Odcinek dwunasty kontynuuje wcześniejsze wątki. Walden uświadamia sobie, że bardzo podoba mu się Nicole, więc robi wszystko, aby się z nią umówić. Oczywiście nie jest to takie łatwe. Młoda, piękna i ambitna programistka woli całkowicie oddać się pracy. Faceci jej nie w głowie. 

Nie lepiej ma Jeff... tzn. Alan, który ze względu na spotkanie Lyndsey i jej faceta musi nadal udawać Jeffa Strongmana. Po rozmowie umawiają się na kolację, a właściwie podwójną randkę. Młoda, piękna dziewczyna, dla której Alan jest słodki (serio?!), wybiera się na imprezę. Jeff, pogromca wszystkich kobiet, postanawia również iść - i takim sposobem trafia na ekskluzywne przyjęcie. Niestety nie dane mu będzie nic zaliczyć, no, może oprócz pewnej miłej, starszej pani.

Uwagę zwrócić należy przede wszystkim na to, że odcinek jest autentycznie zabawny. Duża w tym zasługa ludzi, ale także przemyślanej historii. Walden nareszcie rusza się z domu i łączy przyjemne z pożytecznym. Pomysł na wykorzystanie pracy i nowego, ciekawego projektu, a jednocześnie szansy na miłość jest jak najbardziej w porządku, szczególnie że Nicole ładnie przy Waldenie wygląda, a i ma pazurki. Największą robotę robi jednak Clark Duke w roli programisty. Już w poprzednim odcinku jego rola była jednym z jaśniejszych punktów, a teraz aktor tylko to potwierdza. 

[video-browser playlist="634176" suggest=""]

Nie gorzej radzi sobie Alan. Jego alter ego, Jeff Strongman, to świetny i odpowiednio wykorzystywany pomysł, który przynosi zabawne rezultaty. Nawet saga związku z Lyndsey jakoś nie męczy. 

W odcinku znalazło się kilka perełek. Jedną z nich jest bez wątpienia uruchomienie nowego projektu Nicole. Czytanie myśli i ich głośne wypowiadanie, co ma służyć późniejszemu sterowaniu różnymi urządzeniami, brzmi dosyć kosmicznie, ale działa znakomicie, szczególnie gdy są to myśli Waldena. Świetnie radzi sobie również Alan w uczuciowym trójkącie. Nieważne, jakie będzie zakończenie jego wątku z Lyndsey - warto tę postać co jakiś czas pokazywać. 

W odcinku niewiele było Jenny, co akurat jest dla mnie plusem. Nie jestem wielkim fanem tej postaci; uważam wręcz, że jest momentami słabsza niż "dojrzały" Jake. Twórcy wyraźnie nie mają pomysłu na postać tytułowego "pół", więc dali nam młodszą, żeńską wersję Charliego. 

Dwóch i pół nie stało się nagle genialne. Możliwe, że w kolejnych odcinkach serial wróci do starego, niskiego poziomu. Jest się jednak z czego cieszyć. Najnowsze dwa epizody pokazały, że w produkcji nadal tkwi potencjał. I to po jedenastu sezonach! Jest szansa co jakiś czas zrobić coś zabawnego, szczególnie że postać grana przez Clarka Duke'a świetnie sobie radzi i mogłaby stanowić dobre uzupełnienie Alana i Waldena. Zamiast tego najpierw sprezentowano nam dorosłego idiotę Jake'a, a potem słabą postać Jen. Brakuje także trochę Berty, choć jej epizodyczne wystąpienia są bardzo dobre, a teksty nadal ostre jak brzytwa. Nie zmienia to jednak faktu, że serial powinien powoli kończyć swój żywot. Szczególnie teraz, gdy udowodniono nam, że można to zrobić z klasą.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj