Nagle trup Marty Kisiel to debiut… oczywiście, nie samej Marty Kisiel, doskonale znanej autorki fantasy i urban fantasy – choćby cyklu wrocławskiego, serii Dożywocia czy znakomitych książek dla dzieci o Bożydarze i Małym Lichu (i nie tylko) oraz dwóch komedii kryminalnych o rodzinie Trawnych – lecz nowego wydawnictwa Mięta, Każde wydawnictwo marzyłoby o podobnym debiucie – strzale w dziesiątkę! Orzeźwiającym niczym mięta, ewentualnie mohito z dodatkiem mięty, będącym czymś ciut mocniejszym. Nagle trup to kryminał, nieco komediowy, ale zupełnie w innym typie niż Dywan z wkładką i Efekt pandy. Oto pewien surowy redaktor współpracujący z wydawnictwem JaMas zostaje znaleziony martwy (bardzo martwy) w pracowniczej toalecie. Wokół samego wydawnictwa rozpętuję się burza z piorunami, którą próbują kontrolować oddelegowani do sprawy policjanci, o niebywałych nazwiskach Pozgonny i Mogiła.
Śledztwo toczy się swoim torem, ale czy to ono jest najważniejsze? Zdecydowanie nie, bowiem najistotniejsze są jakże barwne postacie powieści, na czele z wytatuowanym, brodatym sekretarzem, ćwiczącym rzeźbę (bo masę już posiada) i udającym się na przerwie obiadowej do siłowni prowadzonej przez prawie męża. Jest jeszcze niewzruszona niczym głaz sekretara o wiele mówiącym przezwisku Głazina, grafik Grzesiek noszący w chuście swą bardzo małoletnią córkę, nieoczekiwanie wcale nie taki sztywny kierownik promocji i handlu próbujący wdrożyć media społecznościowe w służbę wydawnictwa, zdesperowana była komendant, która niczym taran dąży do wydania w JaMas swojej książki w typie historycznego soft porno, właściciel wydawnictwa, nieogarnięty pożeracz ciasteczek, spłoszony praktykant maminsynek czy skąpy do bólu narzeczony jednej z pracownic wydawnictwa o ksywce Pan Paragon. Szczerze powiedziawszy, Nagle trup nie potrzebowałby fabuły (a jak najbardziej ją posiada), wystarczyłyby opisy i dialogi bohaterów pierwszo-, drugo-, a nawet trzecioplanowych. Czytelnik natychmiast chce dowiedzieć się o nich więcej i więcej, czując wielki niedosyt i mając nadzieję na ciąg dalszy.
Źródło: Mięta
O kwestiach stylu i skrzącej się humorem i sarkazmem narracji nie ma co wspominać – Marta Kisiel jest w tym mistrzynią. Jeśli nawet nadużywała przydawek, redaktor wydawnictwa Mięta, Piotr Chojnacki (nazwisko zbieżne z ofiarą morderstwa – przypadek? Nie sądzę) czuwał i bezlitośnie je powycinał, pozostawiając samo złoto. Nagle trup Marty Kisiel to lek na depresję, zły humor i zalew złych i takich sobie książek na rynku wydawniczym. To perełka i majstersztyk. Joanna Chmielewska zaklaskałaby z aprobatą zza grobu. Dodatkowe wyrazy uznania należą się wysmakowanej okładce, tak bardzo „bijącej” po oczach, że czytelnik odruchowo, jak zahipnotyzowany sięga po najnowszą (i pierwszą w dorobku nowego wydawnictwa) powieść Marty Kisiel. I zapada w nią jak w Toń.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj