane filmowe zakończenie tego roku. Z dumą mogę jednak wyznać, iż cieszę się, że nastał taki czas, gdy film o bohaterze z dzieciństwa wyrasta na samodzielne dzieło. Jeżeli "Mroczny Rycerz" narobił Wam smaku na więcej, to "Mroczny Rycerz powstaje" spełni Wasze wszelkie oczekiwania. To jest wielki powrót Batmana. Powrót na jaki czekaliśmy. Jeżeli jakikolwiek z istniejących filmów miałby określić wyznacznik najwyżej oceny, to jest nim z pewnością obraz Christophera Nolana. Dlatego z czystym sumieniem zapraszam wszystkich do kin, gdyż takie wydarzenie, jakiego dostarcza premiera ostatniej części trylogii z miasta Gotham, zdarza się naprawdę bardzo rzadko.
Ocena: 10/10
Czytaj więcej: "Mroczny Rycerz Powstaje" okiem Łukasza
Czytaj więcej: "Mroczny Rycerz Powstaje" okiem Adama