Naked to komedia oparta na schemacie pętli czasu. Popularny Groundhog Day już udowodnił, że w tym gatunku można zrobić z tego motywu coś kapitalnego i przede wszystkim śmiesznego. Nowa wizja kręci się wokół ślubu głównego bohatera (w tej roli Marlon Wayans), który po wieczorze kawalerskim budzi się nagi w windzie. I tak też musi dostać się do kościoła na swój ślub, ale w wyniku tajemniczego losu ciągle powraca do początku w windzie. Punkt wyjścia dla fabuły całkiem sprawny, pomysłowy i z komediowym potencjałem. Szkoda, że totalnie zmarnowanym. W tym filmie głównym problemem jest oparcie humoru na Marlonie Wayansie. A ten w swoim stylu staje się szybko nad ekspresywny, głośny, dużo gada, a praktycznie w ogóle nie jest śmieszny. Niby podstawą gagu ma być motyw nagości, od którego bohater rozpoczyna, ale są to zaledwie sporadycznie próby, które wychodzą przeciętnie. Dostajemy różne pomysły, ale nigdy humor nie trafia w punkt i nie pozwala się śmiać i czerpać przyjemności z seansu. Głównie dlatego, że zbyt dużo tutaj błędnych decyzji w tworzeniu gagów. Miały bawić, a w zasadzie wywołują jedynie obojętność. Ani strojenie min nie bawi, ani kolejne banalne, nieciekawe i po prostu pozbawione nutki humoru próby powtarzania różnych sytuacji czy nauki nowych umiejętności. Czuć po prostu, że te pomysły są niskiej jakości i bez większego potencjału ani przemyślenia. Nie mają ani pazura, ani uniwersalności humoru, ani czegoś, co mogłoby w jakiś sposób zainteresować. Zbyt dużo banału i słabego odtwarzania ogranych sposobów rozbawiania. Po seansie zostaje to najbardziej z nami. Zmarnowanie potencjału, jakim jest pętla czasu. A najgorsza jest sama fabuła. Dostajemy totalną fabularną kliszę, która szybko męczy i nudzi. Nie ma tu ani ciekawego pomysłu na wprowadzenie pętli czasu, ani jakiekolwiek sensu w usprawiedliwieniu tego zabiegu fabularnego. Jest po to, by widzowie dostali kiczowatą przemianę bohatera z niedojrzałego dzieciaka  w mężczyznę godnego kobiety, którą chce poślubić. Im bliżej końca, tym gorzej, bo historia robi się ckliwa, oczywista i strasznie przesłodzona. A wszelkie zwroty akcji są znane praktycznie od początku filmu. Twórcom ani przemiany nie wychodzą, ani przygotowanie fabularne dla zabiegów, które miały być niespodziankami. Nie zapominajmy też o tym, że w zasadzie poza Wayansem nikt tutaj nie ma komediowego drygu. Reszta postaci to stereotypy, nie będące w stanie bawić w najmniejszym stopniu. Przeżyłbym brak ciekawych postaci, gdyby przynajmniej był ten nieszczęsny humor. Nago to po prostu nieudana próba odtwarzania schematu pętli czasu. Ani zabawna, ani ciekawa, a już nawet bez dobrze rozpisanego pomysłu. Seans okazuje się kiepską rozrywką. Potencjał totalnie zmarnowany.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj