Książka jest napisana przyjemnie – wywiad z reżyserem (rozmawiał z nim Jacek Szczeba), trochę fotosów oraz ciekawostek z filmu, czyli wszystko, czego można się spodziewać po takiej książce, plus oczywiście oryginalny scenariusz pierwszej części filmu, jeszcze bez naniesionych zmian. Wszystko w komplecie wraz ze wspomnieniami Juliusza Machulskiego, dowiemy się więc, jak pierwotnie miał nazywać się film, jak w ogóle doszło do jego powstania. Dowiemy się o początkowych problemach z wydaniem, o castingu i o tym, kto miał z początku grać głównych bohaterów. Będzie też nieco miejsca na opis stosunków panujących na planie między samymi aktorami, jak również między aktorami a reżyserem. Interesujące są też zagraniczne wycinki prasowe dotyczące premiery tego głośnego w Polsce filmu. Dla fana Seksmisji znajdzie się tutaj więc dosłownie wszystko, a jednak książka nie zachwyca – jedynym naprawdę nowatorskim pomysłem było wydanie niepublikowanego scenariusza, w którym można znaleźć spore różnice między pierwowzorem a wersją, która ostatecznie pojawiła się na srebrnym ekranie. Wszystko inne natomiast (zdjęcia, informacje) w różnych formach pojawiło się już na rynku, choćby w książkowej wersji "Seksmisji", która prócz opowieści zawierała scenariusz "Seksmisji 3" oraz informacje czy też fotosy z pierwszego planu.
Merytorycznie więc nie da się nic zarzucić tej książce – czyta się ją dobrze, czytelnik uśmiechnie się w odpowiednich momentach, ba, wróci nawet raz jeszcze do obejrzenia starego, ale wciąż zabawnego filmu. Wydawnictwo postarało się o ładną oprawę dzieła, twardą okładkę i czarno-białe, ale wyraźne zdjęcia, sam wywiad zresztą również poprowadzony jest sprawnie i łatwo się go czyta. Mimo wszystko jednak po lekturze pozostaje delikatny niesmak, swoiste poczucie odgrzewanego kotleta, brak zmiany i nowego pomysłu. Poruszanie po raz kolejny tego samego tematu (i to w zasadzie w podobny sposób) staje się już nieco nudne. Może czas zabrać się za inne projekty, za inne książki – przecież Machulski reżyserem jest zarówno płodnym, jak i utalentowanym. Seksmisji nie trzeba już przypominać, znają ją całe pokolenia – a te, które przyjdą po nich, będą traktowały ją jako intrygującą ciekawostkę z czasów, w których nie było kolorowego obrazu w rozdzielczości HD.
Zaznaczyć należy, że Naga prawda o Seksmisji nie jest książką złą, nie razi szczególnymi błędami, a czytelnicy zakochani w filmie z pewnością będą musieli mieć ją na półce i na nic będzie jej polecanie czy odradzanie. Jeśli zaś chodzi o resztę społeczeństwa czytającego, spokojnie można znaleźć ciekawsze pozycje obecne na rynku wydawniczym – lub też raz jeszcze przypomnieć sobie film, który, jak się okazuje, patrząc na dzisiejsze czasy, może mieć zadatki na dzieło wręcz profetyczne.