Choć po każdym odcinku jestem zawiedziony - narzekam na fabułę, drętwe postacie, serialowe przeciętniactwo - to i tak wracam i jestem całkiem zadowolony. To przez ten niepowtarzalny klimat Francji z tamtego okresu i efekt marzeń z dzieciństwa, że mogę złapać za szpadę i pomagać dobrym ludziom.

Wiem, że to dość naiwne podejście, zwłaszcza że kolejny, siódmy już odcinek The Musketeers znowu nie zachwyca. Tym razem bohaterowie muszę rozwiązać kilka spraw: dowiedzieć się, gdzie ukrywa się pewna młoda dziewczyna, kto próbował zabić kardynała Richelieu i pomóc hrabinie Ninon De Larroque, która oskarżona jest o bycie wiedźmą.

Wątek młodej dziewczyny przewija się gdzieś w tle całego odcinka. Ten skupia się bardziej na historiach hrabiny i kardynała. Kardynał musi uporać się z rezolutną kobietą, bo tego oczekuje od niego wysłannik papieża. Kusi go nawet "posadą"… papieża, dlatego w Paryżu zaczyna się nagonka na hrabinę, która zajmuje się edukowaniem młodych kobiet. Uczy ich fizyki, biologii, astronomii. Oświeceniowy umysł hrabiny jest jednak problemem dla kleru i dlatego Ninon zostaje oskarżona o bycie wiedźmą oraz ukrywanie kobiet. Podczas jej procesu ktoś jednak truje kardynała. Muszkieterowie muszą uratować Ninon przed spaleniem, ale też znaleźć zamachowca i pomóc kardynałowi.

[video-browser playlist="635439" suggest=""]

O ile wcześniej zarzucałem scenarzystom, że ich historie są po prostu nudne – najczęściej jednowątkowe i opierające się na pojedynczych postaciach – tak teraz mamy kilka wątków i całkiem interesującą opowieść. Widzę w niej jednak dwa problemy. Przede wszystkim scenarzystów trochę poniosło i przekombinowali w tym wszystkim. Wmieszali w historię jeszcze Milady De Winter, która zeznaje podczas procesu Ninon, a także Konstancję, która odkrywa swoje uczucia wobec D’Artagnana. Widzowie w gąszczu różnych wątków mogli przegapić te dwie dość istotne dla serii sytuacje. Trzeba jednak przyznać twórcom – jest lepiej niż było.

Drugi problem siódmego odcinka to brak muszkieterów. Nie to, żeby w ogóle ich nie było, ale ich role były praktycznie tłem dla występów Ninon czy kardynała. Zabrakło też, po raz kolejny zresztą, porządnych scen walki – a przecież w historii o muszkieterach to właśnie pojedynki na szpadę chcemy oglądać, czyż nie?

Jestem więc po siódmym odcinku The Musketeers zmieszany. Jest lepiej, ale nie ukrywajmy - to nadal serial przeciętny fabularnie. Ale jest w nim coś, co sprawia, że obejrzę kolejny epizod. To chyba ten klimat Paryża – miasta nietuzinkowego, odkrywającego swoją tożsamość i pełnego intryg oraz spisków. Mam nadzieję, że już niedługo muszkieterowie poczują się w nim jeszcze lepiej i będziemy mogli oglądać porządne widowisko od BBC.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj