Prócz ludzkiego tła, w tych poszukiwaniach pojawia się też tło emocjonalne, tak charakterystyczne dla Davida Mitchella. Jest więc miłość, nienawiść, zdrada, strach i przyjaźń, a wszystko to okraszone pomyślnie opracowaną powieścią historyczną. Książki Mitchella przeżywają swój renesans po ekranizacji najsławniejszej z nich, "Atlasu Chmur", i można powiedzieć, że słusznie. Jego opowieści są wymagające, ale jeśli przebrnie się przez kilka pierwszych stron i pozna styl autora, po prostu nie można się od nich oderwać – właśnie tak jest z Tysiącem jesieni Jacoba de Zoeta.

Opowieść spleciona jest z trzech wątków, które raz przenikają się, raz zaś oddalają od siebie – i trzeba zgodzić się z opiniami, które mówią, że przy niewielkim nakładzie pracy można by stworzyć z nich trzy odrębne, arcyciekawe historie. Dostajemy jednak Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta i trudno być z tego powodu niezadowolonym. W tym wypadku Mitchell stworzył przede wszystkim powieść historyczną, która urzeka detalami (nawet jeśli ktoś nie przepada za kulturą Wschodu) i bogactwem świata przedstawionego pełnego konfliktów. Już od pierwszej strony widzimy, jak ścierają się dwie kultury, które nie mogą, a przede wszystkim nie chcą się zrozumieć; ich wielopłaszczyznowy konflikt na tle poglądów, religii, kwestii etnicznych oraz społecznych przewija się przez całą książkę. Nic dziwnego - niemalże wizytówką autora jest przeciwstawianie się w ten sposób nietolerancji oraz ksenofobii. Poruszane są również sprawy związane z korupcją, kłamstwem i wieloma innymi cieniami interesów handlowych, jakby Mitchell chciał specyficznie piętnować nieuczciwość urzędników – i nie ma tu litości ani dla strony holenderskiej, ani japońskiej.

Jest jeszcze specyficzne podejście do zdarzeń metafizycznych, które pojawiają się w Tysiącu jesieni.... Czytelnik sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, czego doświadczają bohaterowie, jest zrządzeniem losu, czy działaniem sił nadprzyrodzonych. O książce można by pisać długo; recenzja mogłaby mieć wiele stron, biorąc pod uwagę mnogość wątków (zarówno głównych, jak i pobocznych), które składają się na tę niesamowitą historię, oraz plastyczność i barwność postaci tak negatywnych, jak i pozytywnych. Najlepszym wyjściem jest jednak po prostu jak najszybsze przeczytanie tej powieści. Tylko to pomoże odkryć nam pełne spektrum całej historii i docenić kunszt Davida Mitchella. Osobiście uważam, że Tysiąc Jesieni Jacoba de Zoeta jest książką bardziej interesującą niż zekranizowany ostatnio "Atlas Chmur". Rzadko bowiem można spotkać lekturę tak wartościową, a przy tym intrygującą, dlatego nie pozostaje mi nic innego, niż tylko zachęcić do czytania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj